Czy ktoś wie jak rozmnażają się orkowie? Bolg był synem Azoga więc jak powstał? W dotychczasowych ekranizacjach nie pokazywano '' kobiet " orków. Czy Tolkien pisał coś na ten temat?
Właśnie chyba raz pokazano kobietę orka. Nie mam 100% pewności, ale to było chyba przed bitwą pod Minas Tirith, była jedna taka scena z orczycą, jak sądzę.
Był już jakiś temat w tej sprawie. Jedni twierdzą, że to całe "ojcostwo" to po prostu opieka jednego orka nad drugim i szkolenie go w boju. Pojawiła się taka teoria w temacie "pokrewieństwa" Azoga z Bolgiem. Że niby jeden szkoli drugiego (młodszego) aby w razie czego przejął po nim dowództwo oddziału. Z drugiej strony Tolkien pisze, iż orkowie "lęgną się w jamach i pieczarach" ale nie wyjaśnia dokładnie o co chodzi. W jakiś sposób muszą się mnożyć, bo jest ich od cholery w Mordorze i górach Morii chociażby. To chyba jedna z tych dziedzin, w których autor pozostawia nas w sferze domysłów. Ja nie wyobrażam sobie orkowych kobiet jakoś, bo nie ma w ogóle o nich mowy nigdzie. Krasnoludy mają swoje, elfy swoje, ludzie swoje. Ale zero informacji na temat płci damskiej u złych istot. Chyba zacny przywilej seksu był odmówiony tym kreaturom :D I bardzo dobrze !
No bo raczej jak widzieliśmy jak się orkowie lęgną to były już od razu dorosłe a nie że urodziły się małe i wołały o mleko.
Może kopulowanie tych kreatur było tak obrzydliwe że Tolkien postanowił nie wprowadzać czytelnika w szczegóły ;P Moim zdaniem orkowie rodzą się jak każde inne istoty żyjące, w końcu nie są tworem Morgotha (bo nie miał on takiej mocy) a jedynie upodlonymi i wyniszczonym kreaturami pochodzącymi od elfów. Mógł ich "zmodyfikować" ale nie mógł zmienić całkiem ich natury, w kwestii życia i narodzin. Kobiet krasnoludów także nie widzimy zarówno w filmie, jak i w książce, opowiada o nich tylko Gimli, więc to że żaden ork nie opowiada o swoich kochankach nie znaczy ze ich nie ma :P Poza tym może były tak brzydkie że dla wolnych ludów praktycznie nie do rozróżnienia? nikt im "pod spódniczki" nie zaglądał. Tak jak mówisz, Tolkien pozostawił nas w sferze domysłów, ale przychylałbym się jednak ku tej opcji.
PS: Co do Sarumana, on także nie stwarzał orków, tylko ich "modyfikował" za pomocą magii. Więc nie możemy powiedzieć że rodziły się dorosłe, scena z LotR pokazuje nam tylko efekt działań Sarumana, Uruk-hai legną się z kokonów w których przechodziły tą przemianę.
Ta interpretacja według mnie jest najbardziej sensowna. Skoro elfy posiadały płeć żeńską i rozmnażały się drogą płciową to u orków powinno być podobnie.
Można by jeszcze rozpatrzeć rozmnażanie przez podział, albo pączkowanie, ale jakoś ciężko to sobie wyobrazić w przypadku istot humanoidalnych :P
To bociany z Polandii przynoszą orkowe dzieci w takich białych pześcieradełkach ;D
A tak na serio wydaje mi się, że to było na zasadzie takiej dzikiej zwierzęcej kopulacji, która była szybka i bardzo brutalna. Ciąża samic moim zdaniem trwała krótko, a dzieci po urodzeniu szybko się usamodzielniały. Pewnie samice orków za bardzo nie odróżniają się od razy męskiej. Być może są drobniejsze, niższe, mają lekko zarysowane piersi, ale są równie brzydkie i okropne. Podejrzewam, że ich nie widać bo w walkach raczej udziału nie brały, a zajmowały się jedynie młodymi, jakkolwiek miałoby to wyglądać. Myślę, że pewnie jakichś szczególnych podziałów rodzinnych nie było, tylko jak u zwierząt, samiec zapłodnił samicę, ona rodziła, dała trochę jeść, dziecko szybko urosło, a ojciec po prostu wiedział, że jest ojcem danego osobnika. Pewnie ojcowie na samców zwracali szczególną uwagę, a samice olewali. I tak się wszyscy jakoś trzymali w tych ciemnych jaskiniach i tyle. Tak ja to sobie wyobrażam.
Natomiast trochę dziwny jest dla mnie fakt, że elfy jako takie piękne stworzenia używają seksu jedynie w celu rozmnożenia, a potem to już takie mimozy.
Kto tam wie, czy tylko w celu rozmnożenia się. Do łóżka Tolkien im nie zaglądał. Wszystko tam mogło się dziać.
Pewnie dlatego między elfkami a mężczyznami było tyle mezaliansów. Co bardziej rozrywkowa elfka wolała stać się śmiertelna, niż się zanudzać całą wieczność z elfem :-) Taka mi się z kolei wydaje.
Co do orków, to pewnie było tak jak napisałaś. To logiczne spostrzeżenie. Tak jak zwierzęta, po prostu. Mieli swoje siedziby gdzieś pod ziemią, i tam się lęgli, jak napisał Tolkien. Bo zwierzęta się lęgną też. Poza tym ile takie orki żyją, są nieśmiertelni jak elfowie czy nie? Prawdopodobnie było jak napisałaś, że samice nie uczestniczyły w walkach tylko zajmowały się potomstwem, a do walk brani byli samce i w ogóle. A ani Tolkien, ani Jackson nie przybliżyli nam zwyczajów orków, bo to nie zbyt interesujące stworzenia. Pewnie było też tak, że ojcowie szkolili swoich synów do walki, nawiązując do innego postu. I tak to sobie żyły te orki :-) O samicach goblinów i trolli też nic nie wiemy, chociaż widzieliśmy siedzibę goblinów w Górach Mglistych, nie zauważyłam tam żadnych samic, książka też nam nic nie mówi. Myślałam, że w Silmarilionie coś właśnie o tych stworzeniach bliżej napisał, ale też nie. Wszystko jest w sferze domysłów. A te które Ty przedstawiłaś są najlepsze :-)
No i dodając Twoje przemyślenia na temat orków to taki scenariusz ich życia wydaje się bardzo prawdopodobny. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie tego inaczej. Na przykładzie goblinów tez było widać jak masami żyją pod ziemią i pewnie tez trudno odróżnić samice od samców. Oni to troche jak jakieś owady, typu pszczoły, czy termity, albo mrówki, chociaż nie wiem, czy to dobre porównanie bo na owadach aż tak się nie znam.
A co do elfek to jak którejś się trafił jakiś hot człowiek to się nie dziwię, że takiego wyboru dokonywały. Chociaż o życiu rodzinnym i seksualnym elfów też mało co wiadomo. Gdzieś kiedyś czytałam na jakiejś angielskiej stronie chyba, czyjeś tak jakby podsumowanie całości tego co napisał Tolkien o tych sprawach, ale mało co pamiętam i chyba też nie wszystko zrozumiałam. Ogólnie to wyszło na to, ze elfy to głównie sypiały ze sobą w celu zapłodnienia, a potem to chyba tak nie bardzo. Nie wiem też na jakiej zasadzie dobierali się w pary. Też pewnie wszystko na zasadzie naszych domysłów, ale jakoś tak smutno myśleć, że nie było między nimi głębszej chemii. Przecież to nie roboty i to ich długie życie musiało przynosić trochę przyjemności. Chyba nie chodziły wszystkie jak mimozy bez uczuć po lasach i nie doglądały cały czas kwiatów i drzew. Był jeden taki mały fragmencik filmu z Drużyny Pierścienia jak młode elfki biegają roześmiane po Rivendell, ale niestety nie było tego w filmie, a jedynie w zwiastunie wersji kinowej. Ten jeden fragmencik pokazał, że oprócz grania na harfach to bawili się też w inny sposób. W sumie to już sama nie wiem jak to z nimi było.
Bardziej jak szczury albo króliki, albo bardziej obrazowo, jak ludzie w takich krajach jak Indie. Coś na kształt tego wyglądało życie orków i innych tzw. złych ludów. Nawet entowie mieli żony, to inne stwory też musiały mieć samice/kobiety. Tylko czarodzieje byli nieokreślonej płci i przybrali postać starców, żeby ludy Śródziemia ich szanowały, ale jednocześnie żeby nie wzbudzali lęku. Aaa!!! Mam! Przecież orkowie, gobliny, nawet trolle, miały zawsze biodra czymś zakryte, to chyba po to żeby zakryć narządy płciowe, czyli mogli odbywać stosunek seksualny, a do tego potrzeba osobników innej płci. Wniosek: orkowie mieli samice/kobiety. Kolejny dowód: jak w czasie bójki z trollami, rąbnęli któregoś trolla w krocze i nie miał zbyt radosnej miny :-) czyli musiał tam mieć coś jakieś wrażliwe narządy, podatne na urazy mechaniczne ;-).
Jak czytałam Silmarilion to relacje elfów były opisane tak, że jakiś tam elf poślubił jakąś elfkę i mieli takie i takie potomstwo. I tyle. W trylogii i Hobbicie elfy były lepiej opisane, nawet żartowały np. z Bilba i krasnoludów jak przybyli do Rivendell, a w filmie te elfy tak po łebkach pokazali i przeważnie jako takie mimozy, że tylko na tych harfach grają i łażą jak lunatycy. Dużo było mezaliansów między elkami i facetami, ale między kobietami a elfami to nie przypominam sobie takich sytuacji. I zawsze te elfki były nieprzeciętnie piękne, mądre i odważne. I zawsze bujnęły się w jakimś odważnym i szlachetnym mężczyźnie, i te relacje były pięknie opisane, jak opowieść o Berenie i Luthien, to tam opisywał ich romantyczne historie, fajne :-) łezka nieraz się kręci. Tolkien tak ma, że opisuje zawsze interesujące historie, a te nudne relacje między elfami to tak tylko pobieżnie, dla informacji kto jest czyim dzieckiem i odwrotnie.
Jest dokładnie tak jak piszesz. Mistrz jedynie informuje kto jest czyim potomkiem. Co do mezaliansów to aż tak wiele ich nie było dlatego były czymś wielkim i wspaniałym. Dokładnie to były 3 zawsze pomiędzy człowiek-mężczyzna elf-kobieta a były to Beren i Luthien, Tuor i Idril oraz Aragorn i Arwena. Nigdy nie było mezaliansu pomiędzy kobietą a elfem pewnie dlatego, że żadna kobieta nie mogła się równać z elką. Pomyliłaś przesłankę. do połączenia elfki z człowiekiem dochodziło wyjątkowo i jak można by to określić w współczesnym języku była to sensacja. Właśnie dlatego, że te konkretne elfki były takie piękne a Ci konkretni mężczyźni tacy wyjątkowi i bardzo bliscy elfom w ogóle mogło dojść do takiego połączenia.
A Ci rodzice Elronda, nie pamiętam jak się nazywali? To też był mężczyzna i elfka. No nie?
Aha! :) ale półelf, to taki mniejszy mezalians, ale pasuje. A i dlatego on mógł wybrać wieczne życie. Bo Luthien i Arwena musiały stać się śmiertelne. A które z nich wywodziło się od Berena i Luthien?
Beren + Luthien = Dior
Dior + Nimloth = Elwinga (między innymi)
Earendil + Elwinga = Elrond, Elros
Jakby nie patrzeć, to i Elwinga to taka trochę... 0,75-elfka ;)
"w filmie te elfy tak po łebkach pokazali i przeważnie jako takie mimozy, że tylko na tych harfach grają i łażą jak lunatycy"
"I zawsze te elfki były nieprzeciętnie piękne, mądre i odważne. I zawsze bujnęły się w jakimś odważnym i szlachetnym mężczyźnie"
Hahahahaha rozśmieszyły mnie te komentarze! No kurde, to takie niefajne jakby elfy faktycznie byli jak lunatycy, tacy trochę na haju, po ziole czy coś takiego... Nie podoba mi się ten pomysł. Faktycznie w książce elfy były trochę radośniej opisane. W filmie to tylko Legolas trochę pożartował z Gimlim i to pewnie też dlatego, że sam Gimli tak na niego działał. Ja jakoś chcę wierzyć, ze czasami pojawiało się miedzy nimi jakieś erotyczne napięcie... albo ja po prostu mam już jakąś skazę umysłową na punkcie seksu ;D No ale jak no tacy piękni i tego nie wykorzystać? No niemożliwe...
No, ale tak się prezentują w filmie, są wiecznie takie natchnione, nawet Tolkien ich tak określa jako natchnione. No i Elrond też sobie żartuję ze wszystkimi, ale to może że półelf. Zobaczymy jak Jackson pokaże Leśne Królestwo, tam też elfy są ciekawie opisane, nawet się upijają. Ale Galadriela tak przeciągle i spokojnie mówi i jest taka eteryczna :-) Nie wiadomo jak to było z życiem erotycznym elfów, to tylko pozostaje w naszych wyobraźniach, no ale skoro elfka mogła z człowiekiem i rodziła potem dzieci, to chyba, elf był podobnie zbudowany, więc można przypuszczać, że dochodziło do bezpośredniego zbliżenia ;-) W Silmarilionie elfy były bardziej ludzko pokazane, potrafiły być okrutne i zawistne, więc nie były do końca takie zacne. I na pewno czuły namiętność, np. był taki elf zakochany w Luthien i nienawidził za to Berena i knuł przeciw niemu. Zachęcam do przeczytania Silmarilionu, tam jest więcej przedstawione.
"I na pewno czuły namiętność, np. był taki elf zakochany w Luthien i nienawidził za to Berena i knuł przeciw niemu. Zachęcam do przeczytania Silmarilionu, tam jest więcej przedstawione. "
No popatrz, popatrz! Czyli jednak te elfy takie całkiem święte nie są. Skoro mogły kogoś nienawidzić, tylko dlatego, że ten ktoś kochał tą samą kobietę-elfkę to pewnie i do innych nie całkiem świętych uczynków też dochodziło. Podejrzewam, że Tolkien nie rozwodził się jesli chodzi o życie erotyczne elfów głownie ze względu na swoje poglądy katolickie. Był konserwatystą i bardziej w tych opowieściach chodziło mu o przekazanie takich uniwersalnych wartości, niż seks, itd. Pewnie to go w ogóle nie interesowało podczas pisania tych książek. W każdym razie nie napisał ewidentnie, że byli aseksualni więc nie zaprzeczył, a więc dał zielone światło dla tych, którzy chcą pewne rzeczy sami interpretować.
I za to chwała Tolkienowi! To dowodzi, że jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym pisarzem fantasy :-) Możemy sobie trochę pofantazjować :-D
Tak, masz rację, że ze względu na swoje konserwatywne wychowanie, ale też i na czasy w których tworzył, unikał w swoich dziełach "tych" tematów. Gdyby tworzył w naszych czasach, Władca Pierścieni wyglądałby mniej więcej tak jak Gra o tron i życie erotyczne poszczególnych ludów byłoby przedstawione w różnych konfiguracjach, łącznie z orkami ;-)
O tak, w Silmarilionie elfy są bardzo dobrze przedstawione, owszem są nadal takie natchnione i w ogóle, ale mają też wiele ludzkich cech, a zazdrość to tylko jedna z nich, gorąco polecam lekturę :-) Bo ekranizacji to się chyba za życia synunia Christopha nie doczekamy. Szczególnie polecam opowiadania o Berenie i Luthien i Dzieci Hurina, najlepsze z całego Silmarilionu.
Dzięki, na pewno przeczytam;D Muszę się zabrać na wakacje w końcu.
Jakby Władca Pierścieni wyglądał jak Gra o Tron to.... nawet nie umiem sobie tego wyobrazić szczerze powiedziawszy.
W takim wydaniu hard jakoś mi to do siebie nie pasuje. W WP chyba jednak nie o to chodzi, to inny rodzaj opowieści, inna tematyka. Tutaj króluje miłość platoniczna. Pewnie Tolkien żyjąc w swoich czasach nawet nie przypuszczał, że przyszli czytelnicy i fani będą dyskutować na temat życia erotycznego elfów. Może gdyby wiedział, że to kogoś zainteresuje to by coś konkretniejszego dopisał ;D
Ja też sobie tego nie wyobrażam. WP to ponadczasowe dzieło, a nie jakaś dziecinada ;-P Jest tam tyle innych wartościowych rzeczy do przekazania, że mi nawet tej erotyki nie brakuje. Przynajmniej w jego dziełach seks jest całkowicie pominięty. Miłość pokazana jest jako wielka moc, która przezwycięża największe zło.
Też mam zamiar na wakacjach poszerzyć tolkienowską bibliografię, trochę tego jest, na szczęście.
No dokładnie, nic dodać nic ująć, tak jest u Tolkiena. Miłość jako uczucie i to jest najważniejsze.
PJ też lubi romanse ;-) Tauriel i Kili, ciekawe jak tu sprawa by się przedstawiała? Bo Kili jak każdy/a widział/a mógłby zauroczyć nawet elfkę, a na pewno takiego pokroju jak Tauriel, bo ona na względy Thranduila (bo ma wszystko wyje..ne) nie ma raczej co liczyć, a taki seksi dwarf to opcja bardzo zadowalająca, a jak wiemy elfki miały zawsze ciągoty do innych ludów ;-) Więc czemu nie? Coś czuję, że w więźniu będzie ją zabawnie rwał ;D A ona mu będzie przemycać jakieś smakołyki i tak się może zacząć love story. Bo Kili jak na krasnoluda to wysoki jest, coś jak Thorin, a Thorin Elrondowi sięgał po pachy, a elfki były niższe niż elfy, więc tragedii nie ma ;-) Także figlować mogą do woli...
Hahah widzę, że już scenariusz sobie całkiem rzyjazny wymyśliłam. Myślę, że możesz mieć rację. Kili może zacząć strzelać jakimiś bajerami do niej, ona się zauroczy bo elfy normalnie się tak nie zachowują i masz... romans gotowy;D
Tylko nie wiem dlaczego ostatnio ludzie piszą, że Tauriel będzie mieć romans z Legolasem. Nie chcę tak...
O kurde! Z Legolasem też?? No niezła laska. Niech się jeszcze weźmie za Barda to będzie mieć komplet ciach z Hobbita i będzie mogła otworzyć cukiernię. :-D
A Kili to widać, że niejedną krasnoludzicę zbajerował, więc jak zobaczy w tym więźniu parę ładnych oczu, to się nie będzie długo zastanawiał. Początkowo będzie chciał ją tylko zbajerować, żeby ich wypuściła, ale że będzie z początku niedostępna, więc będzie się coraz bardziej nakręcał, aż się całkiem zabuja. A ona beznadziejnie zakochana i w królu i w królewiczu naraz, więc w końcu ulegnie tym podrywom z braku laku, a że krasnolud niebrzydki i młody to tym bardziej, będzie rada z takich zalotów, jak każda babka. I w końcu ona też się zabuja.
Hahahah ten scenariusz mi bardziej pasuje. tylko, czy wtedy z Hobbita nie zrobi się Moda na Sukces?
Wiecie co, ja jednak nie potrafię sobie wyobrazić romanu między Tauriel i Kilim. Niby wszyscy piszą, że coś ma być na rzeczy, ale po prostu nadal tego nie widzę, zwłaszcza z jej strony.
Obecnie mogę sobie tylko wyobrazić zauroczenie Kiliego elficą, potem moja fantazja stawia opór.
Naprawdę zaczynam być ciekawa, jak to się potoczy, czy to nie jest robienie wielkiego halo z niczego.
Ja też czuję pod skórą, że to będzie tylko ze strony Kiliego i coś w stylu: Twoje piękne lico cieszy moje oczy piękna pani, zmieniam nastawienie do elfów, ona chce nam pomóc, Thorin no co ty przestań... Tauriel: jesteś bardzo waleczny młody krasnoludzie, twoje komplementy mi pochlebiają, będę cię miło wspominać.
Oparłaby się urokowi Kiliego? Zrobiłby swoje słodkie minki, coś by zagaił, że nie wiedział, że elfki służą w straży i że są jednocześnie takie piękne, wow, że u nich krasnoludzice nie różnią się zbytnio od krasnoludów.
- Ona się zaśmieje, hihihi, zapyta się czy to prawda że mają brody.
- On odpowie, że większość :/
- Ona się jeszcze bardziej zaśmieje i powie jakiś ty zabawny ;-)
- A on: jakaś ty piękna.
- A ona: jakiś ty uroczy.
- A on: Twoje włosy lśnią jak złoto Ereboru.
- Ona: Och jakiś ty romantyczny. YYY Ereboru??
Kili: Ereboru? A tak! No wiesz, gdybyś była tak miła i wypuściła nas z tych lochów. (i tu opowiada jak zły smok odebrał im dom)
Tauriel: Och ty sprośny krasnoludzie! <foch>
To by była pierwsza rozmowa :-D to be continued ;-)
Pamietaj ze elfy elfom nie są równe :) elfy sie dziela na wiele grup z ktrorych kazda sie charakteryzowala czyms innym :) mamy przeciez Nandorów, Laiquendich, Umanyarów i Moriquendi, Vanyarów, Ñoldorów i Avarich :) niekotre byly zawistne, niektore szlachetne inne zas msciwe, nie mozna wszystkich elfow sadzic wg jednej miary :)
Elfy byly piekne, to prawda ale np w trylogi kinowej mogli ladniejsza aktorke wybrac na miejsce Galadrieli... to moje zdanie :)
Mistrz Tolkien nigdy nie sprecyzował jak rodzą się elfy, krasnoludy i Orki. Co do Krasnoludów można mieć podejrzenie, że rodzą się jak ludzie z ojca i matki, ciąży i tym podobnych. Co ciekawe Aule tworząc krasnoludów stworzył siedmiu ojców krasnoludzkich nic nie wspominając o matkach i choć Tolkien pisze z imienia jedynie o jednej Krasnoludzicy Dis to jednak wspomina o nich.
Co do elfów to sprawa wcale nie jest taka prosta. Nigdzie nie ma powiedziane, że elfy rodzą się jak ludzie. Co więcej Tolkien pisze, że elfy rodzą się z "wielkiego uczucia" więc całkiem możliwe, że tworzone są na przykład z światła ( trzeba mieć trochę wyobraźni żeby to pojąć ) coś jak Gandalf przy przemianie z Szarego na białego był tak lekki i prawie przeźroczysty, że król orłów mógł go bez problemu przenieść. Poza tym taka koncepcja pasowała by do charakteru plemienia elfów. Miriel po urodzeniu Feanora była tak zmęczona że udała się do domu Mandosa i mimo że elfy są nieśmiertelne zmarła właśnie z jednego z 3 przyczyn będąc jedną z pierwszych ofiar w Valinorze. . Poza tym dochodziło do krzyżowania się elfów z Majarami ( Thingol i Meliana ) oraz elfów z ludźmi ( Beren i Luthien ) z czego też było potomstwo. Co ciekawe w wszystkich trzech przypadkach był to człowiek i elfica.
Co do orków to nie ma nic wspomnianego o sposobie ich przychodzenia na świat, a sprawę komplikuje nieszczęsny potomek Azoga Bolg który wskazuje że możliwe jest jakieś pokrewieństwo pomiędzy orkami. Trzeba tu pamiętać o specyficznym podejściu mistrza Tolkiena do tematu. To był drobne szczegóły którymi Mistrz nie zawracał sobie nigdy głowy bo nie przypuszczał nigdy, że osiągnie taką popularności, ani że ktoś tak wnikliwie będzie studiował jego dzieła dla niego pewne rzeczy były tak oczywiste że o nich nie pisał natomiast o innych nie pisał bowiem chciał zachować nutkę tajemniczości. Ten pierwszy powód ma miejsce w przypadku orków. Orkowie są masą, czernią, ucieleśnieniem zła i do Hobitta/ Władcy Pierścieni nie mają ani imion ani opisów dlatego też mistrz Tolkien nie zawracał sobie głowy opisywaniem ich rozmnażania.
Elfy rodzące się z wielkiego uczucia, światła.... To tak trochę jak się małemu dziecku tłumaczy, jak zapyta co to jest seks - małe dziecko powstaje, gdy mama i taka bardzo się kochają i wtedy z tej miłości w brzuchu mamy powstaje małe dziecko ;D No faktycznie biorąc pod uwagę konserwatywny pogląd na świat Tolkiena to mogło tak być. Dobrze, że tego tak jednoznacznie nie stwierdził, to przynajmniej wyobraźnia może zadziałać.
Tak sobie myślę, ż pewnie w momencie kiedy elfka stawała się śmiertelna dla człowieka to dopiero wtedy mogła zajść w taką bardziej ludzką ciążę. Elfy takie nieśmiertelne faktycznie mogły powstawać ze światła, jak Calineczka z kwiatka, czy coś w tym stylu.
I trochę to dziwne, ze żadna dziewczyna ludzka w Śródziemiu nie mogła dorównać. Przynajmniej pod względem urody. Jedna na milion mogła sie zdarzyć, tak jak to się zdarzało w mitologii starożytnej Grecji itd. Tym bardziej, że w filmie Władca Pierścieni elfki wcale takie piękne aż nie były. Jedyna Arwena co naprawdę była przepiękna i Liv Tyler się tutaj sprawdziła po prostu idealnie. Ale reszta statystek, które były elfkami to były bardzo, bardzo przeciętne.
Uwazam, że do roli Tauriel Jackson też mógł wybrać lepiej.
Ale mam dylemat! Trochę ta koncepcja że powstają ze światła kłóci mi się z moim naukowym poglądem, że jednak dochodzi do zbliżenia. Ale też nie jest zła, bo tak sobie przypominam, to czy w książkach Tolkiena występują elfickie dzieci? Ja nie kojarzę, choć mogę się mylić. Brak elfickich dzieci może potwierdzać Wasze teorię, że się tworzą z myśli i uczucia czy coś takiego i powstają od razu takie dorosłe. I być może tak było, że elfki zmieniały się cieleśnie wraz ze śmiertelnym życiem. Ale co zatem z tymi półelfami i 3/4 elfami i innymi mieszankami? Kurcze, zawiłe to trochę.
Z tym, że żadna śmiertelna kobiet nie mogła równać się z żadną elfką też uważam, że to dziwne, np Eowina była bardzo ładna i waleczna. Mi się wydaje, że te elfy płci męskiej były raczej zbyt dumne i uprzedzone ;-) by wiązać się ze śmiertelną kobietą, a elfki niebyły już takie dumne, były łagodne i bardziej otwarte, więc może dlatego łatwiej bujały się w mężczyznach.
Ja sądzę, że to mogło być coś pośredniego:
Elfy były nieśmiertelne i jeśli łączyły się w pary, to pewnie na całe "życie". Właśnie tak sobie wyobrażałbym zakochaną parę elfów - snują się po ogrodach, wąchają kwiatki, rozmawiają, grają na instrumentach, śpiewają i kontemplują siebie nawzajem. Nie śpieszą się, bo nie muszą - przed nimi wiele długich lat praktycznie nieśmiertelnego życia. Więc też wydaje mi się, że między parą elfów mogło dochodzić do faktycznego zbliżenia, ale najczęściej, gdy chcieli począć dziecko. I mimo, że mogło to mieć charakter fizyczny, że brała w tym udział "natura", to jednak chęć zbliżenia była bardziej efektem ich uczucia. Raczej koniecznością, na pewno przyjemną dla obu stron, ale nie niezbędną do tego, by okazywać sobie nawzajem miłość.
Choć mogło też dochodzić do poczęcia dziecka bez uczucia, a wyłącznie na drodze fizycznej. Weźmy też takiego Maeglina - jego ojciec, Eol, zmusił do małżeństwa Aredhelę. A to z kolei może się trochę nie godzić o teorii narodzin elfów z wielkiego uczucia i światła.
Z kolei inaczej było z ludźmi - żyli krótko(przynajmniej ci z późniejszych lat) i łatwo umierali. Zakochani mieli niewiele czasu, by nacieszyć się sobą - wystarczyła wojna lub choroba, by rozdzielić ich na zawsze więc musieli też szybko kochać i starać się o potomków. Na jakieś takie elfickie konwenanse, snucie się po ogrodach i wąchanie kwiatków nie mieli zwyczajnie czasu. A pewnie też i ochoty, w końcu różnili się znacząco pod wieloma względami od elfów. Byli bardziej przyziemni, by tak rzec ;)
Więc moim mieszany związek między mężczyzną i elfką był jak najbardziej możliwy, a to właśnie fizyczne zbliżenie umożliwiało poczęcie dziecka.
Tak przynajmniej sądzę ja :)
Kurcze, ale ładnie to opisałeś ;) Faktycznie Twój opis chyba mógłby być najbardziej prawdopodobny. Nawet sam fakt, że elfy są takie nieśmiertelne sprawia, że zachowują się w taki trochę "nawiedzony" sposób. Po prostu się nie spiesza i pewnie gdyby ludzie tak długo mogli zyć to też robiliby wszystko "wolniej". A z moją imienniczką Aredhelą to też czytałam, że było tak, że jej mąż najpierw ją zmuszał, a potem ją zaczarował, czy coś takiego i ona juz mu uległa. Wyszło na to, że ten Eol to niezły gwałciciel był, jak na elfa ;)
"Wyszło na to, że ten Eol to niezły gwałciciel był, jak na elfa ;)"
Hahaha! No widzisz, elfy nie były takie zacne jakby się wydawało! Tak, ja również zgadzam się z kolegą, bardzo ładnie i rzeczowo opisał to, i ja myślę że to było najbardziej prawdopodobne. A nie pamiętam tej opowieści o tym Eolu i Aredhelą, gdzie o tym było? Bym przeczytała :-)
"Silmarillion" -> "Quenta..." -> "Maeglin"
Chociaż jak dopiero teraz doczytałem ten fragment, to tam jest coś takiego:
"Nikt nie twierdzi, że Eol pojął Aredhelę za żonę wbrew jej woli ani też, że przez wiele lat była w Nan Elmoth nieszczęśliwa; wprawdzie z rozkazu męża musiała się wyrzec światła słonecznego, lecz razem z Eolem wędrowała po lesie pod gwiazdami lub pod sierpem księżyca."
Czyli nie taki znowu gwałciciel ;)
Mimo to, Eol jednak poczarował wokół Aredheli tak, żeby trafiła do jego domu. Trochę ją więc jednak zmusił.
Choć nawet ten fragment potwierdza tylko to "nawiedzenie" elfów - wędrowali pod gwiazdami, wąchali kwiatki, itd. I dalej uważam, że elfy bardziej skupiały się na duchowości niż fizyczności, choć jednak ta druga była potrzebna do poczęcia dziecka.
No i nauka dla mnie na przyszłość - jeśli czegoś nie wiesz, to nie podpieraj się wikipedią, tylko doczytaj w książce :)
Dzięki za przypomnienie :-), czytałam Silmarilion, ale już słabo pamiętam, teraz coś mi zaczyna świtać ;-P
Jak już pisałam, Twoje spostrzeżenia są bardzo mi odpowiadają, też tak uważam. Elfy dlatego że były nieśmiertelne, nie musiały się przejmować doczesnymi sprawami, bardziej interesowała ich przyroda i tajniki wytwarzania pięknych przedmiotów, marzyły/tęskniły ciągle za Valinorem, nawet spać nie potrzebowały, więc i te sprawy nie były dla nich naglące. Ale pomimo to, także uważam że nie rodziły się ze świtała czy z kwiatka, tylko normalnie, lecz bezkrwawo, może mniej boleśnie, bardziej pod wpływem siły woli niż sił fizycznych. Był to duży wysiłek umysłowy czy duchowy, choć fizyczny trochę też bo np. Miriel po urodzeniu Feanora, była tak wyczerpana, że odeszła do Mandosa jako pierwsza z rodu elfów, jak gdyby porzucając swoje dziecko, co zaważyło na jego późniejszym losie. Nawet u elfów to działa, brak matczynej opieki.
Zgadzam się w pełni ;) To ich życie było takie łagodne jak granie na harfie. Nie musieli się zastanawiać jak ludzie co dzisiaj do gara włożyć, którą by tu dziewkę zbałamucić tylko żyli w innym wymiarze.
Wątek o Miriel z tego co opisałaś jest bardzo wzruszający i smutny. Skoro po porodzie była wyczerpana i odeszła od dziecka to znaczy, że w ludzkim rozumieniu miała depresję poporodową:) A tak na serio to wychodzi na to, że rodzili normalnie tyle, że tak jak napisałaś bezkrwawo i "czysto". To bardzo smutna historia z tym dzieckiem. Czyli Tolkien nic więcej nie napisał na temat tego porodu, jedynie, że byłą wyczerpana...
Co do Miriel, tylko tak było opisane, nie było szczegółów porodu, tylko, że po poczęciu Feanora, straciła tyle sił, że nie miała sił na nic. Nie chcę więcej zdradzać treści, ale ten Feanor to bardzo ważna postać wśród elfów. To, że wykończył własną matkę to tylko zaczątek jego dalszych poczynań.
Zagłębiając się w życie elfów dochodzę do wniosku, że Tolkien wiedział co robił pokazując ich w taki sposób. Przecież to ich duchowe życie jest naprawdę piękne, takie głębokie i "pełne". Całe swoje siły życiowe i emocje mogą przekazywać w miłości do przyrody, poświęcać temu czas i oddawać się temu. Potrafią w naturze dostrzec więcej niż ktokolwiek inny i mimo, że żyją tak długo to cały czas odkrywają przyrodę na nowo. Miłość między nimi jest jakby tego częścią i nie jest płytka jak u ludzi, nie sprowadza się jedynie do seksualności, ale jest w tym coś więcej. W tym tkwi jakaś dusza, jakby Tolkien chciał usunąć wszystkie zwierzęce żądze z tych istot i rozwinął jakiś szósty zmysł, ponad przeciętny wymiar duchowości nieosiągalny dla zwykłych, słabych ludzi. Takie wędrówki po lesie i oglądanie gwiazd w ich wykonaniu mogło byś naprawdę piękne i wzruszając. Biorąc to pod uwagę trudno sobie wyobrazić kopulujące w lesie elfy, gdzieś w krzakach ;)
A o co chodziło, że Aredhela musiała wyrzec się światła dla Eola i że chodzili w ciemnościach?
Jak Kolega kubanogaj radził "No i nauka dla mnie na przyszłość - jeśli czegoś nie wiesz, to nie podpieraj się wikipedią, tylko doczytaj w książce :)" Już wiem o co chodzi z tym Eolem i Aredhelą :-) Bo Eol bił elfem ciemnym, oni mieszkali w puszczy Nan Elmoth i nie lubili Słońca (stąd ciemne), byli nieufni i skryci, nie zadawali się z nikim. A ta Aredhela była siostrą Turgona Władcy Gondolinu, ale nuda ją dopadła i postanowiła się poszlajać po Śródziemiu ;-) i zawędrowała aż do tej puszczy. Ten Eol ją zauważył, zabujał się od razu i rzucił na nią czary żeby doszła do jego kuźni i jak już doszła, to ją zaprosił na winko i na pogawędkę ;-) No i z tego gadania się ochajtali i mieli syna Maeglina, który też nieco nawyrabiał.
Razem mieszkali w puszczy Nan Emloth, gdzie nie docierało światło słoneczne. Eol wolał mieszkać w mroku, lubił noc i półmrok pod gwiazdami. Pewnie nie lubił też wychodzić na słońce, więc spacerowali tylko w ciemnościach.
A Aredhela była "Białą" Księżniczką Noldorów, więc musiała wyrzec się światła, które pewnie lubiła pod wszelkimi postaciami ;)
Nie wiedziałam, że w Śródziemiu były różne jakby "rodzaje" elfów. Elfy takie niebiańskie stworzenia lubiły ciemność, to dziwne. W prawdzie jak czytałam Hobbita, to Mroczna Puszcza też była opisana jako miejsce bardzo ciemne, straszne, upiorne wręcz, krasnoludy i Bilbo mieli problemy, żeby się odnaleźć w tych ciemnościach nawzajem. Tylko już nie pamiętam, czy ta puszcza była taka ciemna przez to, że siły zła zaczęły na nowo się odradzać i zasiedlać tamte tereny, czy po prostu tak było od zawsze. Pamiętam, że tamtejsze elfy też nie lubiły za bardzo gości itd. Ale z tymi "ciemnymi" elfami to już w ogóle nie wiedziałam, dziwne to takie, że elf może nie znosić światła słonecznego.
No tych rodzajów eflów to było trochę. No tak bo zanim Ci Valarowie stworzyli Słońce i Księżyc to na niebie świeciły tylko gwiazdy, więc ciemność dla elfów był czymś naturalnym, większość polubiła Słońce, ale ci bardziej konserwatywni to już nie i dlatego mieszkali w takich gęstych puszczach. Śródziemie z na początku wyglądało zupełnie inaczej niż w Trzeciej Erze (Hobbit i Władca Pierścieni). Nie za bardzo ogarniam tolkienowską geografię i nie mam pojęcia co gdzie kiedyś leżało ;-P Ale elfy to się dzielą na tych którzy dotarli do Valinoru i Ci którzy nie chcieli bądź z innych przyczyn tam nie dotarli. To jest główny podział, poza tym są Noldorowie, to elfy które opuściły Aman i wróciły do Śródziemia w różnoraki sposób (szczegóły w Silmarilionie :-) A ci elfowie którzy zostali w Śródziemiu też podzieliły się na różne szczepy, ale teraz nie pamiętam jakie :-)