W mojej opinii komentarze które rozpływały się wyłącznie nad Brigitte są krzywdzące wobec Curd Jürgens odgrywającego biznesmena, oraz samej fabuły, bo film jest wnikliwym dramatem. Śliczna dziewczyna bez rodziców, otoczona złowrogimi świętoszkowatymi kołtunami, popadającymi w hipokryzję, motłoch coś w stylu filmu "Malena" z Monica Belluci, tylko że tam główna bohaterka straciła męża. Przykładowa sytuacja potwierdzająca tezę - biznesmen wkrada się na podwórze małżeństwa wychowujacego Juliete, flirtuje z nią, a pani domu ma pretensje za całą sytuację tylko do Juliete. Największe obrzydzenie budzi we mnie Antoine - obiekt westchnień Juliete, typowy zakłamany mizogin, nie sięgający mózgiem dalej niż czubek własnego nosa, czysta forma ujawniająca jego dwulicowość to scena w toalecie, w trakcie prywatki. Zaciekawiło mnie wyłamanie się ze schematu postaci Erica - dobrze sytuowany biznesmen w średnim wieku, posturny, z wyrazistymi rysami twarzy. Pierwsze wrażenie podpowiadało, że to będzie typowy samiec alfa, jednak o ironio był empatyczny, przenikliwy, miał klasę. Może zauroczyłabym się tym filmem, gdyby nie ten niepotrzebny wątek z Michelem, ich związek był dla mnie żenujący/nijaki, jeszcze to ich wspólne mieszkanie w domu rodzinnym Michela, a potem ten niepotrzebny miłosny epizod z Antoine. Na marginesie młodszy brat Antoine i Michela wydawał się bardziej samoświadomy i przenikliwy, w przeciwieństwie do swoich braci, był chyba jedyną pozytywną postacią w tej rodzinie. Początek filmu dawał mi nadzieję, że bohaterka zagra na nosie wszystkim, którzy ją lekceważyli, jednak niestety weszła w gniazdo os, ale taka była wizja scenarzysty.