PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=564833}
6,6 37 704
oceny
6,6 10 1 37704
5,9 9
ocen krytyków
J. Edgar
powrót do forum filmu J. Edgar

Clint ma swój dość specyficzny sposób kręcenia obrazów jak by w zwolnionym tempie dlatego
wielu uważa je za nudne. Nie wiem czy ja miałem dobry dzień czy to zasługa jednak filmu ale
pomimo głównie dialogów film ani mi się nie dłużył ani nie nudził. Postać J. Edgara (filmowa) to
osoba zakochana w sobie i trzymająca fason do końca swoich dni. Dzięki niemu dochodzenia
stały się dokładniejsze a Policja nie mogła już bezkarnie robić sobie co chciała. Zdjęcia dobre
charakteryzacja bardzo słaba zwłaszcza kolega Edgara jako staruszek dziwnie gumowy "Naomi"
znakomicie. Zastanawia mnie co chcieli ukazać pokazując Edgara od tak dziwnej strony. najpierw
pikowali i gloryfikowali postać po to by na końcu obalić jego autorytet (skłonności sexualne,
Ubranka oraz podważenie słów i wydarzeń z zatrzymań)... Cenie film przede wszystkim za
aktorstwo i ciekawiącą mnie historię Edgara..

użytkownik usunięty

Piszesz: "najpierw
pikowali i gloryfikowali postać po to by na końcu obalić jego autorytet", hm... Film nie gloryfikował Hoovera ani przez minutę, od początku musi być widzowi z Hooverem niewygodnie i to wrażenie, że coś jest nie tak trzyma nas do końca. Film Eastwooda był próbą zastanowienia się nad charakterem tego człowieka. Pokazanie wątku homoseksualizmu nie jest wcale jakimś "obalaniem autorytetu", ale właśnie dobrą próbą zmierzenia się z głębią i złożonością psychiki głównego bohatera. Czy mieli tego uniknąć? Dla mnie homoseksualizm nie jest jakimś "obalaniem autorytetu", jesli coś stawia Hoovera w złym świetle to cała seria małych i wiekszych świństw, kłamstw i kłamstewek oraz egocentryzm ponad wszelką miarę, pogarda dla wszystkiego i wszystkich(oprócz ubóstwionej wręcz matki), okazywana nawet najbliższemu człowiekowi...

Dla mnie najciekawszym wątkiem była jego relacja z Tolsonem, która odsłoniła w Hooverze wewnętrzny konflikt. Hoover jest dokładnie taki, jakim opisuje go Tolson podczas bójki (dobra, emocjonalna scena, ale nawet w niej główny bohater ukrywa się za murem, wybucha gdy urażone jest jego ego oraz gdy wreszcie zaczyna być świadomy tego, co czuje), jest więc po prostu przerażonym, zimnym, małym człowieczkiem... Stąd, z tego przerażenia samym sobą, z tej obawy przed utratą akceptacji matki, z presją powszechnie uznawanej moralności, którą jakoś przyjął za swoją (+ chętnie posługiwał się nią zbierając "kompromaty" na znanych i ważnych - aż nasuwa się pytanie: czy sam nie czuł zimnego oddechu publicznego potępienia, które wisiało nad nim, jak miecz Damoklesa, gdyby tylko jego skłonności homoseksualne wyszły na jaw?), stąd przerazająca oschłość. Ta niepewność siebie, to poczucie niższości doprowadziło go do pogardy dla innych, do egocentryzmu ponad wyobrażenie. Przede wszystkim zaś do nieustannego poniżania jedynego człowieka, który z otwartością, dobrocią i szczerością dawał mu siebie. To mnie najbardziej przeraziło w obrazie Hoovera i jeśli miałabym dla niego jakieś współczucie to ta zdolność do pomiatania kimś tak mu oddanym, kimś tak zwyczajnie i po ludzku dobrym zniszczyła moją empatię w zalążku. Tolson jest jakby przeciwieństwem Hoovera: pogodzony z własnymi pragnieniami, artykułujący je, ale przy tym dość nieśmiały, wierny, nawet uległy, troskliwy... Ta sama Ameryka, praca na rzecz tych samych idei, a tak różne osobowości... Czy to było kluczem do tego okrucieństwa, z jakim Hoover raz po raz chłostał jedyną osobę, którą darzył uczuciem?

Nie wiem, czy szef FBI był taki, ale skupiając się tylko na filmowej postaci... Zastanawiałam się nad tym skąd się to w nim wzięło, czy matka z jej osaczaniem, odpychaniem i ciągłą groźbą wycofania uczuć takim go uczyniła? A może konserwatywne wartości i sen o Ameryce pyrytańskiej, wolnej od lewicowego radykalizmu i wiara w to wszystko kłóciły się w nim z tym, co miał w środku? A może po prostu był samolubnym egocentrykiem bez sumienia i skrupułów, na co nałożyły się dwie wyżej wspomniane okoliczności? Jednak ta dziwna więź z Tolsonem, te upokorzenia, do końca i.. ta determinacja Tolsona by pozostać w takim układzie do końca, mimo kolejnych rozczarowań każe też pytać, gdzie jest ta granica i co wydarzyło się pomiędzy kłótnią, a ostatnimi, pełnymi chłodu dniami.

Sam sposób pokazania relacji obu mężczyzn, a teraz to, jak o tym pisałeś(jakby pokazanie tej dziwnej przyjaźni było plamą na wielkiej biografii i próbą dyskredytacji) daje do myślenia. To nie był i nie jest normalny, dobry, poukładany świat, jeśli uczucie dwóch osób (nie szkodzące nikomu przecież) musi być tak trzymane w totalnym zamknięciu. Jeśli każdy dialog musi być tak naprawdę trzymaniem języka za zębami, serią parawanów, niedomówień, jeśli prosty gest trzymania za rękę musi być wykonywany ukradkiem, po ciemku... Rozmowy pomiędzy dwoma bohaterami dają do myślenia, na korytarzach, w samochodzie. O ból serca przyprawia pełen nadziei uśmiech Tolsona, kiedy wiemy, że nic nie będzie łatwe...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones