Nie rozumiem, dlaczego po obejrzeniu tego filmu ma się wrażenie jakby PJ chciał nam powiedzieć "Patrzcie jakie CGI umiem zrobić!". Ten film to jawny przerost formy nad treścią i jest pełen fabularnych faux pas'ów, i to nie tylko pod względem zgodności książki i filmu (faktycznie miejscami nie tyle odbiega od Tolkiena, ale wręcz mu przeczy), co zwykłych uproszczeń, mało tego, żywcem zerżniętych z WP. Ale konkrety:
- początek filmu, aż do Mrocznej Puszczy jest świetny, dynamiczny, ale wciągający (aczkolwiek bardzo dziwne i naiwne rozwiązanie z odnalezieniem chatki Beorna. Ucieczka przed nim samym to była po prostu pomysł na "kolejną akcję", ale sam Beorn minął tak szybko, że cały czar jego postaci, chatki itd. prysł w mgnieniu oka),.
Chwilę później dzieje się coś dziwnego. Pd Puszczą Azog dostaje informację, że ma jechać do Dol Guldur. Ścigając ekipę w tej chwili jest w jej północnej części, a chwile potem, tej samej nocy, znajduje się w twierdzy (mimo, że leży ona hen, hen, hen, na południowo-wschodnim jej skraju). Jak on to zrobił? ;).
- romans Tauriel i Kiliego. Ehhh, dlaczego jak PJ chciał coś wymyślić swojego aby zapełnić czas na ekranie, ucieka się do najbardziej eksploatowanego wątku jakim jest romans? Nie lepiej byłoby rzucić scenę jakieś opowieści Thranduila i przeszłości (jakąś z Silmarilionu na przykład), aby zrobić klimat i puścić oko do fanów? A tu nie dość, że zaprzeczenie idei Tolkiena (toć to było nie do pomyślenia, aby w tamtych skłóconych czasach mogło dojść do takiego "rasowego mezaliansu"), to jeszcze wydaje się to być naiwne i jakby pod nastolatków (najśliczniejszy z krasnoludów i śliczna elfka), czy to nie pachnie tandetą i maksymalnym uproszczeniem?
- ucieczka z Mrocznej Puszczy. Masakra. Ta scena wyglądała jak level ze zręcznościowej gry komputerowej. W niektórych ujęciach wręcz brakowało miarki poziomu życia Legolasa, ilości strzał, siły i a z boku przycisku "save game". O Bomburze przemilczę....
- scena Tauriel i Legolasa na skale. Dwoje elfów, odbywa rozmowę, gdy Tauriel przemawia słowami Merry'ego (tak, tak, zdanie że są częścią tego świata to parafraza zdania, Merry'ego do Entów, gdy nie chcą się angażować), i co dalej? Dwoje elfów wypowiada wojnę wszystkim orkom Śródziemia. WTF? Legolas, który zdaje się nienawidzić krasnoludów i nie ma żadnego swojego interesu, żeby narażać życie kosi orków w Laketown na lewo i prawo, mało tego, rzuca się w pościg za Bolgiem jakby ten zabił mu ojca. No ludzie, elf stracił zdolność myślenia czy jak?
Chwilę później. Pomijam już nawet strzałę z Morgulu. Ale idzie sobie krasnoludek i pod zagrodą świni zrywa Athelas (sztuk jedna), który czeka tam chyba na nich. Dalej. Tauriel leczy Kiliego - i to kolejne kopiuj-wklej z Drużyny, i sceny z Arweną...nawet muzyka jest ta sama chociaż elfica z innego szczepu. To ma mnie zaskoczyć? To ma być świetna fabuła? To już było.....
- Kili nie płynie, bo chory, Fili nie płynie, bo brat zostaje, trzeci krasnolud zabalował i zaspał....a co tam robi czwarty? :->
- Smok. Fajny, do momentu wejścia krasnoludów. Faktycznie jego scena i Bilba przywraca nadzieje na porządne zakończenie.
Nadzieja pryska, gdy wchodzą krasnoludy. I to nie tylko nadzieja, ale sens całego tego filmu jak i poprzedniego pryska.
Powiedzcie mi, co to za logika? 12 krasnoludów jedzie do Shire, aby przekonać hobbita, żeby wszedł za nich do Samotnej Góry. Po kilku tygodniach wędrówki, dochodzi do wypełnienia zadania, hobbit wchodzi. Ale po chwili krasnoludy uświadamiają sobie, że może obudzić Smoka (chociaż nie wiedzieli, czy on śpi czy nie) i zginąć, więc idą go ratować, narażając się na pewną śmierć. Pytanie, po co im był hobbit, skoro i z nim i bez niego, weszli do Góry? Czy PJ, ma mózg z CGI? Tolkien zostawił krasnoludy poza Górą i słusznie, bo po to wynajęli Bilba, żeby odwalił brudną robotę, i to nie przez brak odwagi, ale przez rozsądek, nie wchodziły one do Góry. A tu okazują się totalnie głupie i ruszają jako ostatni królewscy przedstawiciele na właściwie egzekucję.
Niestety jeden absurd prowadzi zaraz do kolejnych. Smokowi od wejścia krasnoludów IQ spada o jakieś 90%. Mało tego traci węch!! Jak to? Smok wyniuchał ich poza ścianą, a nie może ich wyniuchać gdy przechadzają się pod jego brzuchem. Następnie daje się podejść jak dziecko, nawet tym krasnoludom, którzy nigdy w Samotnej Górze nie byli, a doskonale widzieli jak się poruszać po pałacu. Scena uruchamiania pieca, i próba zatopienia Smoka w złocie to nie mniej, nie więcej, a parafraza sceny z "Obcego 3", gdy po gonitwie w tunelach, chciano zatopić kosmitę w ołowiu. Pomysł identyczny, i chyba służył tylko temu, żeby pokazać jak fajnie wygląda "złoty smok". Po próbie smok, zamiast ubić całą gromadkę, leci się zemścić...na pobliskim miasteczku, na ludziach którzy de facto nic mu nie zrobili. Ehhh.....
No i na koniec, słowo o technicznych walorach. Muzyki praktycznie nie było. Liczyłem, że usłyszę po raz kolejny świetny temat z NP, ale on gdzieś zaginął, wraz z całą ideą i mistycyzmem podróży do Góry. Reszta muzyki jest jakby jej nie było. Piosenki końcowej nawet nie skomentuje....
Efekty, za dużo i nie tam gdzie trzeba. Ewidentnie PJ chce pokazać do czego współczesna technika jest zdolna, ale dlaczego traktuje Hobbita jak królika doświadczalnego? Myślę, że dlatego, że to nie do końca jego dziecko, i od początku nie chciał go nawet adoptować. I dlatego w scenach walki "one to one" mamy kupę sztuczności niedorastającą do pięt walce Aragorna i Lurtza z DP. Ciągle gdzieś wstrzeliwują się elementy CGI, nawet Legolas na koniu jest komputerowy....Dobrze, że Jacson nie zrobił sobie komputerowej marchewki, albo sam siebie nie zrobił jako efekt specjalny. Szkoda, bo autentyczność filmu siada niemiłosiernie.
To tyle. Do omówienia została jeszcze efektowna, lecz też niestety dziurawa scena w Dol Guldur, ale o tym może później.
Ja nie szukam dziury w całym ale ta część jest o oczko gorsza od jedynki.
Zaletą są na pewno efekty specjalne a w szczególności Smaug który wygląda i porusza się doskonale.
Sceneria jest również jak zwykle u Jacksona genialna , efekty 3D w normie ale czegoś mi w tym filmie zabrakło jakiegoś klimatu lub czegoś innego.
Wyszedłem z kina lekko zawiedziony brakło mi wyrazistości w zachowaniach postaci , nawet dramatyczne sceny są mało wiarygodne.
I zgadzam się z zarzutem że efekty techniczne przesłoniły Jacksonowi pracę nad treścią filmu.
Pierwszą część trylogii oceniłem na 9 drugą na 8 i mam nadzieję że trzecia zasłuży na 9 lub 10.
Spoko, ja tak na luzie no nie :) Film mi się podobał, tyle. Dziękuje użytkownikowi jakiemuś tam za nazwanie mnie faszystą. Wybacz nie skomentuję tego, bo szkoda mi czasu na dyskusje z Tobą.
Wykrzykujesz tutaj jaki to film jest słaby itd. Wszyscy już to chyba przeczytali o kilka razy za wiele, daruj sobie.
Co do Smauga i jego nieudolności ciapowatości, pozwolę sobie zacytować kolegę:
"Leżał sobie taki smoczek i spał przez ostatnie 100 lat na kupie złota, i nie ruszył tyłka ani razu, to mu się zaczęło w końcu potężnie nudzić. Jak wreszcie trafiła mu się okazja żeby się ruszyć, czy to dziwne że smakował ją sobie, powoli? Najpierw konwersacja z hobbitem, potem zagroził słownie że kończy zabawę, i hobbit mu uwierzył, jak było w planie - a zabawa toczyła się nadal. Więcej krasnoludów, pobawimy się z nimi. Ale to delikatne stworzonka, więc trzeba uważać jak z jajkiem żeby przypadkiem nie zrobić im krzywdy. Te wszystkie ciosy, wycelowane tak żeby wypadły o kilka metrów za blisko, te płomienie puszczone tak żeby osmalić ale nie spopielić. Thorin stojący na paszczy smoka przez co najmniej kilka sekund, gdy wystarczyłoby kłapnięcie. Wózki z węglem zapewniły mu być może delikatny masaż, ale ani na chwilę nie stracił panowania nad sobą. Żadnych odruchów, żadnych niepotrzebnych ruchów, żadnych ryków, żadnej paniki, żadnej wściekłości.
W zabawie sugeruje hobbitowi że poleci i spali miasto, żeby sprawdzić reakcję. Reakcja jest bardzo pozytywna, więc decyduje że pobawi się z hobbitem, paląc miasto, wracając, opowiadając mu o tym i być może towarzysząc potem mu bądź niosąc go by obejrzał skutki. Thorin i spółka zajmują mu 5 minut swoją gorącą kąpielą, i ma okazję popodziwiać przez chwilę ładną statuę z płynnego złota. Thorin wygłasza patetyczne teksty o zemście, smok odpowiada, niemalże automatycznie, sugerując że palenie miasta to będzie zemsta, z czystej elokwencji bo wrócił już do pierwotnego planu bawieniem się hobbitem, który tak składnie mu odpowiadał jak już nikt od dawna. I odlatuje. Cały czas znakomita zabawa, jak kot myszą, chociaż myszy może tego nie widzą. Ani na chwilę smok nie był poważny, aż do końca tej części."
Lepiej bym tego nie ujął :)
Tu nie chodzi o fanów i niezgodności z książką, tylko o to, że wszystko co wymyślono nowego, lub to co zmieniono, jest tak bardzo nieprzemyślane, że miejscami wydaje się być wymyślane bez wzajemnego powiązania. Dlatego w jednej chwili bohaterowie zachowują się tak jak powinni, a zaraz potem jakby ujęto im zdrowego rozsądku. Jest całe mnóstwo takich "kwiatków", ale za to jest cała masa komputerowego badziewia.
Dziś, po wczorajszym szoku, jakim była dla mnie druga część, obejrzałam jeszcze raz pierwszą i już mi się przypomniało ze co cenię PJ. Emocje w pierwszej części aż kipiały- obejrzałam ją dziś po raz czternasty i wciąż te same fragmenty mnie poruszały. W drugiej części tego absolutnie nie ma. I to jest chyba największy problem...
Sam Tolkien zapewne by zgubił szczękę z wrażenia - o ile w tej kiepskiej grze zręcznościowej rozpoznałby swojego Hobbita... :P
Ekranizacją tego nazwać nie można. Ewentualnie luźną adaptacją, a najprędzej "filmem na motywach...".
Jackson zrobił film dla nikogo. Podczas seansu na którym byłam dwójka dzieci wyszła w histeri [z rodzicami, bez histerii], na widok latających głów orków i temu podobnych,. Więc film zdecydowanie nie dla dzieci. A jak na film dla dorosłych jest żenująco infantylny.
O braku logiki już w tym wątku pisano, więc nie będę powtarzała.
Tak prawda.
Piotruś Dżekson jest miernym reżyserem, za to mistrzem PR, reklamy i marketingu. Więc pewnie i na tym "dziele" wykosi miliony... A że ma w odwłoku Mistrza słowa, którego świat przeinacza i wypacza... Takie życie...
Right. Fakt jest taki, że nie ma bata, żeby nakręcić to idealnie i ku zadowoleniu wszystkich :)
Jednym się spodoba, to inni się przyczepią etcetera.
Druga rzecz, gdyby reżyser trzymał się w 100% książki , to film byłby malo atrakcyjny dla szerszej publiki.
Zadowolił by może fanów, owszem, ale nie przyniósł zysku, a niestety w szołbyznes chodzi o kasę a nie radość Tolkinowców :) imho.
trafiasz w sedno, to jest film dla wszystkich, a nie wyłącznie dla tych , co książkę znają na pamięć. Większość widowni to 7 - 8 latki z rodzicami, przy czym jedni ani drudzy książki nie czytali, a bawią się świetnie. Ja książką zachwycałam się mając lat 10, teraz nawet chciałam kupić, żeby sobie odświeżyć, ale jak przeczytałam, że ma niewiele wspólnego z filmem, to jakoś mi się odechciało. Świetny film dla całej rodziny:)
Zgadzam się, w tym filmie jest tak duzo absurdalnych nielogicznych i idiotycznych scen ze człowiek zastanawia sie jak mozna bylo to nakrecic.
Dziwne pytanie.
Oczywiście, ze DLA KASY, tylko i wyłącznie o to mu chodzi - żeby przyciągnąć do kin: młodzież w wieku szkolnym, wielbicieli akcji, wielbicieli romansów, dziewczyny piszczące na widok Orlando, mężczyzn którzy będą chcieli sobie popatrzeć na Taurielę. Fani Tolkiena to przy tym tak nieliczne grono, że zawracanie sobie nimi głowy nie ma większego sensu.
Jackson zagubił w tym oryginał, ale też niemal wszystko, co kiedykolwiek miał przyciągającego w Śródziemiu. A co najśmieszniejsze, kasy pewnie wpadnie mu mniej niż kiedy kręcił WP i tylko wątek szalejących za skarbami Thranduila i Thorina sporo na tym zyskał - PJ już dobrze wiedział, jak to realistycznie przedstawić.
Może masz rację, ale dlaczego skoro zrobił WP dla fanów i odniósł tak ogromny sukces...
Bo kiedy brał się za Władcę - miał "sławę" reżysera Martwicy mózgu wyłącznie. I WIEDZIAŁ, że robi film głównie, albo nawet wyłącznie dla fanów Tolkiena. Dopiero ukces Władcy, sukces nie tylko wśród fanów literatury, ale ogólny sprawił, że kompletnie nikomu [poza wąską grupą miłośników "pseudopsychologicznych" makabresek] facet został okrzyknięty "geniuszem", "talentem" itd. A teraz, biorąc się za Hobbita robi to już z pozycji gwiazdorskiej, dysponując kasą i środkami, przy których pierwowzór literacki może sobie powiesić w wychodku.
A na marginesie - czy ktokolwiek oglądał jakies spektakularne sukcesy pana Piotrusia Dżeksona NIE PODPARTE nazwiskiem Tolkiena?
Cieszę się, że nie tylko ja miałam takie odczucia wychodząc z kina. Dopisałabym jeszcze nieścisłość odnośnie teleportacji Azoga.. A mianowicie: w pierwszej części orły przeniosły bohaterów hen hen daleko na skałę mieszczącą się nieopodal chatki Beorna.. A jednak w drugiej części Azog już ich tam ścigał.. Jak? może na skale czekali parę dni aż ich dogoni? albo Gandalf zapomniał drogi do chatki Beorna?;)
Pierwsza część Hobbita była magiczna.. muzyka, krajobrazy, piękna narracja Bilba, długie rozmowy przy których widz mógł odpocząć i upajać się pięknem filmu..
Druga część Hobbita to ciągła ucieczka, ciągła akcja, wątki tak szybko się zmieniały, że w niektórych momentach można było się pogubić.. A tak pięknie mogła wyglądać biesiada u Beorna ze zwierzętami podającymi do stołu lub biesiada elfów w Mrocznej Puszczy.. Za mało było Hobbita w Hobbicie..
Niestety mam mieszane uczucia.. Film mi się podobał, bo to Hobbit, Tolkien, Peter Jackson.. Jednak po obejrzeniu filmu pozostał niedosyt i lekkie rozczarowanie..
Dobrze,że są tacy ludzie jak Wy, którzy piszą to wszystko,co czuję za mnie, bo mi przez palce nie przechodzą takie smutne rzeczy!:( To samo myślę szapciamm!
A teraz jeszcze powiedzcie,bo widzę, że zostało to pominięte, albo ja nie doczytałem ,ale przecież Legolas...to nie Legolas!:(
Nie, nie mogło być sceny ze zwierzętami podającymi do stołu, mówił o tym sam Jackson - Orły nie gadają więc i inne zwierzęta nie przejawiają ludzkich cech - już co niektórzy narzekają, że gadają Trolle i smok.
w pierwszej części ludzie narzekali na przydługie dialogi, teraz na zbyt wartka akcje. Nie dogodzisz.
dla mnie największym wtf było polowanie na Barda przez straż, za co? za porażkę w wojnie na słowa z liderem krasnali?
wątek romansu jest absurdalny, tak samo zachowanie Legolasa - zamiast uśmiercić konkurencję odgrywa ciepłą kluchę...
Gandalf w roli tombraidera, też bez ładu i składu
największą wadą filmu jest jego długość - ten film powinien być o połowę krótszy
Jackson ma mózg z CGI! Tak! ;D
Świetnie mi się czytało tą recenzję - prawdzie w oczy, Hobbit 2 to chłam.
Powiem tyle, że gdyby ten film zrobił inny reżyser to zostałby zrównany z błotem!! Ktokolwiek czuł klimat tego filmu? Najciekawsze momenty jak spotkanie Beorna trwało pięć minut, gdzie jest to jedna z ciekawszych postaci Hobbita. Pająki też zostały przez reżysera zniszczone, że nie wspomnę o wejściu do miasta to już było totalne nieporozumienie... Nawet nie sugerując się książka to film jest wydłużany na siłe przez co traci swój klimat...
Ten też powinien zostać zrównany, a zamiast tego wszyscy reklamują, że film twórcy WP, ta cała machina jedzie chyba w większej części na renomie... No nie mieści mi się w głowie po prostu jak mając taki potencjał i możliwości do tego stopnia odwrócić wszelkie przesłanie i sens jaki miał się zawrzeć w PS, jestem w kompletnej kropce. :(
Jestem świeżo po lekturze " Hobbita ", którego przypomniałem sobie specjalnie przed filmem i nie powiedziałbym, że wizyta u Beorna jest jedną z najciekawszych scen, samego Beorna też jest w książce niewiele, jest to postać ważna, choć drugoplanowa, podobnie jak Bombadil
gdyby Bilbo biegał pomiędzy pająkami i śpiewał, wyglądałoby to komicznie, pamiętajmy o dynamice scen w filmie, która musi być inna od tej książkowej poszerzenie roli Barda i samego Esgorath wypadło, moim zdaniem, rewelacyjnie.
Chcę tylko odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Legolas kosi orków w Laketown i czemu rzucił się w pościg.
1. Bo jest zabujany w Tauriel i chciał za nią pójść, żeby jej pomóc - nieważne, co by robiła.
2. Czy to nie oczywiste? Przecież to chyba jedyna postać, która NIGDY nie oberwała, która jest przekokszona tak, że już bardziej nie można. I jakiś plugawy ork tak po poharatał, aż aż mu KREW poleciała z nosa. To niedowierzanie na twarzy Legolasa, ten szok. No jak to? Jakiś brudny ork tak nim rzucił, że aż KREW Z NOSA POLECIAŁA? Toż to obraza majestatu! : D
No, ale czy to nie jest naiwne? Zresztą jak elfowie wyrażają sobie miłość? Jeśli tak jak Legolas podbijał do Tauriel (cała masa zimnych spojrzeń, i podglądanie ukradkiem) to ja nie wiem gdzie ten trójką miłosny?
Poza tym, z tego by wynikało, że poszedł z nią, by pomóc temu, kto może mu ją odbić, a tutaj pada jedno zdanie, a Legolas porzuca królestwo, ignoruje rozkaz ojca i jedzie na samowolną bitkę. To przeczy naturze elfów.
Spędził z nią prawdopodobnie kilkaset lat. Poza tym nie musi być wylewny, w końcu to książę i syn zimnego Thranduila - pewnie nie zwykł zbyt gorąco okazywać swoich uczuć. On jej miłości nie wyznał, ale we wszystkich scenach, w których rozmawiają, wyraźnie widać, że jest zazdrosny o Kiliego. Z drugiej strony, on i Tauriel nie są jeszcze kochankami, nawet nie wyznał jej miłości, zważywszy na to że król musiał poinformować Tauriel, że jego syn ją "lubi".
Pada jedno zdanie, bo to film, a nie serial i wszystko musi ulec przyspieszeniu. Ale zdanie jest znaczące - Tauriel podaje sesnowne argumenty, dla których elfy nie powinny patrzeć tylko na własne podwórko, ale pomóc innym. A że słowa te dodatkowo padają z ust ukochanej - nie dziwota, że dał się przekonać. Poza tym pewnie nie chciał, żeby coś jej się stało.
Moim zdaniem jest tutaj niestety dużo racji. Szczególnie CGI daje się we znaki.
"ucieczka z Mrocznej Puszczy. Masakra. Ta scena wyglądała jak level ze zręcznościowej gry komputerowej. W niektórych ujęciach wręcz brakowało miarki poziomu życia Legolasa, ilości strzał, siły i a z boku przycisku "save game"." to było najlepsze, śmiałam się z tego, ale to pawda niestety. Nie rozumiem też po co Legolasa na koniu podrasowali komputerowo. I ta marchewka komputerowa też wymiata:D
Hahahahaha, poprawiła mi humor ta recenzja po tym KOSZMARZE jakim był dla mnie film. Racja, racja, racja, racja, amen.
Dodałabym tylko, że smok wyglądał jak pies z Niekończącej Się Opowieści a Tolkien przewraca się w grobie widząc ten "romans" Killiego i tej, wymyślonej, jak jej tam. No ludzie kochani powiedzcie mi, bo może mi za mało zostało z lektury Tolkiena, gdzie i w której jego książce była chociaż malutka wzmianka, że taka genetyczna mieszanka jest w ogóle możliwa?! Dobrze, że chociaż PJ nie pokazał ich razem w jednym shocie bo ciekawe jakby utrzymał te konwencję romansu z love-boyem sięgającym swojej, ach, wybrance do pasa.
Ja miałam ochotę wstać, NIE NACISKAĆ "save game" i wyjść.
Beorn pominięty, bo to, co zaprezentowano w filmie, to po prostu obraza tej postaci, Gandalf jakiś mało zaangażowany, Elfy skaczą po trzymetrowych drzewach i upijają się winem, chociaż w WP Legolas wypił z pół beczki i zaczęły go dopiero mrowić palce, Saurona wyciągnęli z "grobu" na potrzeby posklejania tej fabuły w całość...wtf?
Ja naprawdę rozumiem, że "Hobbit" był dość krótki i trzeba było pewne wątki rozwinąć ale na Boga, nie rozumiem dlaczego trzeba było to zrobić w tak toporny sposób. Jestem rozczarowana, choć pierwsza część podbiła moje serce tak, jak cała trylogia WP. Nie wiem nawet, jak to ocenić...
Genetyczna mieszanka - nikt nie twierdzi, że Tauriel i Kili będą mieli dzieci.
Pijane elfy - tak właśnie było w książce. Tak jest, Tolkien napisał o schlanych elfach, co posnęły od nadmiaru wina. Wyjaśnił to tym, że wino z Mrocznej Puszczy jest wybitnie mocne. A Sauron faktycznie siedział w Dol Guldur w tym czasie. Dopiero później przeniósł się do Mordoru.
Elfy to jeden gatunek, krasnoludy drugi- jak inaczej to określisz? Moim zdaniem pomieszanie genetyczne to jedyne, dobre określenie. Przecież to nawet nie były te same rasy.
Wiem, że się pospijali w "Hobbicie" ale jakoś wyjątkowo mnie to raziło w tym filmie- pół godziny i elf leży po tym winie- w WP pół nocy i Legolas się martwi, że zaczęło na niego działać...Chyba nie chciałabym takiego wina spróbować :)
Skoro ludzie i elfy mogą się zakochać i - co więcej - mieć dzieci, czemu nie mogą tego zrobić elfy i krasnoludy?
Po pierwsze, bo spróbuj to sobie wyobrazić. Po drugie, bo Tolkien, choćby w Silmarillionie pisał o miłości człowiek- elf i okej. Na miłość między elfem i krasnoludem się nie natknęłam- chyba, że niedoczytałam. Czytając o różnicach między tymi rasami- jakoś ciężko mi sobie wyobrazić taki związek. Gdyby to odnieść do rzeczywistości- to przychodzą mi do głowy same niesmaczne porównania...
Ale Tolkien lubił też pisać o czystej miłości. Jeśli popatrzymy na związek Tauriel-Kili jak na potencjalną parkę, która ma się rozmnażać, to faktycznie pomysł dziwny. Ale jeśli poprzestaniemy tylko na tej legendarnej miłości "wystarczy mi twoja bliskość, nie jest dla mnie ważne jak wyglądasz" - to dlaczego nie?
Żeby nie było - jestem antyfanką romansów w ogóle, ale pomysł jak pomysł - niech się tam kochają. Książkowy Gimli na widok Galadrieli oniemiał z zachwytu i zaczął tańczyć ze szczęścia, jak usłyszał od Gandalfa, że piękna pani z Lorien śle mu pozdrowienia.
To był raczej czysty zachwyt- tak, jak się zachwycamy np działem sztuki, bo Galadriela jako Pani Światła i powierniczka Jednego z Trzech była rzeczywiście piękna.
W WP wiemy, że Aragron z Arweną mieli dziecko. I właśnie dlatego ten pomysł w Hobbicie był poroniony od samego początku. Bo NIE DA SIĘ patrzeć na Killiego i tą tam i nie wyobrażać sobie- okej, i co dalej? Miłość, romans, ślub(?), dzieci (???)?
Co ty tak o tych dzieciach? Pary homoseksualne dzieci nie mają, a jakoś się kochają ;) Poza tym jestem pewna, że Tauriel zginie w trzeciej części i miłość czysta pozostanie miłością czystą.
No i po co było tak profanować książkę? Mógł sobie tego oszczędzić i rozwinąć, przykładowo, Beorna. Uważam, że film by sporo zyskał. Ja wiem, że w "Hobbicie" brak jest żeńskich postaci, ale to jest naciągnięte do granic możliwości. Szczerze mówiąc, lepiej, gdyby poszedł ścieżką Legolas- Tauriel- to już bardziej by mnie przekonało. A tak? Założę się, że masz rację i w 3 części PJ zaserwuje nam piękną scenę pożegnania kochanków- niczym z Romeo i Julii. I zobaczysz- będzie to znowu ze szkodą dla fabuły.
Ostatnio czytałam, że Tauriel i jej chęć walki o dobro innych (nie tylko elfów) ma być ponoć wyjaśnieniem tego, czemu Legolas we Władcy Pierścieni tak chętnie zgłosił się do drużyny. Zapewne jej miłość do krasnoluda będzie też zalążkiem powodu, dla którego zaprzyjaźnił się później z Gimlim. Nie oceniam tego pomysłu, piszę tylko, dlaczego najprawdopodobniej wątek Tauriel wygląda tak, jak wygląda.
Gdybyś nie napisała- to bym się takich motywów w życiu nie dopatrzyła. Ale to tylko potwierdza w moich oczach, że film jest przekombinowany.
Pomyślałem dokładnie o tym samym jak zobaczyłem zwiastuny, że będzie bliższa relacja między Legolasem, a Tauriel. Wtedy wszystko byłoby ok.
Święte słowa. I zawierałoby się to w konwencji Tolkiena. Ale cóż...szczerze, to obawiam się kolejnej części...
Ja obawiam się z jednego powodu. Szykuje się kolejny wylew efekciarstwa w małym przedziale czasowym i jak mi się dobrze wydaje to dwie ogromne bitwy (Bitwa Pięciu Armii i ta o Mroczną Puszczę), które pewnie zajmą 85% czasu filmu. Ale cóż pożyjemy, zobaczymy....
zauważ że jak dotąd krasnoludy są nieśmiertelne - czy to spadają z wysokości i są przygniatane jakimś goblinem, czy to akurat płyną rzeką w niezniszczalnych beczkach. Obawiam się, że jak PJ dalej będzie chciał robić ten film z ograniczeniem wiekowym 7+ to zbyt wiele śmierci również w 3 części nie zastaniesz... ''bo to przypadnie do gustu większej ilości widzów''