Czwórka znajomych trafia na after party z grubymi szychami show businessu - idealna okazja, by rozpocząć karierę. No cóż, w istocie przyjdzie im wystąpić w filmie, ale niestety będą to ich ostatnie role. Z oryginalnością jest tu średnio, niby stara śpiewka, typowa dla tzw. torture-porn, ale nutką oryginalności może tu być postać czarnego charakteru - hollywoodzkiego producenta, który ma dość nietypowe hobby. Film jak na nisko budżetówkę nieźle zrealizowany. Sceny gore nie szokują, ale dają radę. Sven Pape troszkę zaostrzył motyw przymusu do patrzenia, znany z "Opery" Argento (patrz plakat). Ogólnie nie jest to nic specjalnego, ale dla fanów tortur pozycja do przełknięcia. Jak na mój gust troszkę zbyt zamulony, by być durną rozrywką i zbyt durny, żeby poruszyć. Mimo, nie było żenady. Końcówką natomiast wybitnie kretyńska.