PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10835}

Jezioro Salton

The Salton Sea
6,9 4 065
ocen
6,9 10 1 4065
Jezioro Salton
powrót do forum filmu Jezioro Salton

D.J. Caruso, reżyser telewizyjny("Ostry dyżur", "Dark Angel","Smallville"), podjął się pracy nad swoim debiutanckim projektem kinowym "Jezioro Salton", do którego scenariusz napisał Tony Gayton, znany zaledwie jako twórca akcji filmu "Śmiertelna wyliczanka" z Sandrą Bullock i Ryan'em Goslingiem. Nieco gangsterski klimat to bardzo płodne źródło z tytułów: "Mechaniczna pomarańcza" Stanleya Kubricka, "Przekręt" i "Porachunki" Guy'a Ritchie'a czy odjechanego kina tarantinowskiego, z którego skwapliwie czerpał Caruso oraz scenarzysta przy tworzeniu filmu, ale podobieństwo do tych dzieł nie jest aż tak rażące. Rytm tej opowieści ze scenami nad słonym jeziorem w południowo-zachodnich USA, w stanie Kalifornia jest pozornie spokojny.
Po śmierci ukochanej żony zabitej przez handlarzy narkotyków, trębacz Danny Parker pozwala, aby porwał go świat, w którym wszystko jest pozorne a nic nie jest takie na jakie wygląda. Został wplątany w wir wydarzeń, nad którymi nie jest w stanie zapanować. Znalazł się w krainie nieustającej imprezy. Dzień pochłania noc, noc pochłania dzień. Ćpuny, odkurzacze, grzejniki; ślubowali sobie wierność i wieczną miłość, a następnego dnia nie byliby w stanie przejść na drugą stronę ulicy. Dla tych, co nie biorą albo biorą rzadko dmuchanie staje się życiem. Wreszcie spadają w dół na dno i wiedzą kim są, bo nie mogą upaść niżej.
Policja jest bezradna, a więc Parker postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość mordercom. Przybierając nazwisko Toma Van Allena wstępuje on w szeregi handlarzy i stara się od środka zniszczyć przestępczą organizację. Staje pomiędzy agentami z wydziału anty-narkotykowego( Anthony Lapaglia i Doug Hutchison) a sadystycznym dealerem Pooh-Bear'em(Vincent D'Onfronio).
Parker/Allen wraz ze swoim przyjacielem Jimmy'm the Fin (Peter Sarsgaard) udaje się do czarnoskórego handlarza Bobby'ego "Hobby'ego" -"Lobby'ego" Oceana (dobry Glenn Plummer). Ten ma parę kilo narkotyków, strzelbę na podłodze, naładowany tandetny i odbezpieczony M-12, lubi sobie postrzelać. Na łóżku pod materacem leży dziewczyna. W drugim pomieszczeniu siedzi skulona dziewczynka, której bardzo żal Parkerowi/Allenowi. Ale nasz ćpun-wdowiec wystawia sprzedawcę śmierci agentom, a potem widzimy tego gościa zakrwawionego i martwego na chodniku.
Nie ma co się spodziewać szalonych zwrotów akcji, ale poczucie mrocznego humoru rodem z dramatu sensacyjnego "Rzeczy, które robisz w Denver będąc martwym"Gary'ego Fledera, momenty refleksyjne, zdjęcia i montaż to uczta dla oka, bo film ocieka barwnymi i ciemnymi zdjęciami, rytmicznym montażem oraz zabiegami typu szybkie retrospekcje. Komediowe elementy nie zakrywają scen, które w istocie to sensacyjne i brutalne fakty. Nieco gangsterski klimat to bardzo płodne źródło, z którego skwapliwie czerpał oraz scenarzyści przy tworzeniu filmu.
Zdecydowanie dominuje narracja głównego bohatera, czującego najwięcej i paradoksalnie serdecznego anioła zemsty, zwykłego Judasza, kochającego męża zmarłej tragicznie żony, syna marnotrawnego...trębacza grającego niezwykle terapeutyczne nastrojowe ballady Milesa Davisa. W jego komentarzach usłyszymy w końcu pewne racje światopoglądowe. Wielką zaletą jest muzyka jazzowa Gila Evansa i Thomasa Newmana oraz obsada. Aktorstwo natomiast pozbawione naciągania i patosu to zasługa m.in. Vala Kilmera, który nareszcie odszedł od swojego gwiazdorskiego manieryzmu gry z ostatnich swoich superprodukcji, a powrócił do wiarygodnego aktorstwa z lat "Prawdziwego geniusza", "The Doors" i "Tombstone". Nie jest to bynajmniej produkt o złu współczesnego świata, bowiem naczelną kategorią jest tutaj wolność. W słowach głównego bohatera przejawia się tęsknota za normalnym życiem bez nałogu. Zadaje sobie pytania o sens życia. Brakuje jednak nadziei, która pojawia się np. w innym filmie o ćpunie "Trainspotting"Danny'ego Boyle'a, gdy jego bohater Renton zajmuje się (z efektem) interesami. Tutaj niestety, nasz bohater jest przegranym bohaterem. A może nie? Niejednoznaczne zakończenie sugeruje odpowiedź otwartą. Uff! I dobrze, bo polubiłem nawet tego Danny'ego czy Toma. W tym drastycznym szokującym, boleśnie osobistym spojrzeniu na tragedię przyjąłem z niekłamanym entuzjazmem.I chociaż o o jakiejś linearnej akcji trudno tu mówić, są krótkie sceny z życia niewielkiej grupy "ćpunów", "psycholi", złodziejaszków i włóczęgów. Bohaterowie zmierzają ku samozagładzie, ale nie sprawiają wrażenia ofiar narkotykowego nałogu, lecz ludzi, którzy rozmyślnie wstrzykują sobie "herę". Twórcy jednak nie zadają pytania, dlaczego inteligentni, rozsądni ludzie świadomie sięgają po narkotyki. Umieszczają narratora wewnątrz machiny narkotykowego interesu, który patrzy na świat - także na problem narkotyków - oczyma bezradnego mężczyzny o wrażliwym sercu dziecka, a więc twórcy nie gloryfikują narkomanię, chociaż znajdą się widzowie, którzy mogą im to zarzucić. Atrakcyjna forma przekazu filmowego nie przesłoniła twórcom ponurych stron narkomanii. Zarówno scenarzysta Tony Gayton jak i reżyser D.J. Caruso bez ceregieli pokazują, że narkotyki zbiera śmiertelne żniwo, niszczą osobowość, dosięgają tych, którzy sądzą, że się przed nią obronią. Uwolnienie się od nałogu, gdy już zaatakuje, graniczy z cudem. I cieszy fakt, że "Jezioro Salton" nie przypomina poważnego dramatu społecznego, ale jest pewną piorunującą mieszanką realizmu z groteską i surrealizmem. Film opowiada o śmierci witalnie, a o nieludzkich zachowaniach po ludzku. W filmie pojawiają się skojarzenia i symbole typowe dla ludzkich snów. Są to obrazy, które sprawiają, ze film dociera bardzo głęboko i komuś nie pozbawionemu wewnętrznej wrażliwości, film sprawi wielka przyjemność.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones