Nie dziwi nominacja do Oscara. Bardzo "amerykański" to film, a jednocześnie bardzo szwedzki. Reżyser odrobił lekcje z historii kina i dobrze wie, jak sprawić, by "ciężkie" i "ciemne" klimaty ze Skandynawii nie przytłoczyły widzów wychowanych na klasyce Hollywood. Zrobił kawał przyzwoitego, rasowego kina. Mądrego i niejednoznacznego. Doskonale poprowadził swoich aktorów, którzy nie pozwalają nam się nudzić ani przez moment (fabuła wszak nie obfituje w moc zdarzeń i atrakcji). Obsada jest po prostu cudowna. Zgoda, jest tu troszkę zbyt duża dawka patosu. Może niektórych niepokoić. Nie szkodzi to jednak filmowi, jak się okazuje. Skoro piszę te słowa pełne uznania, to znaczy, że nie szkodzi. Film jest zresztą o muzyce. Muzyka bez patosu nie istniałaby. Problem lęków, zacofania, kompleksów natury, powiedzmy, religijnej mieszkańców wsi jest aktualny i ważny. Nie znaczy to bynajmniej, że film można zaklasyfikować do gatunku: "szwedzka plebania". Serdecznie polecam. Wspaniałe kino. Nie na jeden raz, ale na wiele, wiele.
witaj serdecznie- jeśli posiadasz na ten film odezwij się do mnie na juszczuk@poczta.fm lub gg KRZYSIEK6152216 - POZDRAWIAM I CZEKAM -PA.