Jako gatunek fantasy których jest jak na lekarstwo b.dobry.Przegięcie w jaskini goblinów i zaraz
potem w lesie z tymi walącymi się drzewami.Wychodzi na to że najciekawsze było 50 minut dopóki
nie wyruszyli i potem cała podróż aż do feralnej jaskini.Mogłoby się wydawać że to krytyka z mojej
strony ale tak nie jest,jak ktoś powiedział te ekranizacje nigdy mogły nie powstać a czy ktoś z nas
potrafi wyobrazić sobie ten wspaniały klimat czytając tylko książkę.Na pewno słabszy od trylogii ale
ma to coś co sprawia że parę lat człowiekowi ubywa.Totalny minus dla Martina Freemana to jak
na ironię najsłabsze aktorstwo i jakiś taki mało sympatyczny.7\10
We mnie wzbudził sympatię, Martin zresztą w każdym filmie kradnie moje serce. No i jak to słabe aktorstwo?! On BYł Bilbem - jego wygląd, twarz, mowa, sposób poruszania się - prawdziwy hobbit.
Freeman świetnie zagrał. Mi podobał się tylko bardziej Armitage. Zresztą prestiżowy Empire nominował Freemana w swoim plebiscycie w kategorii najlepszy aktor.
Imho Freeman zagrał nawet lepiej od Armitage (którego gra aktorska niezbyt mi się spodobała). I tak jak kolega wyżej napisał, on nie był aktorem grającym Bilba tylko po prostu był Bilbem ;)