z przesłodzonym zakończeniem, ale właśnie "Imperium Słońca" jest dla mnie najlepszym filmem Sukcesa Spielberga. Na epickim tle losy chłopca - próbującego odnaleźć się w zawierusze wojny - zagranego przez małoletniego Christiana Bale'a. Bale przyćmiewa Malkovicha, Natashę Richardson i innych - swoja świeżością. Dla mnie jest to jedna z najlepszych ról dziecięcych w dziejach kina. To głównie dzięki jego niespodziewanie dojrzałej, ostrej grze film nie staje się przesadnie melodramatyczny. Pozostaje po prostu wiarygodny. Moje gratulacje.
Bale
Co do Bale'a, to nie wiem, dlaczego w napisach napisano 'introducting'. Przecież on grał już w innych filmach wcześniej. No i miał doświadczenie sceniczne, co nie jest bez znaczenia. Przyćmić Malkovicha mógł z tego względu, że zagrał główną rolę, a Basie to chyba jednak drugoplanowa. Nie mówię, że Malkovich słaby aktor, co to to nie :) Bale był jednak bardziej widoczny. No i nie pomyślałabym, że po "Imperium słońca" można było zagrać w takim gniocie jak "american psycho"..
Nieważne
czy był to debiut, czy nie. Malkovich i inni aktorzy niczym nie zaskoczyli. Natomiast - wówczas dzieciak - Bale dał popis szczerego, spontanicznego aktorstwa pozbawionego nawyków, którym ulegają nawet najlepsi aktorzy.Tego nie widzi się często w kinie
Re: Nieważne
Tym większa szkoda, że po tak dobrej, ale dziecięcej roli, później z takich dobrze zapowiadających się małoletnich aktorów nie zawsze wyrastają dobrzy aktorzy... (patrz american-nie-wiadomo-co).
Re:
..już się nie będę czepiać tego american. Ale generalnie rola w "Imperium słońca" to jak do tej pory najlepsza rola Bale''a. Zresztą, ma nieuzasadnione upodobanie do ról drugoplanowych..
Tu się nie zgodzę
Można nie lubić "American Psycho", bo to niełatwa w odbiorze historia i niezbyt udanie przełożona na język filmowy. Odsyłam do książki, która, choć epatuje makabrą, ma sporo do powiedzenia na temat zaniku więzi międzyludzkich. A to w jaki sposób Bale wcielił się w odstręczającą postać Patricka Batemana zasługuje na najwyższe uznanie.
obstaję przy swoim
Dobra książka nie może być atutem miernego filmu. Dobra rola nie usprawiedliwia udziału w miernym filmie. Mógł zagrać nie wiem jak dobrze, ale i rola, i film - były odstręczające i tak przeładowane bezsensowną, groteskową momentami przemocą, że nijakiego sensu się w filmie nie dopatrzyłam. Z całym szacunkiem dla książki, która tu jednak nie ma nic do rzeczy. Może kiedyś przeczytam, ale film mnie zniechęca.
W materii sensu
Niestety trudno jest mi oceniać ten film w oderwaniu od książki. Moja opinia mogła być inna, gdybym jej nie znała. Powtarzam, że przy realizacji zgubiono gdzieś faktyczny sens tej historii - stąd może wynika niepowodzenie tego przedsięwzięcia. A co do dobrych ról w słabych filmach, to generalnie podzielam Twoją opinię, ale zdarza się, że czynię wyjątki dla aktorów, do których mam słabość.
A tak w ogóle, to nadal jesteśmy na stronce "Imperium Słońca".
w materii wartości
Też czasem oglądam filmy dla samego aktorstwa (patrz: "Rewolucja" i mój kochany Al), ale dobra rola nie oznacza dobrego filmu. Oznacza raczej złą decyzję - chyba lepiej dobrze zagrać w dobrym filmie, ale to już kwestia menedżera, nie moja.
Żeby nie było nie na temat, to dodam, że "Imperium słońca" to film fantastyczny :)
Ofkorz
Ale na etapie podejmowania decyzji aktor nie może wiedzieć, w co się pakuje: w arcydzieło, w średniaka, czy w gniota.
A wracając do tematu, "Imperium Słońca" to faktycznie fenomenalny film :-)
rili ofkors
Do pewnego stopnia wie: głównie po przeczytaniu scenariusza - albo jest głębia, albo jest czysta makabra. Wie też, czego spodziewać się po reżyserze czy po partnerach na planie - albo fachowcy, albo nie..
<<br>>Stanowczo "Imperium Słońca" to cudowny i wciągający film.. szczególnie po maturalnym wkuwaniu Borowskich i Grudzińskich.. :)
Ale są tacy
aktorzy, którzy lubią ryzykować. Nie boją się takich sobie scenariuszy, czy posądzenia o zły smak. Nie pochwalam wszystkich wyborów Bale'a, ale szanuje go za odwagę. Jeśli chcesz to continue, zapraszam do innych moich wypowiedzi, z którymi się z radością nie zgodzisz :-)
Poza tym wyrazy współczucia - też miałam do czynienia z rzeczonymi autorami. Nie należało to do przyjemności :-(
Co zaś do "Imperium słońca", to Spielbergowi chybą już spłonęły uszy od tych komplementów, więc oszczędzę mu dalszych cierpień :-)
czy to rozsądne?
Czy nie lepiej wybrać dobry scenariusz? Wtedy chyba jest większa szansa, że uczestniczy się w powstawaniu "czegoś wielkiego". Aktor, szczególnie aktor który jeszcze nie wyrobił sobie nazwiska, ma z reguły niewielki wpływ na ewentualne zmiany w scenariuszu. A z marnego scenariusza i Salomon nie zrobi "Ojca Chrzestnego".
Nie mam nic przeciwko Borowskim i spółce, ale za dużo w nim drastyczności. Wtedy "Imperium Słońca" (film po prostu cu-do-wny :)) ) stanowi subtelną i stonowaną odmianę, która jednak podobnie trafia do widza.
Swoją drogą, zadziwia mnie wszechstronność Spielberga. Chyba tylko horrorów nie kręcił..