PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=563139}
7,2 167 tys. ocen
7,2 10 1 167299
5,8 9 krytyków
I że cię nie opuszczę
powrót do forum filmu I że cię nie opuszczę

Po trailerze można się było spodziewać tylko jednego - jakaś tania komedyjka próbująca nieudolnie trącać raz po raz poważniejsze kwestie, aktorzy szczerzący się do ekranu, nie dający widzowi możliwości zidentyfikowania, czy ich idiotyczne zachowanie wynika z własnej głupoty, czy też z zamierzeń twórców produkujących kolejne papki pod publiczkę. Mimo niezbyt optymistycznego nastawienia, z filmów bardziej rozrywkowych, jakie były akurat w repertuarze, wybrałam właśnie ten, przyznaję - zachęcona pozytywnymi opiniami. I... kurczę, przyznaję, było warto!

W filmie umiejętnie połączono elementy komedii i dramatu. Historia zrobiła na mnie wrażenie - mimo że nie płakałam jak sąsiadka parę foteli dalej - i urzekła w pewien sposób. Duża tu zasługa scenariusza i tego, że mało tu nieprzemyślanych, przesłodzonych scen (nawet te z trailera w innym ujęciu wypadają lepiej), brak tu kretyńskich dialogów czy też lania wody na temat tego, jak miłość pokonuje wszelkie bariery - a to jest dość częste w tego typu filmach. Parę wątków zwróciło moją uwagę swoją trafnością: 1. Już się obawiałam, że Paige będzie ciągle taka, jak przed wypadkiem, skończy prawo i będzie mieszkać grzecznie z rodzicami. Sposób rozwiązania tej kwestii był całkiem niezły - Paige dowiedziała się o romansie ojca, postąpiła dojrzalej, bo nie zerwała kontaktów z rodziną, ale jednocześnie wyzwoliła się z tego, co ona jej narzucała. 2. Przedstawienie zachowania Paige po wypadku. Naprawdę można było w to uwierzyć, to, jak się oswajała z Leo, wybuchała złością z powodu własnego zagubienia.

Poza tym wątek zdradzonej matki Paige również bardzo ciekawy. W zasadzie nie mam się do czego przyczepić, nawet zakończenie mi się spodobało - był happy end, ale bardzo 'ostrożny', bo gdyby film nie był na faktach, Paige pewnie jednego dnia odzyskałaby całkowicie pamięć, wpadła do domu i rzuciła się Leo na szyję. Tego bym nie zdzierżyła.

Skoro ja, wieczna malkontentka, film obejrzałam do końca, uznałam, że jest niezły, stwierdziłam, że aktorstwo na dobrym poziomie (nie denerwował mnie nawet Channing Tatum, a to szok) - skoro wszystko to powiedziałam ja - możecie być pewni, warto iść na ten film. Skoro nawet mnie się spodobał, to innym na pewno ;)