Daleko mu do amerykańskiej produkcji, w której widzowi się wszystko tłumaczy i nie pozostawia miejsca na przemyślenia jakby w obawie, że temu zadaniu nie podoła. Dialogi sprowadzone do absolutnego minimum. I choć nie jest to Bin-jip, to i tutaj im mniej okazuje się tym więcej. Postacie są żywe. Mają dobre i gorsze chwile, są takie ludzkie.
Wszystko jakoś układa się w całość. Nie czytałam opowiadania i może dlatego nawet ostatnia scena dla mnie ma moc. Polecam. Choćby po to, aby samemu wyrobić sobie opinię.
Cóż mam mam powiedzieć....nic mi nie pozostaje jak tylko się z Tobą zgodzić w całej rozciągłości.
A ostatnia scena...cudo.
A o czym tu gadać? Jakieś orbitowanie. Matki bardziej niedojrzałe od synów. Zamiast wypchnąć facetów z domu, trzymają przy sobie. Mam nadzieję, że przesłaniam filmu ma być przestroga przed czymś podobnym. Aż trudno mi to ocenić.
Postacie istotnie żywe. To nie był film o trupach.
Komentujesz dla samego zaistnienia w temacie? Bo Twoja wypowiedź kompletnie nic nie wnosi do mojej opinii o tym filmie. Więc po co?? Twierdzisz, że nie ma o czym gadać ale strasznie dużo chciałbyś powiedzieć. Albo masz uwagi do mojego posta (konstruktywnie proszę) albo rozpocznij swój wątek ze swoją na temat tego filmu opinią...
Co do ostatniego zdania - pozostawia niesmak. Spodziewałam się więcej inteligencji i polotu w ewentualnym przypie***aniu się.
Pozdrawiam
treść
podzielam Twoją opinię, choć długo najpierw nosiłam w sobie ten film zanim podjęłam się oceny.... film wywołuje mieszane uczucia w trakcie oglądania, może dlatego że jestem matką?... nie chodzi o pruderię - ale czułam sprzeciw wobec postępowania obu pań.... silna Roz, korą porwała namiętność i tak naprawdę słaba Lil, która dała się ponieść zazdrości.... potrafiłabym zrozumieć Roz ale nie kompletnie nie Lil.... Obie były dorosłe i w pewnym momencie zdarzeń, a właściwe na samym początku zdarzeń powinny były obie powiedzieć STOP. tak... zmarnowały życie sobie, a przede wszystkim swoim synom.....