... a wyszło jak zwykle.
Film miał być cudny, wzruszający, romantyczny, o życiu, o wspólnocie, o muzyce. I taki właśnie był. Gdyby nie malutka rysa w genialnym planie twórcy - cała ta mieszanka jest do bólu przewidywalna i przez to nudna! Cóż z tego, że film miał być piękny, skoro nie zachwyca. Im bliżej końca, w tym większą groteskę obraz ten się obraca i tym większy uśmiech, a nawet śmiech wywołuje. Ma to swoją zaletę - film da się obejrzeć do końca. Urokliwe wydają się tu tylko szwedzkie krajobrazy... A wszechobecny język szwedzki ku zdziwieniu przypomina, że to jednak nie jest "movie made in USA".