Gdzieś na samym początku filmu główny bohater stwierdza, że nic w tej historii nie jest tym czym się wydaje. Niby ma rację, ale jednak kłamie. Bowiem ten film jest w gruncie rzeczy od samego początku opowieścią o człowieku złamanym, naznaczonym tragedią, któremu w życiu przyświeca już tylko jeden cel... Detale rzeczywiście w trakcie filmu ulegają zmianie, sama opowieść jednak nie (no sam koniec przynosi zmianę nieoczekiwaną dla bohatera i pewnie dla części widzów). Gdyby nie nielinearność opowieści, ten film dużo by stracił, bo jest to w gruncie rzeczy mało wciągająca opowieść. Val Kilmer potrafi jednak przykuć uwagę na tyle, by sprawić, że losy jego bohatera śledzi się z pewnym zainteresowaniem. Reżyser stara się różnymi środkami wywołać efekt zaburzeń swiadomości, pogmatwać wątki, sprawić, by nic nie było takie, jak się wydaje. Jednak zabrakło odwagi, a może scenariusza, żeby rzeczywiście poeksperymentować.
"Salton Sea" to interesujący film, ale nie jest to nic nadzwyczajnego i pewnie minie sporo czasu zanim do niego wrócę.