PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 425 tys. ocen
7,6 10 1 425040
6,7 74 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Spotkałam się z taką opinią i postanowiłam ustosunkować się do niej:
http://karmeligrzech.blogspot.com/2013/01/hobbit-czyli-tam-i-nie-chce-z-powrotem .html
z góry dziękuję za komentarze - czy na blogu, czy tutaj :-)

amel81

W twoim tekście najbardziej rzuciło mi się w oczy takie coś jak "powieść o wartościach". Takie wartości o jakich tam wspominasz to można znaleźć w pierwszym, lepszym filmie z brzegu ze średniej półki.

juve_fan_sebek

Zupełnie nie rozumiesz jak funkcjonuje baśń jako gatunek literacki i filmowy. Rolą baśni czy też fantasy jest mówienie o sprawach fundamentalnych, a nie wchodzenie w niuanse czy dysputy filozoficzne. Lojalność, braterstwo, odwaga, uczciwość, zdolność oparcia się złu - to wszystko wydaje się takie proste.

Ile osób tak naprawdę realizuje te wartości w życiu codziennym?

Baśń tylko z pozoru jest banalna, a tak naprawdę ma spełniać konkretną rolę. To czy film jest dobry czy ze średniej półki nie ma tutaj znaczenia, bo nawet najlepszy film fantasy czy baśń będzie poruszała się na poziomie ogólnym i fundamentalnym.

I bardzo dobrze, bo tak jest właśnie skonstruowany ten gatunek.

zentaur

baśń? na pewno komentujemy hobbita?

ocenił(a) film na 9
juve_fan_sebek

juve, oczywiście masz po części rację, ale po przeczytaniu Twojej uwagi rodzi mi się wyłącznie jedno pytanie: NO I? :)
zentaur, zgadzam się :)

amel81

Chodzi mi o to, że samo zawarcie pewnych motywów w filmie nie jest wartością samą w sobie. Mam po prostu wrażenie, że niektórzy boją się przyznać, że film nie spełnił ich oczekiwań. ;)

ocenił(a) film na 9
juve_fan_sebek

Ale moje spełnił, moje przemyślenia zawarte w tekście są jak najbardziej szczere :) Jeśli zerkniesz na inne moje teksty, to nie będziesz miał wątpliwości, że ja na pewno nie boję się przyznać, że coś mi się nie podoba hahahhaha ;-) wracając do filmu - oczywiście, że samo zawarcie motywów nie jest wartością. Liczy się również, JAK te motywy zostały przedstawione. Trudno przekonać kogoś, kto uważa, że film jest do kitu, do tego, że owe motywy zostały przedstawione w rewelacyjny sposób :-)

amel81

No to wracając do twojego pierwszego pytania, tak uważam, że Hobbit jest nierówny, rozwleczony a nawet wtórny. Od początku nie podobał mi się zamysł z dzieleniem filmu na 2 części. Wolałbym obejrzeć hobbita jako jeden film, w późniejszym czasie ekranizację Dzieci Hurina a na koniec jakiś autorski projekt Jacksona z wątkami z Niedokończonych Opowieści i Silmarillionu (może nawet całą trylogię jeśli byłyby pomysły?). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zarówno Dzieci Hurina, Silmarillion czy Niedokończone Opowieści to znacznie mniej popularne książki niż Hobbit, a co za tym idzie z marketingowego punktu widzenia ich potencjał jest znacznie mniejszy. Można usłyszeć głosy obrońców tego podziału, którzy twierdzą, że Hobbit zawarty w jednej części byłby chaotyczny i nie spójny. Ale niektórzy tutaj zapominają, że przy trylogii Władcy oglądaliśmy 2 książki w jednym filmie i wcale nie były one niespójne czy chaotyczne, pomimo że pojawia się tam znacznie więcej postaci niż w Hobbicie. Na koniec napiszę, że nie uważam iż Hobbit to dno i metr mułu, dla mnie ten film jest dobry, tylko dobry, według skali filmwebu 6/10.

ocenił(a) film na 9
juve_fan_sebek

Tak jak napisałeś "z marketingowego punktu widzenia ich potencjał jest znacznie mniejszy". Kasa przecież musi się im zwrócić z nawiązką. Co do zarzutów, wolałabym abstrakcyjne pojęcia mieć podparte przykładami. Bo cóż znaczy słowo "nierówny" i gdzie na nierówność jest? Mam wrażenie, że to takie ładne określenie krytyka "który się zna" a jak się zna, to lepiej nie tykać i nie pytać :) otóż ja tykam i pytam: GDZIE? :) Co do rozwleczenia - właśnie to próbowałam wyjaśnić czy też zinterpretować w swoim tekście - film jest spokojniejszy, mniej dynamiczny PO COŚ. I dalej pisałam po co. Można się z takim spojrzeniem na sprawę zgodzić lub... lub nie :-) a wtórność? Hmmmm... Zakładałam, że H będzie porównywany do LOTR i że ludzie będą chcieli powtórki. Oraz że dopatrzą się jakichś wad :)

amel81

Nierówność moim zdaniem objawia się tym, że dobre lub bardzo dobre sceny przeplatają się ze słabymi, a w filmie mamy na przykład takie "kwiatki" jak ten cały Radagast czy słaba scena ucieczki z góry goblinów.

ocenił(a) film na 9
juve_fan_sebek

fakt, Radagast wypadł nieciekawie i w ogóle temat zwierzątek itp. wydawał mi się trochę jakby doklejony do całości. Jednak to trochę za mało, żebym uznała film za nierówny :) Ale rozumiem, że można tak sądzić :)
Reasumując napiszę Ci tak - dobrze, że H powstał, osobiście przejawiałam rodzaj patologicznej tęsknoty za tym światem ubranym w filmowe obrazy. I dobrze, że zrobił go Jackson. Można się spierać, czy słusznie rozbił na 3 części, ale zdaje mi się, że poza rozwinięciem tematu (notatki Tolkiena) i analogią do LOTR, chodzi po prostu o marketing, m.in. podsycanie ciekawości widzów, bo ta sprzyja zwiększaniu się obrotów ;)

amel81

Amel, w samej pierwszej części, na oko jest tak z 30-40 minut materiału spoza książki. To dużo. To pokazuje i uzasadnia - po części - 3 filmy, zakładając, że tyle samo albo więcej dołożą w nastepnych częściach.

ocenił(a) film na 9
amavelka

oczywiście :) na to właśnie czekam! ;)

ocenił(a) film na 5
amavelka

Tylko, skoro PJ "dowala" tam wszystko coi znajdzie, po co nazywa swoje "dzieło" Hobbitem"? Skoro część zmian przeinacza wymowę scen w książce, skoro wprowadza jakichś bohaterów, których nie było [bądź "zmartwychwstaje" nieżyjących od setki lat], skoro zamieszcza wydarzenia, które w książce nie miały miejsca - czemu, u licha, upiera się, że to jest ciągle HOBBIT? Niechby zatytułował sobie swój film "Moje pomysły na temat Śródziemia w oparciu o notatki Tolkiena" - tylko, że wtedy pies z kulawą nogą na to nie pójdzie, a tak? PJ wie [nie przypuszcza a WIE], że spora grupka "fanatyków" kupi nawet śmieć, byle owinięty w ładny papierek i podpisany "pomysł PJ na Śródziemie".

ocenił(a) film na 9
Carmina

nie zgadzam się. po pierwsze Carmina, trzeba przypomnieć fundamentalną rzecz: reżyser NIE MA obowiązku wiernie odzwierciedlać świata stworzonego w literaturze, na podstawie której tworzy film. Może odzwierciedlić wiernie, niewiernie, luźno nawiązać, skonstatować, trawestować i co tylko chce. Jego dzieło jest NA PODSTAWIE a nie jest realizacją tego dzieła w postaci filmu. Reżyser nic nie musi. I może nazwać swój film "Hobbitem". Myślałam, że to jest oczywiste. Po drugie uważam pomysł sięgnięcia do dodatkowych notatek Tolkiena za dobry pomysł. Znawcy tolkienowskich dzieł doskonale wiedzą, co jest w powieści a co jest dodatkiem. Z wywiadu pamiętam, że w tych notatkach były zawarte również dodatkowe informacje na temat hobbitów. Jeszcze raz przypomnę: reżyser ma do tego prawo, ma zupełną artystyczną wolność w tym względzie.
Inna sprawa jest taka, że Jackson zasłużył sobie na zaufanie tolkienomaniaków filmowym LOTR. Myślę, że nigdy nie wpadłby na pomysł, aby uwzględniać jakiekolwiek dodatkowe źródła wiedzy na temat LOTR poza samymi częściami powieści. A teraz, z perspektywy czasu, gdy już wiemy, że Jackson przeszedł samego siebie, oddając rewelacyjnie klimat i sens powieściowego LOTR, możemy mu zaufać, że wie, co robi, tworząc 3 części H i korzystając z dodatkowych źródeł wiedzy.

Na koniec jeszcze raz powtórzę Carmina: film jest dziełem AUTONOMICZNYM względem wszelkich innych źródeł kultury, z których czerpie a reżyser nic NIE MUSI. Zaś Jackson jest pasjonatem Tolkiena i dał temu dowód. Nie ma się co takich kwestii, jak poruszona przez Ciebie, czepiać. Pozdrawiam ;-)

ocenił(a) film na 5
amel81

W ten sposób jak piszesz PJ mógłby do roli Bilba zatrudnić Brada Pitta bez jakiejkolwiek charakteryzacji i byłoby super, bo jako reżyser ma prawo, bo to jego wizja? Otóż nie zgodzę się z Tobą. Na szczęście nie muszę. Moim zdaniem, jeśli reżyser bierze się za filmowanie jakiejś książki powinien się jej trzymać. Czyli nie wprowadzać własnych scen czy postaci, pilnować by wymowa treści była podobna, jak jest w książce itp. Jeśli uznać by Twój punkt widzenia, reżyser mógłby sfilmować "Żywot Jezusa Chrystusa" jako dzieło wychwalające szatana i reklamować, że opierał się na ewangeliach! Bo to jego interpretacja, prawda? I w tej kwestii się z Tobą po prostu nie zgodzę. Jeśli reżyser chce sobie "zachować pełną swobodę" niech stworzy swój własny świat, a nie chwyta dobry, ogólnie w świecie ceniony tytuł i "interpretuje" go kompletnie zmieniając sens.
LOtR jest dobrym filmem. Nie powiem, że genialnym arcydziełem, ale solidnie wykonaną, rzemieślniczą pracą. Zresztą ogromną. Niektóre zmiany są uzasadnione, po prostu niezbędne dla przełożenia języka książki na język filmu [vide chociażby scena Białej Rady - w książce nie ma jej ukazanej, ale rozumiem sens jej pokazania - po pierwsze: by ukazać, że niektórzy interesują się w Śródziemiu nie tylko złotem i zabawą, ale też Wielką Polityką, w szerokim pojęciu tego słowa i po drugie: by stworzyć dodatkowy pomost między Hobbitem a Władcą]. Natomiast inne [jak np. cały wątek Azoga] służa wyłącznie przeciągnięciu akcji, by starczyło jej na trzy trzygodzinne filmy. I nie mów, że postać Azoga PJ "wydłubał" z notatek Tolkiena, bo w czasie opisywanych w Hobbicie zdarzeń Azog nie żył od około stu czy dwustu lat zabity przez, o ile się nie mylę, Daina Żelazną Stopę...
Na koniec jeszcze raz powtórzę amel81: film na podstawie książki NIE JEST dziełem autonomicznym, tylko powinien się jej trzymać jak pijany płota, a jeśli reżyser uważa, że może pisać historię na nowo, powinien dać spokój poczytnemu autorowi, którego nazwisko wykorzystuje wyłącznie dla bicia kasy. Co do kwestii, czy PJ jest pasjonatem Tolkiena mogłabym polemizować. Zwłaszcza, po obejrzeniu Hobbita. A kwestii poruszanych przez siebie będę się czepiać, nawet jeśli ktoś inny uważa, że nie powinnam [szczegółowo pisałam kilka razy o co dokładnie mi chodzi, możesz sobie poszukać]. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
Carmina

Carmina, to nie jest MÓJ punkt widzenia, tak po prostu jest :) można o tym usłyszeć na wykładach z filmoznawstwa, historii literatury i kulturoznawstwa. Ty oczywiście możesz mieć własną opinię, w tym przypadku błędną. To chyba tyle na ten temat ode mnie :)

ocenił(a) film na 5
amel81

Nie jestem kulturo ani filmoznawcą. Jestem zwykł osobą, która jeśli reżyser posługuje się konkretnym tytułem konkretnego autora oczekuje, że treść filmu będzie zgodna z książką. Dla fachowców to za dużo? Trudno, na szczęście nie jestem fachowcem.
Przy czym podkreślam: Nie uważam ani Władcy, ani Hobbita za złe filmy! Nie uważam ich po prostu za filmy genialne, i tyle.

Carmina

No właśnie widać, z całym szacunkiem dla Ciebie, iż nie czujesz w ogóle na czym polegają adaptacje i że film to inna para kaloszy. Popatrz na inne ekranizacje i zobaczysz, że PJ i tak wiernie interpretuje Tolkiena. I nie dodaje sobie jakichkolwiek scen, tylko te z postaciami z tego samego uniwersum.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Czyli [że odwołam się do dzieła znanego mniej - więcej chyba wszystkim] gdyby reżyserował "Trzech Muszkieterów" i okazałoby się, że Atos puszcza w trąbę przyjaciół i do spółki z Milady likwiduje księcia Buckingham - jest ok, bo to jego interpretacja, a postacie też z tej samej książki? No, moim zdaniem - nie. Jeśli już ktoś tworzy film [czy też jakąś inną formę np komiks czy temu podobnie] na podstawie czyjegoś SKOŃCZONEGO dzieła - to nie powinien go "poprawiać"! Niektóre zmiany rozumiem - pisałam to zresztą wcześniej nie raz, nawet do Ciebie - ale większość tych dokonanych w Hobbicie nie ma kompletnie celu "przekładania języka słowa na język obrazu, nie ma nawet na celu nawiązywania do LOtR [co jeszcze w tłoku by uszło]... Jak też napisałam: fakt, że inne ekranizacje czy adaptacje są jeszcze bardziej skopane w niczym nie broni PJ. :)

Carmina

Wiesz, czymś innym jest poprawianie dzieła skończonego i idealnego a czymś innym jest poprawianie Hobbita, którego poprawić chciał sam Tolkien (!!!) i poprawianie na podstawie notatek Tolkiena, które PJ dostał od jego rodziny.

Oczywiście wstawienie Azoga nie było w tych notatkach, ale wpisuje się w klimat zmian Tolkiena, który po napisaniu LOTR chciał by Hobbit bardziej pasował klimatem do całej trylogii.

Nie wspomnę już, że sam Wątek Azoga sprawia, że sam film jest o wiele bardziej atrakcyjny.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Cóż, Tolkien chciał zmienić/poprawić Hobbita. Tolkien. Nie PJ. Tolkien był genialnym pisarzem, mistrzem słowa i człowiekiem o niezwykłej wyobraźni i wiedzy. PJ nie jest ani genialnym, ani mistrzem, ani niezwykłym. I tyle. Skoro Tolkien nie zmienił Hobbita [nawet jeśli po prostu nie zdążył, bo śmierć mu przeszkodziła] taki gostek jak PJ nie powinien się brać za poprawianie, bo g...uzik wie o tym, co Tolkien chciałby, żeby było napisane czy w którą stronę potoczyłaby się akcja. Nie wie, bo po prostu nie jest NIM. A duża część "poprawek" nie ma nic wspólnego z notatkami Tolkiena [Azog, który Twoim zdaniem ubarwia akcję, a moim rozwleka ją poza granice wytrzymałości, niechlubny wątek "dowcipu" itd]. Jeśli już PJ koniecznie upierał się, by doklepać krasnoludom jakiegoś dodatkowego wroga [jakby Smauga było mało] to czy musiał to być Azog? Niestety, moim zdaniem zmiany potwierdzają tylko to, że PJ jest miernym reżyserem, który potrafił skopać nawet tak świetną książkę jak Hobbit. I nie, nie uważam Hobbita, za najgorszą [czy też jedną z najgorszych] ekranizację jaką widziałam. Ale fakt, że inni spieprzyli coś jeszcze bardziej nie broni PJ.

Carmina

Tak się zastanawiam czy odróżniasz od siebie takie terminy jak "ekranizacja" i "adaptacja". Możemy debatować czy wprowadzone przez reżysera zmiany podobają nam się czy nie, ale wytykanie, że reżyser ma lub nie ma prawa czegoś wprowadzać mija się z celem, bo samo w sobie jest sprzeczne z terminem jakim jest adaptacja.

ocenił(a) film na 9
juve_fan_sebek

Juve, troszkę w terminach siedzę więc odróżniam :) oba jednak są do siebie zbliżone, zresztą to jest trochę rozprawa o tym, czy marchewka ma kolor pomarańczowy czy pomarańczowo-czerwony. Nad obydwoma terminami stoi jeszcze inny: intertekstualność.
Ale nie o terminy chodzi. Ja po prostu nie wyobrażam sobie (i na szczęście mądrzejsi ode mnie również), aby w świecie sztuki miał panować takiego rodzaju restrykcyjność, jak narzucanie artyście interpretacji dzieła, do którego chce się odwołać.
Co do LOTR i H, sprawa ma się po prostu tak, że trawestacja czy szerzej parodia tych dzieł nie miałaby po prostu sensu (chodzi mi o poważne dzieło a nie parodie tworzone przez internautów i wrzucane na youtube) ani nie przyniosłaby artyście ) reżyserowi chluby. Raczej spotkałby się z gromami potępianie ze strony rzesz wielbicieli.
Ale już temat, który podrzuciła Carmina, tj. biblijny - przecież trawestację zastosował T. Gilliam i wielu innych.

Ale odbiegamy od tematu pierwotnego :)

ocenił(a) film na 9
juve_fan_sebek

O! To była odpowiedź do Carminy, dopiero teraz zauważyłam :) to chyba ta pora, bo i literówki już robię, co mi się nie zdarza :/

amel81

To są właśnie uroki filmwebu i brak możliwości cytowania przedmówców. :P

ocenił(a) film na 5
juve_fan_sebek

Odróżniam. Po prostu uważam, że w związku ze zmianami, jakich PJ dokonał w przypadku H nie można mówić ani o jednym ani o drugim, a co najwyżej o "filmie na motywach". Przy czym Hobbit nie jest filmem złym! Znam wiele gorszych. I znam wiele znacznie gorszych filmów, "opierających się" na poczytnych książkach. Ale fakt, że inni sknocili coś bardziej, nie jest żadnym powodem, by "niedostrzegać" braków u PJ. Amel81 upiera się, że reżyser ma prawo - niech je sobie ma, tylko niech wówczas nie wmawia nikomu, że posługuje się książką, że jest fanem autora czy że zależy mu na oddaniu klimatu oryginału! Niech sobie stworzy swój własny świat i da święty spokój Śródziemiu Tolkiena. Tylko do tego musiałby być geniuszem, jak Tolkien, a nie jest...

Carmina

Trochę się zagalopowujesz w tym bronieniu swojego stanowiska, którego obronić się nie da, wybacz. Nie jest nawet adaptacją? O rany....

Z większych zmian wprowadził tylko Azoga, reszta albo jest w książce albo w komentarzach do Hobbita samego Tolkiena. Czasami mam wrażenie, że oglądam wizualną wersję książki, z dużymi fragmentami tekstu przeniesionymi na ekran.

Z pewnością jest bardziej wierną adaptacją niż WP.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Nigdzie nie twierdziłam, że Władca jest wierną adaptacją. :)
Myślę, że dalsza dyskusja w tym temacie nie ma sensu - Ty uważasz, że to arcydzieło, ja - że średni film rozrywkowy i tyle. Wspólnego punktu nie znajdziemy, ani Ty mnie nie przekonasz, ani ja Ciebie. Na szczęście nie mamy obowiązku się zgadzać. Pozostaję z szacunkiem dla dyskutanta.

Carmina

Nie wiem czy arcydzieło. Na pewno bardzo dobry film w swoim gatunku. Problemem Hobbita jest to, że opiera się na książce dla dzieci i pewnie z tego względu nigdy nie będzie oceniany jako arcydzieło. A szkoda. Bardzo ciężko jednak spojrzeć na film tak z boku nie patrząc na fabułę, która musiała bazować na prostszej historii. Ale wydaje mi się, że sam film, oprócz kwestii przesadnego użycia CGI jest bardzo dobry. Dałem 10/10 bo rozumiem dlaczego PJ użył więcej CGI i dlaczego chciał by film był bardziej baśniowy, nawet jeśli wolałbym mniej tych efektów. Rozumiem też, że fabuła musi być mniej złożona od Władcy. Natomiast kwestia zmian w w stosunku do książki w ogóle nie była dla mnie problemem tym razem - po Władcy zrozumiałem bowiem że czasami tak trzeba.

Miło, ze tak szanujesz książkę i tekst. Ale być może za jakiś czas, kiedy obejrzysz film na bluray np i spojrzysz na Hobbita jak na film a nie jak na zekranizowany tekst, to spokojniej podejdziesz do kwestii zmian.

Mnie też na początku szokowały zmiany we Władcy. Ale potem, na spokojnie przeanalizowałem każdą zmianę, którą wprowadził Jackson i tak 95% tychże zmian miało sens z punktu widzenia filmowca i robienia filmu.

pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
zentaur

Tak z ciekawości. Dałeś 10/10 Hobbitowi? Czyli wg ocen na Filweb uważasz film za arcydzieło. A równocześnie piszesz "Nie wiem czy arcydzieło". To ja tu czegoś nie rozumiem. Dałam 5/10, bo wg skali Filmwebu to film średni. Dobry i bardzo dobry to odpowiednio 7, 8/10. 9 to rewelacyjny. To jak godzisz swoje wątpliwości co do bycia arcydziełem z oceną?

ocenił(a) film na 9
Carmina

Carmina, to jakiś dziwny rodzaj czepiania się ;) ja też dałam 10/10 mimo że dostrzegam w tym filmie nie tylko zalety. Co do Twojej "obrony" twórczości Tolkiena przed swobodą reżyserską to, wybacz za porównanie, ale kojarzy mi się ona z obroną wiary przez moherowego bereta ;P Świętość świętością i nie wolno nic zmieniać. Broń borze i jerzu, a kysz ;) W świecie sztuki na szczęście tak nie było i nie jest. :P
Ja myślę, takie me przypuszczenie, że Tolkien byłby całkiem zadowolony z dokonań Jacksona i jego ekipy.

ocenił(a) film na 5
amel81

O sposób oceny pytałam Zentaura, bo napisał, że nie uważa filmu za arcydzieło, a dał 10/10 - czyli wg filmweb - właśnie arcydzieło.
Moje zdanie może kojarzyć ci się z czym chce, mnie to nie boli, wolna wola.
A ja sądzę, że Tolkien nie byłby zachwycony. I co, będziemy się pojedynkować? Ani Ty, ani ja nie znałyśmy osobiście J.R.R., a ponieważ on od jakiegoś już czasu nie żyje, raczej opinii własnej nie wyrazi. Dyskusja bez sensu, bo NIE MAMY możliwości zweryfikować, i są to wyłącznie nasze osobiste przekonania. :)

ocenił(a) film na 9
Carmina

Carmina, kolejny raz podkreślasz, że "dyskusja nie mam sensu" a jednak kontynuujesz tematy...
Poza tym używasz dziwnych określeń... "pojedynkować"? "mnie to nie boli, wolna wola"?
Wymieniamy tutaj poglądy i opinie, nikt się nie pojedynkuje... Zgadzać się ze sobą nie trzeba, gdyby tak było, nie byłoby żadnej dyskusji, bo przyznalibyśmy sobie rację i cześć.
Poza tym mam takie, być może niesłuszne, podejrzenie, że mało widziałaś filmów fantasy. Podkreślam, że mogę się mylić, trudno wywnioskować ponieważ mało filmów oceniłaś (z pewnością ma to związek z tym, że jesteś na filmwebie od niedawna). Do tego Twoje radykalne poglądy dotyczące robienia filmów na podstawie literatury również wskazują na to, że nie zetknęłaś się z profesjonalną wiedzą na ten temat.
Jak dla mnie - dobry moment, by wyautować z dyskusji.

Dziękuję Wam za wymianę poglądów :) :)

Carmina

Nie ma tutaj sprzeczności.

Hobbit w swoim gatunku jest dla mnie arcydziełem więc zasługuje na 10/10. Zastanawiałem się jednak jak odnieść arcydzieło fantasty do arcydzieła -dramatu obyczajowego na przykład. Dlatego się zawahałem. Nie układałem jeszcze swojej 10 najlepszych filmów i nie zastanawiałem się czy byłby w niej Hobbit. Pewnie tak.

Generalnie z ocenami jest problem. Czy powinniśmy oceniać je na tle innych filmów w swoim gatunku czy ogólnie w porównaniu z wszystkimi innymi filmami? A jeżeli to drugie, to czy ktoś, kto nie lubi fantasy nie będzie krzywdził film wybitny w tymże gatunku?

Ja się skłaniam by dać Hobbitowi maxa bo oceniam go na tle innych podobnych filmów. Nie wszystkim się musi podobać tak jak mi, ale wydaje mi się, że patrząc na inne filmy W TYM GATUNKU to 8 to jest wg mnie minimum. 5 to jest krzywdząca ocena.

No chyba, że dając 5 informujesz tak naprawdę jakie gatunki lubisz a jakich nie. Lub masz jakieś poważne obiekcje wobec filmu. Ja ich nie mam. Bo to, że jest inny od WP to jest dla mnie za mało biorąc pod uwagę na podstawie jakiej książki powstał Hobbit.

ocenił(a) film na 5
zentaur

Dzięki za kokretną odpowiedź.
Moim zdaniem powinniśmy oceniać każdy film tylko i wyłącznie wg własnej oceny, ewentualnie w porównaniu do innych filmów w tym konkretnym gatunku. I nie powinniśmy chodzić na filmy gatunków, których nie lubimy [znam faceta, który chodzi do kina na wszystko jak leci i na wszystko narzeka - głównym argumentem po Braveheart było "nie lubię kostiumowych :))) ]. Oczywiście, że NIE DA SIĘ zestawić np. Czasu Apokalipsy z Hobbitem! Nie ta waga problemu, nie ta powaga sytuacji i tak być powinno!
Filmów z gatunków, których nie lubię staram się po prostu nie oceniać - inna kwestia, że wogóle na filmwebie zarejestrowana jestem od miesiąca, więc oceniałam niewiele filmów [:)] ale nawet prywatnie - nie lubię [nie trafia do mnie, nie podoba mi się] styl Woody Allena - po prostu nie chodzę na jego filmy i z głowy.
Być może idąc na Hobbita spodziewałam się więcej niż dostałam i stąd taka niska ocena. Być może jak obejrzę po raz kolejny dopatrzę się jakichś smaczków, które mi umknęły. Wówczas podwyższę ocenę [z tego co wiem jest to możliwe].
Fantasy jako takie uwielbiam, i uwielbiam też Tolkiena - w wersji literackiej. I, owszem, mam poważne zastrzeżenia do tego filmu. Jakie - pisałam Ci w innym wątku, nie zgadzasz się z nimi, ale JA tak. I nie jest to zastrzeżenie, że Hobbit nie przypomina Władcy!