Mało jest filmów o pokoleniu 60+. Na początku filmu myślałam, że to będzie świetny film pokazujący jak weseli, pełni marzeń, potrzeb, oczekujący jeszcze wiele od życia - są to ludzie. Ale film niestety tego nie pokazał, a Pani Rosłaniec zmarnowała możliwość pokazania, że w każdym wieku można zacząć od nowa.... rzucić męża despotę, który uważa, że "opieka" nad żoną to jedyne czego ona potrzebuje.... Cóż z tego, że zaplanowała karierę w modelingu, skoro dalej będzie u boku męża, który mówi "ubierz tę starą kurtkę, przecież nie idziesz na dyskotekę"... i łaskawie wybaczy zdradę, której nie było.
Scena nad jeziorem mogła zakończyć się na uderzeniu w policzek i odejściu od życia pełnego ograniczeń.... a zakończyła się niestety tak jak się zakończyła....