Jedno słowo - MASAKRA.
Straciłam kompletnie szacunek do Petera Jackosna. Nie spodziewałam się takiej katastrofy.
Zdaję sobie sprawę, że ludziom, którzy nie czytali "Hobbita" jest to obojętne, jak bardzo Jackson
trzymał się książki, ale dla fanów to nóż w serce. Prócz bohaterów nie było absolutnie NIC
zaczerpniętego z książki... Polecieli po całości.. "Unexpected Journey" jeszcze jako tako trzymało
się treści tolkienowskiej bajki (chociaż też pozostawia wieelee do życzenia), ale to...? To była
tragedia; miałam ochotę wyjść w połowie seansu..
Na chust wątek romantyczny?! Dodatkowo między krasnoludem, a wymyśloną kompletnie z . . . .
elfką?! Okropność. Jeszcze ta sytuacja z zatrutą strzałą... No proszę Was...
Beorn bardziej mi przypominał centaura, niż zmiennoskórego.. Brakowało tylko końskiego zada,
a byłby jak znalazł!
Bard przewoźnikiem beczek?!.. Kpina...
Akcja ze Smaugiem w Ereborze - kompletna paranoja; nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać.
Gonitwa na rzece - również absolutnie masakryczna, nie mająca NIC wspólnego z książką (no
chyba, że same beczki - to tak, ale również tylko połowicznie..)
Wędrówka przez Mroczną Puszczę też była bzdurna... Ci, którzy czytali będą wiedzieć dlaczego, bo
mnie już brakuje ładnych i wolnych od przekleństw komentarzy.
Reasumując, film był katastrofą!! Naprawdę teraz boję się za rok iść na ostatnią część, bo
podczas seasnu mogę zejść na złamane serce. Miałam nadzieję na coś naprawdę ładnego
(chociaż nie przeczę - obrazki są ładne, ale...), lecz doczekałam się przerysowanych bohaterów,
dodatkowych postaci i wątków kompletnie bezsensu i chyba tylko Smaug mnie
usatysfakcjonował...
Wolałabym czterogodzinny film trzymający się wspaniałej fabuły tolkienowskiego "Hobbita", niż
TEGO, co już "Hobbitem" w ogóle bym nie nazwała..
Tyle z mojej strony i przepraszam, jeśli komuś się podobało...
Jestem podobnego zdania,być może dla przeciętnego Kowalskiego który lubi sobie połuszczyć pestki mogłoby się to podobać,ot taki luźny piątkowy seansik tu kogoś gonią tu smok zieje ogniem elf z łuku strzela itp :) Mam prośbę nie zakładajcie oddzielnych tematów na każdą opinię już są dwa ciekawe tematy,za chwilę zrobi się tu straszny bałagan.Pozdrawiam.
Dobra, na wasza logikę film jest gówniany. Oceniajcie go sobie na podstawie podobieństwa do książki i lotra...
jak widać Hobbit to film typu "W imię króla" który także zasługuje na 5... jednak tam efekty są słabe, gra aktorka jest słaba - wszystko jest słabe - fabuła minimalnie ratuje film.
Zaniżać ocenę i czuć się jak krytyk filmowy, ja tego po prostu nie rozumiem. Skoro uważacie że Jacskon zrobił chałę to za 10 - 20 lat zostańcie reżyserami i zróbcie remake Hobbita - ciekawe czy wyjdzie to lepiej.
Bo ludzie, to jest dla mnie paranoja, rozumiem że film pozostawił niesmak ale dlaczego ? Ponieważ ktoś czytał książkę ? Teraz ogląda film, i to jest ważne, to zupełnie co innego... Nie ma sensu wypisywać co było dodane na siłę, czego nie było w książce.
Czasami jak czytam tego typu posty, oraz widzę ocenę to chce mi się przyznać racje Kamilowi, mimo że jestem neutralny...
"Zaniżać ocenę i czuć się jak krytyk filmowy, ja tego po prostu nie rozumiem." Ja tego nie rozumiem. Skoro dałem niską ocenę mam się czuć jak krytyk filmowy?
"Bo ludzie, to jest dla mnie paranoja, rozumiem że film pozostawił niesmak ale dlaczego ? Ponieważ ktoś czytał książkę ?" Właśnie tak :)
"Teraz ogląda film, i to jest ważne, to zupełnie co innego... Nie ma sensu wypisywać co było dodane na siłę, czego nie było w książce." Hobbit jest na podstawie książki, mamy prawo oczekiwać, że będą wątki książkowe tak? A nie ukrócenie ich na maksa, żeby dodać żałosny wątek miłosny.
Tylko czy to, że nie ma tego co jest w książce, znaczy że trzeba obniżyć ocenę ? Np do 5 ? Polskie filmy które są do dupy mają już lepszą - wszystko dlatego że to Jackson, a poprzeczka jest jak najwyżej...
Nie przemówię nikomu do rozumu ale robienie czegoś takie, tzn. wypominanie co było w książce a czego nie ma w filmie jest wręcz niepotrzebne - przez coś takiego ocena jest zaniżona , przynajmniej na IMDB nie robią sobie takich jaj...
Nie, nie tylko. Gdyby to był dodany jeden kretyński i wzięty z kosmosu wątek rudej ... markietanki, która ślini się na widok każdej pary spodni - wszyscy by na to psioczyli, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie obniżałby noty do 5 czy 6 gwiazdek. Ale...
Załóżmy, że wyjściowa nota to 10 gwiazdek - w końcu oczekujemy arcydzieła, nieprawdaż?
- kretyński romans - minus jedna gwiazdka;
- wypaczenie i fałszywe przedstawienie rasy elfów, jak najbardziej sprzeczne z tym, co o nich pisał Tolkien - minus druga gwiazdka;
- przesłodzenie komputerowe i przepakowanie CGI każdego ujęcia - minus trzecia gwiazdka;
- pozostałe zmiany, nie służące niczemu poza upchaniem pomysłów własnych panareżysera - minus czwarta gwiazdka;
- muzyka najwyżej poprawna, ale bez jednego utworu zapadającego w pamięć - minus piąta gwiazdka;
- brak logiki [ileż fatygi wymagało przemycenie krasnoludów do Miasta na Jeziorze, a orkowie i elfowie popylają sobie kiedy chcą po moście nie niepokojeni przez nikogo?] - minus szósta gwiazdka;
- dublowanie scen z Władcy [np. Tauriel mówiąca o konieczności niezamykania się we własnym kraju, a szerszego spojrzenia "zerżnięta" żywcem ze słów Merry'ego do Entów] - minus siódma gwiazdka;
- zidiociały Smaug, który wyczuwa krasnoludy przez skały, ale nie odnotowuje ich obecności pod własnym brzuchem, cały bieg przez płotki kracnoludy contra smok - minus ósma gwiazdka;
- kompletnie wypaczone i nieśmieszne pseudodowcipy - minus dziewiąta gwiazdka...
Zaraz, zaraz, to ile zostało?
1 gwiazdka. Czyli w moich oczach poziom niemieckiego pornosa z późnych lat '70. Cholera zawyżyłam - dałam 5...
Moim zdaniem jest to nielogiczne. Są filmy które zasługują na 5, na 6, 7, 8 oraz 9 i 10 - każde z nich jest w jakiś sposób przedstawione. Oceniając film weź pod uwagę nie tylko to, o czym był film, ale jaki jest także jego gatunek. Trudno w końcu porównać Star Treka do Hobbita.
Później pomyśl za co dajesz minusy, oraz jaka jest twoja skala. Ehh, nie chcę mi się pisać, gdybym miał to wytłumaczyć zajęło by mi to z godz. gdybym do kogoś to mówił, a pisząc wyszło by kilka stron.
Mowa o tym że niektóre filmy są dobre, ale niedocenione, mają zaniżoną ocenę ponieważ ludzie nie rozumieją że film to rozrywka. Chcą czuć się jak zawodowi krytycy, mówić jakie są minusy, a przez to, mimo że film był ok, naprzeciw własnym przemyśleniom dawać dziełu ocenę gorszą, niż na to zasługuje.
Taki patent spotkał na początku Hobbita part 1, a teraz part 2. Ehh, jak się dalej rozpiszę to wyjdę na fanboya - koniec.
A moim zdaniem jak najbardziej logiczne!
I nawet mogę ci napisać za co podniosłam te gwiazdki, do pięciu.
I mam głęboko w nosie gatunek filmowy - oceniam film, czy jest dobry czy zły - i tak samo dobry jak zły może być film fantastyczny, wojenny, biograficzny... Każdy. Z zasady staram się nie porównywac oglądanego filmu z innymi, chyba, że stanowią ewidentną "kalkę", albo remake.
Skalę nie ja wymyśliłam - 10 gwiazdek to pomysł Filmwebu, nie mój. :P
Owszem, niektóre filmy mają ocenę zaniżoną, bo są tzw hejterzy, którzy krytykują wszystko jak leci. Natomiast ja nie staram się dowartościować, poczuć "krytykiem filmowym" czy inne tego typu bzdury.
Napisałam ci konkretnie dziewięć punktów, wszystkie istotne dla oceny ogólnej, które mi się w tym filmie nie podobały. Gdybym chciała "zaniżyć" mu średnią - dałabym 1 - 3 gwiazdki. Tym czasem oceniłam według mojego gustu i odbioru - uczciwie, na 5. Właściwie na 5 minus, ale minusów nie ma. Mogłam dać 4 z serduszkiem [zwykle serduszko liczy się jako plus], ale uznałam, że to by właśnie było zaniżanie - bo ten film ma i swoje mocne strony!
Acz jest [niestety] słabszy niż jedynka...
Hej, olej to, co się tak przejmujesz tymi opiniami. Zauważyłęś że wiele rzeczy sensownie ty piszesz jak I Carmina?
Skończyłem już z tym, nie chcę wbijać się na pole bitewne. Jeszcze ktoś [ja] by ucierpiał hehe.
Jeszcze jedna sprawa. Na ile Pustkowie jest tym czym mialo być? Dziekuje koniec dyskusji
"- zidiociały Smaug, który wyczuwa krasnoludy przez skały, ale nie odnotowuje ich obecności pod własnym brzuchem, cały bieg przez płotki kracnoludy contra smok - minus ósma gwiazdka;" Smaug nie wyczuwał krasnoludów przez skały, tylko czuł ich zapach od Bilba [gdyż on spędził z nimi bardzo długi okres] a co do tego że nie wyczuł ich pod brzuchem - czyli nie potrafił już racjonalnie myśleć, typowa zwierzęca natura w mózgu się uruchomiła.
"czyli nie potrafił już racjonalnie myśleć, typowa zwierzęca natura w mózgu się uruchomiła."
Brak racjonalnego myślenia i zwierzęca natura wciąż nie tłumaczą utraty jednego z najbardziej rozwiniętych zmysłów u Smauga jakim był węch...zresztą niby dlaczego miałyby przestać racjonalnie myśleć? To w końcu inteligentny smok, a nie jaszczurka zwinka.
O, znowu się spotykamy. Witam ;)
Do całości mi się nie chce odnosić, zresztą nie należę do tych, którzy próbują przekonać innych na 100% do swoich racji. Ale zainteresowała mnie jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Pozwolę sobie więc nawiązać:
"- wypaczenie i fałszywe przedstawienie rasy elfów, jak najbardziej sprzeczne z tym, co o nich pisał Tolkien - minus druga gwiazdka"
Możesz przybliżyć swój zarzut? W sensie w jaki sposób spaczeni?
Witam. Mnie nie trudno spotkać, nie ukrywam się i "działam" pod jednym nickiem. :)
Taki drobiazg, jak ścięcie przez Thranduila łbo przesłuchiwanego [oczywiście bezbronnego] orka umknął twojej uwadze? A przecież, kuczę, to TE SAME elfy, które we Władcy mając pieczę nad Gollumem pozwalały mu nocą wdrapywać się na drzewa, bo rozumiały cierpienie więźnia! Jak to pogodzić? W wyobraźni Jacksona, najwyraźniej mozna.
Poza tym w pierwszej części - elfy PRZYBYWAJĄ pod Erebor, oglądają spokojnie reality show w wydaniu Smauga i równie spokojnie wracają do domu, by nie przegapić kolejnego odcinka "M jak Miłość"?
Na wyczyny Legolasa i jego rudej "Mellonki" w drugiej części litościwie spuśćmy zasłonę milczenia...
W efekcie elfy jawią się jako tchórze, zdrajcy, z fanaberiami, zachowujący się jak rozwydrzony dzieciak, nieodpowiedzielni, bezmyślni... itd.
I słusznie. Też wszędzie rejestruję się pod tym samym nickiem ;)
"Taki drobiazg, jak ścięcie przez Thranduila łbo przesłuchiwanego [oczywiście bezbronnego] orka umknął twojej uwadze?"
"W efekcie elfy jawią się jako tchórze, zdrajcy, z fanaberiami, zachowujący się jak rozwydrzony dzieciak, nieodpowiedzielni, bezmyślni... itd."
Oczywiście, że nie umknęło to mojej uwadze. Tylko widzisz, akurat niejednoznaczność i skłonność do okrucieństw, a zwłaszcza niegodziwości, a nawet oszustw, jest czymś, co się tej rasie zdarza. Rzadko, bo rzadko, ale nawet najszlachetniejszych co jakiś czas "ponosi". Przypomnij sobie, co w swoim czasie robili np. tacy Noldorowie - najpotężniejszy i najmądrzejszy przecież odłam elfów, jaki kiedykolwiek istniał.
"Poza tym w pierwszej części - elfy PRZYBYWAJĄ pod Erebor, oglądają spokojnie reality show w wydaniu Smauga i równie spokojnie wracają do domu, by nie przegapić kolejnego odcinka "M jak Miłość"?"
Jak dla mnie to była swojego rodzaju zemsta za zniewagę Thranduila. I akurat w porównaniu z wieloma zbrodniami elfów w historii Śródziemia to nic wielkiego.
"Na wyczyny Legolasa i jego rudej "Mellonki" w drugiej części litościwie spuśćmy zasłonę milczenia..."
Jak uważasz, choć mi akurat ten wątek nie przeszkadzał.
Nie twierdzę, że elfy to wyłącznie szlachetni, mądrzy, dobrzy itd. Nie. Ale... Jakoś jak czytałam zarówno Hobbita jak i Władcę nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że jednak Elfy to istoty w większości górujące nad ludźmi i nie mam na myśli wzrostu. Elfy nie przybyły pod Erebor. Thranduil nie ścinał osobiście jeńców w swoim pałacu. Może ci się podobac ruda zalotnica [jakoś głównie faceci bronią wątku Taurielki. Przypadek? ;) ], ale nie zmienia to faktu, że Lego nie był rozpuszczonym bachorem z fochami. I o ile bywały, rzadko, bo rzadko, ale się zdarzało, związki na lini człowiek - elf, o tyle taka sama relacja [i nie istotne, czy "skonsumowana"] na lini elf - krasnolud? W świecie Tolkiena? No, jeśli uważasz to za "dopuszczalne" to chyba czytaliśmy różnych Tolkienów...
"Elfy nie przybyły pod Erebor. Thranduil nie ścinał osobiście jeńców w swoim pałacu."
Ale za to elfy wielokrotnie zabijali się nawzajem, co jest wręcz największą możliwą zbrodnią w ich przypadku. Byli podli, okrutni, zagubieni - takie rzeczy nie są im obce. Dlatego ta interpretacja jest dla mnie do przyjęcia.
A bardziej cynicznie - przecież Thranduil obiecał orkowi, że go uwolni, i w pewnym sensie dotrzymał słowa, nie uważasz? :D
"jakoś głównie faceci bronią wątku Taurielki. Przypadek? ;)"
Hm, powiem tak: nie uważam, że ten wątek jest jakoś koniecznie potrzebny i niezbędny dla filmu, ale też nie widzę w nim niczego strasznego, więc osobiście jestem przy tym stanowisku bliżej osoby neutralnej :)
"(...)ale nie zmienia to faktu, że Lego nie był rozpuszczonym bachorem z fochami. "
Z tego co pamiętam z książek, jego przeszłość raczej nie była zbyt mocno uwypuklona w prozie...
"I o ile bywały, rzadko, bo rzadko, ale się zdarzało, związki na lini człowiek - elf, o tyle taka sama relacja [i nie istotne, czy "skonsumowana"] na lini elf - krasnolud? W świecie Tolkiena? No, jeśli uważasz to za "dopuszczalne" to chyba czytaliśmy różnych Tolkienów..."
No dobra, takich relacji w prozie Mistrza nigdy nie odnotowano - zgoda. Ale właściwie dlaczego odbieracie kompletnie możliwość zaistnienia takiego uczucia w tym uniwersum (piszę w liczbie mnogiej, bo jesteś którąś z kolei osobą, która widzę, że tak twierdzi)? Bo serio, jakichś specjalnych przeciwwskazań też nie dostrzegłem, chyba że coś mi umknęło... Możesz to jakoś uzasadnić?
Zabijali. W walce. Bratobójczej, okrutnej, strasznej. Ale nie MORDOWALI bezbronnych, u licha! Dostrzeżże różnicę! To tak, jakbyś zestawił np. bitwę pod Sadową [dla wyjaśnienia - między armią Austrii i Prus] z obozami koncentracyjnymi w czasie II WW. Czym innym jest bitwa, potyczka, nawet wojna, a czym innym mordowanie jeńców. Zakładam, że dokładniej różnicy wyjasniac nie muszę? I nie, nie uważam zamordowania jeńca za "uwolnienie", ani tego typu uwag za "dowcipne".
Zwróć uwagę na jeden drobiazg - w świecie Tolkiena kobiety NIE WALCZĄ w bitwie. Wyjątek stanowi Eowina, ale to tez nie z bohaterstwa, tylko szukania albo akceptacji [jako, że zawsze stała w cieniu brata], albo śmierci [po tym, jak ją spławił Aragorn]. Jak ktoś chce walecznych bohaterek niech sobie włączy Meridę Waleczną, albo Tomb Raidera. U Tolkiena walczą MĘŻCZYŹNI. I to też ma swój urok. Kobiety powinny pozwolić mężczyznom na bycie męskimi i nie pchac się koniecznie do wszystkich ról z zasady i tradycji męskich - ale pojechałam! Feministki mnie zjedzą :D
Dzieciństwo i młodość Legolasa nie były zbyt szeroko omawiane. ale raczej nie zachowywał się we Władcy [przypomnę, że w Hobbicie nie występował w ogóle!] jak rozkapryszony szczeniak, wiecznie z pretensjami o wszystko. Wręcz przeciwnie - postępował rozsądnie mimo młodego [jak na elfa, oczywiście] wieku. A tu? Szkoda słów.
We Władcy padają wyraźnie słowa, że porozumienie i sympatia , jaką nawiązali Legolas i Gimli była JEDYNYM i zdumiewającym przypadkiem takiej relacji. Skoro nawet koleżeństwo między tymi rasami w grę nie chodziło - tym bardziej niewyobrażalne byłyby relacje romantyczno - erotyczne. Chyba, że u Jacksona... :P
"Zabijali. W walce. Bratobójczej, okrutnej, strasznej. Ale nie MORDOWALI bezbronnych, u licha! Dostrzeżże różnicę!"
No wiesz, jak dla mnie to nie jest takie proste. Bo nieraz to zabijanie "w walce" było równoznaczne z mordem (tak, znowu czepiam się tych biednych Noldorów :P), a przynajmniej taki jest mój pogląd na ta kwestię. Generalnie chodzi mi o przypadki, w których przy ataku danej grupy siły są tak mocno niewspółmierne, że nazwanie czegoś takiego "bitwą" wydaje się być śmiesznym eufemizmem i rozciąganiem definicji do granic absurdu.
"I nie, nie uważam zamordowania jeńca za "uwolnienie", ani tego typu uwag za "dowcipne"."
Ale ja uważam, dlatego też to napisałem. A jakbyś zauważyła, to i tak było półżartem, więc ten ton naprawdę nie był potrzebny.
"Zwróć uwagę na jeden drobiazg - w świecie Tolkiena kobiety NIE WALCZĄ w bitwie. Wyjątek stanowi Eowina, ale to tez nie z bohaterstwa, tylko szukania albo akceptacji [jako, że zawsze stała w cieniu brata], albo śmierci [po tym, jak ją spławił Aragorn]. Jak ktoś chce walecznych bohaterek niech sobie włączy Meridę Waleczną, albo Tomb Raidera. U Tolkiena walczą MĘŻCZYŹNI. I to też ma swój urok. Kobiety powinny pozwolić mężczyznom na bycie męskimi i nie pchac się koniecznie do wszystkich ról z zasady i tradycji męskich - ale pojechałam! "
Ok, tutaj mnie przekonałaś przynajmniej w jakiejś części. Głównie za antyfeministyczną deklarację <3 I poza tym faktycznie, masz wiele racji, nie patrzyłem na to pod tym kątem.
"Dzieciństwo i młodość Legolasa nie były zbyt szeroko omawiane. ale raczej nie zachowywał się we Władcy [przypomnę, że w Hobbicie nie występował w ogóle!] jak rozkapryszony szczeniak, wiecznie z pretensjami o wszystko. Wręcz przeciwnie - postępował rozsądnie mimo młodego [jak na elfa, oczywiście] wieku. A tu? Szkoda słów."
No tak, ale nie bierzesz pod uwagę tego, że we Władcy po prostu z tego wyrósł?
"We Władcy padają wyraźnie słowa, że porozumienie i sympatia , jaką nawiązali Legolas i Gimli była JEDYNYM i zdumiewającym przypadkiem takiej relacji. Skoro nawet koleżeństwo między tymi rasami w grę nie chodziło - tym bardziej niewyobrażalne byłyby relacje romantyczno - erotyczne."
Przyznam, że ze wszystkich Twoich wysuniętych argumentów ten trafia do mnie najmniej. Sfera uczuć pomiędzy kobietą a mężczyzną jest czymś zupełnie innym niż sfera koleżeństwa czy przyjaźni. To jest coś, co ciężko kontrolować i nieraz wynikają z tego dziwne sytuacje. Dlatego też mogę przyjąć, że to jest niemal niespotykana anomalia, ale sądzę, iż odrzucanie tego a priori nie jest moim zdaniem uprawnione, a jeżeli w ogóle, to nie na podstawie takiego argumentu.
ad. 1. Zabijanie jako takie nie jest dla mnie zabawne, nawet w świecie fikcji. chyba, że chodzi o komary, ale jestem uczulona i puchnę jak poduszka po ukąszeniu :) Więc, choć ciebie to może bawić - moim zdaniem świadczy o bezmyślnym okrucieństwie i totalnie mi koliduje z późniejszą wrażliwością na los jeńca - Golluma.
ad. 2. :D
ad. 3. Niby mógł wyrosnąć, w końcu od Hobbita do Władcy trochę wody upłynęło, ale... Od powrotu Bilba do domu z wyprawy z krasnoludami do wydarzeń opisanych we Władcy upływa około 75 lat. To niejest wiele, jak dla elfa. Czy dość, by z nieopierzonego, rozkapryszonego paniątka zmienić się w dojrzałego, rozumnego mężczyznę? Wątpię.
ad. 4. Sfera uczuć męsko - damskich to oczywiście całkiem inna kwestia niż przyjaźń męska. Oczywiście. Tyle, że według Tolkiena [czyli, kurczę, TWÓRCY tego universum, rasa elfów i rasa krasnoludów się, delkiatnie mówiąc, nie lubiły. I o ile dopuszczalne było zjednoczenie przeciw wspólnemu wrogowi blisko 100 lat później - o tyle kontaktów życzliwych jako takich po prostu nie było. Nie wyobrażam sobie by jakiś elf "poleciał" na brodata krasnoludkę [abstrahując od tego, że kobiet krasnolidzkich było mało [mniej niż 1/3 populacji] a na dodatek część z nich nie życzyła sobie posiadać męża, a wszystkie z zasady nie pałętały się po świecie]. Podobnie nie do pomyślenia jest, by seksowna elfica "poleciała" na krasnoluda. chyba, że takiego jak Kili, czyli kompletnie nie zgodnego z tym, co o krasnoludach pisał Tolkien... Swoją drogą - jakiż inny byłby cel zatrudnienia do roli krasnoluda Turnera, z tymi jego ślicznymi, wilgotnymi oczetami i słodziutkim uśmiechem? Gdyby przypominał krasnoluda [chociażby Gimlego] nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w zainteresowanie nim rudej. :D
1. Taaak, ja wiem. Należę do tych strasznych zwyrodnialców, których znieczuliło współczesne kino xD
"Cause I need to watch things die...from a distance
Vicariously I live while the whole world dies"
:D
3. No to jest ciężka kwestia, bo można by np. wysunąć tezę, że właśnie w ciągu tych 75 lat istniał jakiś okres przełomu "przepoczwarzania się" charakteru Legolasa na poważniejszy, dorastania. Chyba że gdzieś jest napisane, ile miał mniej więcej lat, w jakim okresie wstecz żył, co by mogło ewentualnie zamknąć tego typu furtkę, ale sobie tego nie przypominam...
4. Elfy z pewnością na krasnoludki by nie "poleciały", ok, ale w odwrotną stronę to wygląda trochę inaczej. Przypominam zafascynowanie Gimlego Galadrielą. Ja wiem, że nie tylko o urodę chodziło, ale o nią także, w pewnym sensie. A że elfy i krasnale się nie lubili? Jasne, tylko że wyjątki od reguły w teorii mogą być. Wspominałem o czymś takim jak anomalia. Przynajmniej dla mnie to może być wiarygodne.
A co do wyglądu krasnoludów: Tolkien wprowadził jakieś konkretne standardy ich powierzchowności? Wiesz, chodzi mi o takie ostre. Bo jakoś tak tego nie mogę objąć pamięcią...
ad. 1. Nie twierdzę, że to zwyrodnienie - twierdzę tylko, że mnie to nie śmieszy.
ad. 3. Dokładnie nie jest podana data urodzenia Legolasa. Wiadomo tylko, że na pewno jest starszy od Gimlego, który w chwili przyłączenia do Drużyny ma 138 lat. O Legolasie zaś "album Władca Pierścieni Broń i Wojna podaje, iż w czasie Wojny o Pierścień miał już kilka tysięcy lat.". Jeśli [podkreślam: jeśłi] tak było to 75 lat wydaje mi się zbyt krótkim czasem, by chłopak dorósł.
ad. 4. A tu, kurczę, właśnie elfka leci. I jakoś ci to nie wadzi? A, no tak, te słodkie minki Aidana... :P Co do fascynacji Gilmlego... Jak dla mnie to jednak całkiem co innego. Gimli uwielbiał Galadrielę, uważał ją za najpiękniejszą z pięknej rasy, ale, zaraza, nie wyobrażam sobie, by pozwalał sobie do niej na teksty o sprawdzaniu zawartości portek! Czymś innym jest podziw i uwielbienie piękna w najczystszej postaci, a czym innym flirt z podtekstem erotycznym. I, o ile fascynacja Gimlego wydaje mi się właśnie, wbrew konfliktom "rasowym" i utartemu schematowi możliwa i wiarygodna, to już strzelanie oczkami Kiliego i Taurielki - nie.
Poza tym elenementem i JEDYNYM przypadkiem bliższych kontaktów przedstawicieli tych dwóch ras była przyjaźń Legolasa i Gilmlego. Jeśliby bywały inne serdeczne relacje - nie byłoby w niej niczego wyjątkowego i zaskakującego, wręcz przeciwnie, wszyscy by mówili "Koleżeństwo Legolasa i Gimlego? A cóż w tym dziwnego? W końcu urodzeni podobnie [znaczy obaj z "arystokracji"], a już 100 [czy ileś] lat temu panienka Legolasa poleciała na dalekiego kuzyna Gimlego..."
1. Ok, w porządku.
3. A, no to w takim wypadku istotnie przegięli z jego zachowaniem.
4. Ok, ok, tekstu o portkach bronić nie będę, bo choć mnie aż tak nie uderzył, to rozumiem, że mógł wnerwić. Ale nadal osobiście nie widzę niczego strasznego w ich uczuciu. No ale jak widać, są różne odczucia. A Tauriel nie była tak do końca "panienką Legolasa", i być może ten fakt jakoś zaważył na jej zachowaniu. A co do tego, jakie wnioski wyniesie z tego wszystkiego Legolas, to poczekajmy do 3 części ;)
No, Tauriel nie była do końca "jego panienką", ale rozmowa, jaką przeprowadza z ruda Thranduil - zresztą sztampowa i beznadziejna - świadczy, że była dla Legolasa nie tylko kumpelką od łuku i pościgów za orkami. I jej reakcja na oznajmienie, że on [Thranduil] nigdy nie zgodzi się na taki mezalians - prostej [by nie powiedzieć: prostackiej] strażniczki z królewskim synem też świadczy o tym, że Legolas nie był dla niej tylko kumplem i szefem.
Natomiast w uczuciu Tauriel i Kiliego nie było nic strasznego - poza tym, że byłoby niemożliwe w realiach Śródziemia, w których się, podobno, poruszamy. Ale cóż, w wyobraźni Jacksona mieści się wszystko...
Istotnie, uczucie Kili i Tauriel jest niezwykle problematyczne (czy niemożliwe? Może, ale tak do końca nie jestem przekonany) i w wielu miejscach filmu przegięte, podobnie jak kiczowata i sztampowa scena rozmowy Tauriel i Thranduila - takie typowe zabiegi pod publiczkę rodem z Hollywood. Istotnie, film ma swoje grzeszki, choć ja nie podchodzę do tego tak krytycznie jak Ty, szczególnie iż traktuję jakcksonowskie Śródziemie od samego początku jako coś będącego w mocnym oparciu o prozę Mistrza Tolkiena, ale jest to bardzo mocno interpretacja tegoż reżysera i jego scenarzystów. Dlatego z ostatnim zdaniem Twojego posta zgadzam się w szczególności. Dlatego też przymykam oko na pewne rzeczy. Ot, przyjmuję do wiadomości fakt, że są wtrącenia odautorskie, które mogą się nie podobać, bo istotnie są po prostu kontrowersyjne. Mnie też nie wszystkie się podobają, ale ogólny obraz, który stworzył Peter, uwielbiam. Pewnie dlatego jestem o wiele bardziej tolerancyjny niż wielu innych fanów :)
Cóż, jak sam piszesz: w wielu aspektach film ociera się lub wręcz przekracza granice kiczu, sztampy i hollywoodzkiego blichtru. a w prozie Tolkiena nie masz ani kiczu, ani sztampy, ani, tym bardziej, głupkowatej "holiłudzkości"... Ja w ogóle mam niską tolerancję na typowe zabiegi pod publiczkę, na słitasne scenki rodem ze Zmierzchu itp. Oczekiwałabym przynajmniej poprawności, nie zaprzeczania realiom, zwłaszcza po kimś, kto deklaruje przywiązanie i szacunek dla prozy Tolkiena, a, realnie biorac, jego "poprawki" coraz bardziej oddalają filmy od sedna i sensu tego o czym pisał J.R.R. Tudzież nie zaprzeczania samemu sobie [skoro teraz, w drugiej części Hobbita, Gandalf nawalał się z Sauronem w Dol Guldur, jakim cudem był zaskoczony jego powrotem w Drużynie? Sklerozę ma? Zielem fajkowym się upalił?]...
Masz wiele racji, aczkolwiek nieco kiczu, sztamby i "holiłudzkości", jest nie do uniknięcia w tym przemyśle. Powiedziałbym, że w pewnych kwestiach należy w pewnym sensie iść na kompromis z twórcami. Jak duży? A to już zależy od tolerancji danej osoby w konkretnych kwestiach. Dlatego również w ostatecznym rozrachunku nie zgadzam się z Twoim osądem, lecz go potrafię zrozumieć. Jak mówiłem, mnie jego wizja i tak urzekła, choć oczywiście do WP się nie umywa.
"skoro teraz, w drugiej części Hobbita, Gandalf nawalał się z Sauronem w Dol Guldur, jakim cudem był zaskoczony jego powrotem w Drużynie? Sklerozę ma? Zielem fajkowym się upalił?"
Akurat z tym poczekałbym do ostatniej części. Może to zdziwienie będzie uzasadnione.
Chodzi o to, że razem z Biała Radą wypchnęli Saurona z Dol Guldur lecz nie wiedzieli, że ma już przygotowaną siedzibę w mordorze gdzie kazał odbudować wieże upiorom pierścienia, to dla tego był zaskoczony powrotem Saurona.
Z tym Dol Guldur to faktycznie trza poczekac do "trójki". No ale są inne sprzeczności z LOTRem. Może się wydawac, że błahe, ale jak film robi ten sam reżyser, ci sami aktorzy, kompozytor i w ogóle cała ekipa, wymaga się 100% dokładności. Np. ktoś niżej wspomniał o prologu AUJ, gdzie Frodo idzie na spotkanie Gandalfa, a w FOTR Bilbo nie wie gdzie on jest. Podobnie z pisaniem książki. Zaczyna ją pisac i w "Hobbicie", i we "Władcy...". Na mapie (w AUJ i w FOTR) Smaug ma cztery łapy i skrzydła, w "Pustkowiu..." tylne łapy i skrzydła. Do tego jeszcze trolle wyglądaja inaczej. Wargowie też (choc to myślę można wytłumaczyc inną rasą). Bilbo opowiada dzieciom przygodę z trollami, którzy się spierali jak przyrządzic jego i krasnoludy, a w AUJ hobbit gra na zwłokę i to on jest "bohaterem". Ja bym tam wolał podkreślic swoje zasługi. Do tego jeszcze oczoj**ne oczy ADHD-Legolasa. Pewnie sa jeszcze jakies niespójności, ale na razie więcej nie zauważyłem.
proponuje ci myslec samodzielnie,zamiast dopingowac homoseksualny zmysł super krytyka raczka,ktory to nazwał hobbita landszaftem:)..tego samego krytyka,ktory zjechał od szmir kiczu i tandety pulp fiction...
ten film jest genialny..duzo lepszy od ksiazki...(czasy w których ksiazka była lepsza mineły bezpowrotnie)..nie ma na swiecie nikogo,kto mogłby nakrecic to lepiej...zwroc uwage jak zasuwa kamera,jakie sa dbałosci o szczegoly,jaki ogrom pracy to wszystko kosztowało...ten film to ferrari wsrod filmow,a ty sie czepiasz,ze nie ma w tym ferrari uchwytu na napoje...
po drugie kto ci powiedział,ze film ma byc taki sam jak ksiazka..?bardzo dobrze,ze dodał cos od siebie,to czyni film ciekawszym...
Nie oglądam ani nie słucham pana Raczka i nie obchodzi mnie przed kim on spodnie zdejmuje - jak niby jego homoseksualizm miałby wpływać na ocenę filmów? Doopą je ogląda?
Pulp - fiction mnie nie zachwyca - obejrzałam i dosyć - nie moje poczucie humoru.
Ten film jest średni. Dobry do obejrzenia, jeśli akurat nic innego nie ma do roboty. Książki zwykle są lepsze, ale trzeba umiec czytać, proszę pana...
Nikt inny nie próbował więc nie wiadomo, czy nie mógłby lepiej.
Właśnie tej pracy kamerą mi zabrakło - większość to "green room", komputer i efekty, efekty, efekty... Zgodzę się na porównanie motoryzacyjne - ten film to ferrari... z silnikiem volkswagena.
Bo czy dodatki czynią film ciekawszym to już "de gustibus non est disputandum"...
Moim zdaniem to normalne, ze PJ nie wchodzi aż tak w szczegóły, czy Legolas miał kilka tysięcy, czy kilka set lat, tylko pokazuje przypuszczalne według siebie zdarzenia. Może 75 lat wystarczy, żeby pod wpływem jakichś wydarzeń zmienić postawę.
tak sobie czytam te posty i dochodzę do wniosku, że z przykrością ale wiele osób postacie elfów, krasnoludów, smoków kreują nie wedle książek Tolkiena, a całej bazy książek nie związanych z tolkiem np. z gier komputerowych.
Sorrka najpierw wrzuciłem potem przeczytałem
tak sobie czytam te posty i dochodzę do wniosku, że z przykrością ale wiele osób postacie elfów, krasnoludów, smoków kreują nie wedle książek Tolkiena, a całej bazy dzieł nie związanych z tolkiem np. z gier komputerowych.
to tak miało być
Jasne, nie zaprzeczę. Choć oczywiście z drugiej strony można powiedzieć, że każde fantasy tego typu jest związane w jakiś sposób z Tolkienem ;)
A twoim zdaniem, znaffco DOBREGO kina "Titanic" ma 10 z serduszkiem? No i wszystko jasne... :P Faktycznie, szkoda gadać...
haha..titanic zdobyl 10 oscarow...to chyba jest dobry:)..nie kompromituj sie..zmykaj do thora...hahaha
Skoro dla ciebie ilość Oscarów śaidczy o jakości filmu to nie mam pytań. Idź oglądac Titanica. Albo spływaj na dno oceanu, czekac na Leo DiCaprio. :D
haha,dla mnie jakosc filmu swiadczy o ilosci oscarow...starasz mi sie wmowic,ze thor to lepszy film od titanica?:D hahahahahaha..
fabuła thora petarda:D
gra aktorska nie powrownywala...normalnie kwintesencja aktorstwa:D
i te efekty specjalne hahaha
co do leonardo to za titanica tez powinien byc oscar...11 do kompletu:)..ale widac go nie lubia...
nie masz pojecia o kinie puchu marny..;)
Otóż wyobraź sobie, że Leo nawet lubi ę - z czasem coraz bardziej, jako młody chłopak był dużo słabszy.
Skoro podnosisz argumenty "ad personam", a nie merytoryczne dziękuję za rozmowę.
Thor jest sprawnie zrealizowanym filmem rozrywkowym - nie oczekiwałam po nim ani prawdy czy zgodności z mitologią, ani głębi psychologicznej postaci, ani też wysublimowanej akcji. Tylko rozrywkowego kina na sobotni wieczór - i dokładnie to dostałam.
Titanic Camerona jest sztampowy do bólu zębów, postaci są schematyczne i spłycone, prawdę historyczną Cameron powiesił sobie w wychodku, bo ponad nią przedłożył "poprawność polityczną". A od dawna już ilość nagród Akademii Filmowej świadczy o wszystkim, tylko nie o jakości filmu.
Co ty gadasz o dobroci elfów. A mówi Ci coś imię Feanor? Poczytaj sobie o zdradach i morderstwach tego jednego z najdostojniejszych elfów z Valinoru.
No cóż, musze przyznać, że bałem się, że tylko ja będę krytykować ten film. Dokładnie zgadzam sie ze wszystkim co pisze koleżanka.
Np. Już sam początek jedynki był zły, chodzi mi o pokazanie Bilba i Froda, kiedy to Frodo wychodzi na spotkanie Gandalfowi mówiąc o swoich zamiarach, a w WP Bilbo złości sie bo nie wie gdzie się młody podział. Wiec mała niespójność jest. PJ tworzył oba filmy więc powinien się tego wystrzegać.