PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1313}

Kabaret

Cabaret
8,0 35 956
ocen
8,0 10 1 35956
8,5 32
oceny krytyków
Kabaret
powrót do forum filmu Kabaret

Tak jak lubię musicale i na ogół się na nich nie nudzę, tak na tym trochę przynudziła mnie
historia Sally i Briana, muzyka też dobra ale bez rewelacji, chociaż sceny z występów ratują
trochę film.
Moja ocena 7/10.

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

"...sceny z występów ratują trochę film."

Zabójcze to "trochę". Ale "przynudzanie" też niezłe.

ocenił(a) film na 9
nielubieczosnku

Człowieku, historia ich dwojga wcale nie miała charakteru czegoś najważniejszego w filmie. Bardziej pewne ukazanie rzeczywistości, i to ukazanie w wyjątkowo swoisty sposób. Ta historia mogła byc nudna, ale rzecz w tym, że nawet nie była.

ocenił(a) film na 7
Vincent02

"Ta historia mogła być nudna, ale rzecz w tym, że nawet nie była" - zupełnie nie rozumiem o co Ci chodzi w tym zdaniu (być może dlatego, że dopiero wstałem ;D)

Obie dotychczasowe wypowiedzi traktują mnie jakbym był dzieckiem a autorzy za wszelką cenę chcą ukształtować mój gust filmowy. Niestety mam dla was złe wiadomości, mam 21 lat i jest już na to trochę za późno. Mnie film po prostu nie oczarował, w przeciwieństwie do was, ale nie mówcie mi, że ocena 7 jest zła, bo wasze reakcje są takie, jakbym nie dał nawet 3. Zresztą w temacie jest napisane "Dobry ale bez szału", co najdobitniej świadczy o tym, że film mi się podobał.

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Uuuu... Całe 21 lat!? Wstrząs.

"Zresztą w temacie jest napisane "Dobry ale bez szału", co najdobitniej świadczy o tym, że film mi się podobał."

Tak i jeszcze jedno najdobitniejsze potwierdzenie:
"sceny z występów ratują trochę film."

ocenił(a) film na 7
hauser

Jeśli uważasz, że stwierdzenie, iż film jest dobry, znaczy o tym, że moim zdaniem jest on słaby, to chyba nie mamy o czym rozmawiać. Bez szału dodałem żeby podkreślić, że mimo iż film jest DOBRY, to nie uważam go za tak wielkie arcydzieło za jakie ma go większość filmwebowiczów z Tobą na czele.

Pewnie że sceny z występów ratują film, bo gdyby była w nim jedynie historia miłosna Briana i Sally to podejrzewam, że mógłby mnie najzwyczajniej w świecie zanudzić.

Tyle ode mnie w kwestii wyjaśnienia, mam nadzieję, że wyjaśniłem mój punkt widzenia i przynajmniej postarasz się go zrozumieć.

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Jeśli piszesz, że "sceny z występów ratują TROCHĘ film" i jednocześnie uważasz, ze film jest dobry, to znaczy, że potykasz się o własny język.
OK, przyjmuję do wiadomości, ze w Twoich rejestrach film, który przynudza i musi być ratowany (ale tylko trochę, nie przesadzajmy z tym ratowaniem) występami kabaretowymi jest dobry.

ocenił(a) film na 7
hauser

Heh, aleś się na mnie uparł człowieku który nigdy się nie potknął. :D
Gdy pisałem pierwszą wypowiedź robiłem to szybko i od razu po obejrzeniu filmu, nie siląc się na wielkie analizy oraz na górnolotną stylistycznie wypowiedź. Moim celem było przedstawienie opinii innej niż "rewelacja", która akurat przy kabarecie pojawiała się w komentarzach i którą sam zasugerowałem się przed obejrzeniem filmu, a z którą zgodzić się niestety nie mogę z powodu mego gustu (który Twoim zdaniem zapewne jest strasznie wykoślawiony).
A teraz muszę przeprosić współrozmówcę, ale nie będę kontynuował raczej tej rozmowy, w każdym bądź razie daję małe szanse bym odpisał na kolejne zaczepki.

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Zupełnie mi wystarcza, że po namyśle uznałeś moje racje. Przeprosiny przyjmuję.

hauser

zgodze sie z autorem tematu bo też nielubieczosnku :) masz racej przyjacielu film jest dobry jako całość ale można podzielić to na dwie cześci : tą miusicalową która jest bardzo dobra i zdecydowanie dzwiga cały film do góry i tą niemiusicalową czyli przynudnawą historyjke która jest poprostu słaba ! jako całość pasuje to wszystko ze sobą czyniąc ten film tylko dobrym ale z bardzo dobrymi scenami muzycznymi choć beż rewelacji - Czysta Prawda ! Ja też lubie Miusicale ale ten niczym mnie nie pobił i nie zachwycił , nie było w nim nic takiego do czego mogłbym powrócić - a szkoda bo po opiniach mogłoby sie wydawać że to naprawde Rewelacja a tak naprawde to tylko Pozory :)

ocenił(a) film na 10
temteges

Film jest świetny. A że Ty tego nie widzisz, to juz calkiem inna para kaloszy.

ocenił(a) film na 6
hauser

Już się nie wymądrzaj, bo przynudzasz bardziej niż ten film! Mundruś się znalazł!

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Po pierwsze: w zasadzie nikt nie najeżdża na Twoją osobę ani Twoj gust, poddając krytyce głównie dziurawą meteorytykę.

Po drugie: Jeśli znasz lepsze filmy to proszę o kilka przykładów. Też chętnie je poznam.

ocenił(a) film na 7
YouzeQ

Po pierwsze: chciałeś napisać chyba merytorykę a nie meteorytykę.

Po drugie: Nie ukrywam swych ocen, możesz sobie zobaczyć co i jak oceniam, nie daję Ci jednak gwarancji, że filmy które mnie urzekły też Ci się spodobają. Jeśli dla Ciebie "Kabaret" jest filmowym szczytem wszech czasów, to jak dla mnie bomba - mogę z tym żyć. Film jest dobry i Tobie szczególnie przypadł do gustu, ja natomiast jestem względem niego krytyczny.

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Sam się sobie dziwię, że jestem w stanie pisać w takiej pozycji jakiej piszę. :-)

Co do Kabaretu: wątpię, żeby to był film wszechc zasów, ale jeden z najlepszych jakie widziałem, choć nie do końca trafił w mój gust. Jeśli znasz jakiś z porównywalnie dopracowanymi postaciami, równie mocnym przesłaniem, który wywarł podobny wpływ na kulturę i kinematografię to proszę o konkretne tytuły.

ocenił(a) film na 7
YouzeQ

Jeśli uważasz, że Kabaret nie ma sobie równych na płaszczyźnie postaci, przesłania i wpływu na kulturę i sztukę, to polecam jeszcze trochę pooglądać. I to nie tylko amerykańskie produkcje. Chcesz tytułu, ok, "Obywatel Kane" choćby. Poza tym jeśli chcesz znać filmy, które miały duży wpływ na kulturę i kinematografię, to poczytaj sobie książki o historii kina. Wracając do tematu podam przykład. Film "Pies andaluzyjski" uważam za film ważny, doceniam go, ale mimo wszystko nie jest jednym z moich ulubionych. Jeśli idzie o gust, to nie ma co nad tym dyskutować. Kogoś porwie "Gladiator", kogoś "Mechaniczna pomarańcza", innego "Czarny Piotruś", Zosię z bloku obok "Zielona mila" a Wacusia od sąsiadów "Kevin sam w Nowym Jorku". Mam nadzieję, że wiesz co co mi chodzi.
Co do bohaterów - Minelli jeszcze jakoś znoszę, ale gościa nie trawiłem zupełnie i tego ich całego związku - w znacznej mierze obniżyło to moją ocenę. Zresztą ocena postaci filmowych jest chyba jeszcze bardziej subiektywna niż w przypadku samych filmów, bo z reguły porównujesz ich do siebie i osób z którymi masz styczność, ot podstawowe prawa psychologii.

Na marginesie - nie wiem ile masz lat, ile obejrzałeś filmów (na żadne z tych pytań nie musisz odpowiadać ;)), ale dziwi mnie bardzo to, że nie dostrzegasz innych produkcji, które mogą konkurować z Kabaretem na tak wielu płaszczyznach. Dziwne. :)

nielubieczosnku

Film który zebrał 8 Oscarów to wg ciebie film bez szału?

ocenił(a) film na 7
volpi

Widzę, że ktoś wytoczył działo o nazwie "Oscar". :D

Marny to argument, ale odpiszę na niego. Weźmy na przykład "Titanica" (swoją drogą dla mnie film rewelacja) który zebrał 11 oscarów a jednak gdy ktoś napisze coś złego na ten film nie podnosi się na forum larum i "znawcy" kina nie najeżdżają na tą osobę że się nie zna. Natomiast gdy ktoś da ocenę - powtórzę się po raz enty - 7/10 np. Kabaretowi, to trzeba go zjechać z góry na dół, bo się nie zna.

Póki co nie chce mi się pisać, uważam że to co napisałeś/aś jest jeszcze mniej przemyślane niż założenie przeze mnie tematu odnośnię oscarowego Boga jakim bez wątpienia jest Kabaret. ;P

nielubieczosnku

Masz 100 procentową rację co do tego, że nie przemyślałem, co nie znaczy, że zmieniam zdanie. Pomimo, że Oscary faktycznie nie są zbyt dobrym argumentem to mimo wszystko nie otrzymuje ich chałtura. Jest to jednak nagroda prestiżowa i dlatego (choć nie tylko. Po prostu nie chce mi się zagłębiać w temat) uważam, że temu filmowi należy się ocena minimum "bardzo dobry"

ocenił(a) film na 10
volpi

Brawa dla autora, że nie dał się wciągnąć do głupawej dyskusji. Wszyscy, którzy jadą po wszystkich o innych poglądach to Internetowe trolle, z którymi nie warto dyskutować. Mnie film podobał się głównie przez ukazanie realiów Niemiec w latach 30-tych. Genialna jest końcówka, część musicalowa, ale reszta, według mnie oczywiście, średnia. Jak dla mnie również 7.

markpiasecki

ekhm, to do mnie, czy do tego co nie lubi czosnku?

ocenił(a) film na 7
volpi

Raczej do mnie. :P

ocenił(a) film na 7
volpi

Jeśli uważasz, że temu filmowi należy się ocena minimum "bardzo dobry", to ją daj a nie wywieraj wpływ na mnie bym oceniał wbrew sobie. Ja również mógłbym wywierać na Ciebie wpływ, byś głosował inaczej na niektóre filmy (i to nie o różnicę jednej gwiazdki), ale po co.
Co do oscarów - faktycznie z reguły oscarów nie zgarniają filmowe miernoty (choć np. "The blind side" został nagrodzony za mierną grę Bullock) ale jednak nie ma się co oszukiwać, że światek oscarowy jest bardzo zamknięty a wręczanie nagród często jest związane z czynnikami innymi niż tylko techniczne, czy artystyczne.

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Film jest po prostu długi także może być trochę nużący.:)

Ale dziwi mnie, że ludzie są tak oburzeni, przecież zaliczyłeś film do "dobrych".

ocenił(a) film na 7
Bris

No cóż, niektórym przeszkadza to, że nie wszyscy są zachwyceni tym filmem. Dla mnie jest po prostu dobry. Cieszę się, że nie wszyscy miłośnicy tego filmu są tak bojowo nastawieni jak hauser. :)

ocenił(a) film na 10
nielubieczosnku

Szanowni dyskutanci. Nikt z Was, poza Vincentem02, nie zauważył, że Kabaret przede wszystkim mówi o narodzinach nazizmu w Niemczech, że historia miłosna i występy w kabarecie są tłem do czegoś, co działo się w tym czasie, czegoś strasznego, jak się później okazało. Zwróćcie uwagę na fragment z piosenką "Tomorow belongs to me". Jest tam stary człowiek, który nie poddaje się nastrojom. Tylko kiwa głową, wiedząc czym jest wojna, bo pewnie w tej pierwszej brał udział. Każdy z nas odbiera film na swój sposób. Dla mnie jest to film przerażający. Tym bardziej, że wszystko dzieje się na tle normalnego życia. Jest kabaret, są panie lekkiego prowadzenia, jest baron Maximilian von Heune o gejowskich ciągotach... A w tle naziści, którzy robią swoje. Do czego to doprowadziło, wiemy. Początkowo ludzie tego nie akceptowali. Restaurator wyrzuca SA-mana, płacąc później za to wysoką cenę. W warstwie muzycznej i aktorskiej film uważam za genialny. O Kabarecie napisano gazylion tekstów, więc cokolwiek tu powiemy, wszystko już było. :)

ocenił(a) film na 10
crashoverride007

" Nikt z Was, poza Vincentem02, nie zauważył, że Kabaret przede wszystkim mówi o narodzinach nazizmu w Niemczech..."

Nie wydaje Ci sie, że to oczywiste?
Odnośnie watku starego czlowieka w gospodzie: raczej to kiwanie głową jest efektem starczej niedołężnosci niz jakiejś świadomej dezaprobaty dla nadchodzacego nazizmu.

ocenił(a) film na 10
hauser

No tak, każdy widzi to inaczej.

ocenił(a) film na 10
crashoverride007

Niekoniecznie.

nielubieczosnku

O, ja też się z tym zgadzam :) Ogólnie dobry film, ale jakiś mam niedosyt po nim, kiedy wszyscy go tak wychwalali

ocenił(a) film na 8
nielubieczosnku

Mnie w tym filmie absolutnie nie urzekła fabuła . Wszystkie te wątki były dla mnie jakieś płytkie . Natomiast genialne wpasowanie filmu w czas przejmowania władzy przez NSDAP robi wrażenie . Świetnie to wyszło , ta scena gdzie ten młody naziol śpiewa "Tomorrow Belongs To Me" zrobiła na mnie spore wrażenie . Film ratuje własnie ta historia i sceny w kabarecie . 7/10

ocenił(a) film na 7
nielubieczosnku

Zgadzam się z Twoją oceną. Dodam tylko, że ja za musicalami nie przepadam, więc trochę dziwię się samej sobie, że sceny występów kabaretowych przypadły mi do gustu o wiele bardziej niż historia Sally i Briana. Film dobry, ale w moim odczyciu arcydzieło z niego żadne (niestety zbyt często spoglądałam na zegarek).

Pozdrawiam;>

klikk12

To spogladanie na zegarek jest koniecznie winą filmu czy też dupuszaczalny jest "błąd" samego widza?

ocenił(a) film na 7
zweistein

Zarzucanie filmowi, że ma dłużyzny i zapchajdziury jest chyba najgorszą rzeczą jaką można powiedzieć o jakimkolwiek filmie, tak więc nie wiem nad czym tutaj się rozwodzić. Patrząc na Twój post powyżej i poniżej, widać do czego zmierzasz. Masz niezmierną ochotę zaszufladkować mnie do grupy użytkowników o marnym guście, albo takich, którzy nie zrozumieli w ogóle tego filmu, bo są głupi, albo zamiast oglądać żarli bigos, popijając go wódką i jeszcze przy tym czytali komiksy, a kątem oka oglądali telenowelę o sułtanie, czy innej Palomie. Tylko że wtedy dyskusja o filmie zamienia się w dyskusję o samym użytkowniku, a to jest portal o filmach, nie o anonimowych ludziach. Jeśli interesuje Cię ta całkiem powszechna i smutna praktyka na tym portalu, życzę udanej zabawy.

klikk12

Nie, to niekoniecznie kwestia głupoty. Przyczyny niemożności rozpoznania świetnego filmu mogą być rozmaite. Bo to, ze to znakomite kino (nie tylko subiektywnie, ale wedle kryteriów czysto formalnych, filmowych), nie mam żadnej wątpliwości. Podobnie zresztą sądzą krytycy filmowi i historycy kina.
Czy jeśli ktoś zaprzeczy wartościom twórczości Vermeera albo Michała Anioła (bo np. kogoś nudzi, za często musi spoglądać na zegarek...) - czy jest to "dowód" słabości tej sztuki czy raczej konkretnego widza?

ocenił(a) film na 7
zweistein

Zapominasz, że sztuka (filmowa czy też malarska) jest dla ludzi, nie na odwrót. Pisząc "dla ludzi" mam na myśli przede wszystkim laików, którzy nie ukończyli żadnych akademii filmowych, czy sztuk pięknych. Każdy ma prawo ocenić, w jakim stopniu coś mu się podoba czy nie. To jest jego ocena, jego odczucia, emocje i przede wszystkim oznaka, że jest zdolny do samodzielnego myślenia i nie klepie jak mantrę tego, co mu w szkole nauczyciele do głowy nakładli. To nie jest matematyka, że po jedynce jest dwója, a po dwói trója - tylko takim faktom zaprzeczyć się nie da.

A jeśli ktoś stwierdzi, że Vermeer i Michał Anioł to nic specjalnego? Wcale to nie znaczy, że tak jest, ale jednak muszę Cię rozczarować, bo taki ktoś może mieć rację. Dlaczego? Przykładowo sztuka nie jest dla takiej osoby popisywaniem się artysty czego to on nie potrafi, ani odzwierciedlaniem rzeczywistości. On może uważać, że dla niego sztuką jest przetworzenie np. cierpienia, piękna, szczęścia itd. tak, aby było ono dostępne dla innych i w jakiś sposób uzupełniało ich własne życie. Pan Kowalski może sobie spokojnie obserwować fresk na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej i w tym samym momencie się zastanawiać: "i po co on w ogóle malował ten sufit? Czym tu się podniecać poza tym, że ładne to? Przecież widziałem już do znudzenia ładnych fresków i obrazów. Może na tamte czasy to było coś, ale teraz?". Wszystko zależy od tego jak postrzegasz sztukę, a nie ma na nią raczej jednej definicji.

Ja mam tak z niektórymi książkami, zwłaszcza z "Władcą Pierścieni". Uważam, że nie jest to książka napisana dla dzieci, czy dla mnie, lecz przez lingwistę dla lingwisty. A że ja nie należę do osób, które lubują się w rozbieraniu tekstu na czynniki pierwsze (po co skoro pisząc, autor rzadko zastanawia się nad tym, czy jego książkę będzie kiedyś analizowała pani na lekcji z dzieciakami, czy podstarzały lingwista i najczęściej pisze, bo ma historię do opowiedzenia?), utknęłam w połowie pierwszego tomu i nawet nie mam ochoty czytać dalej. Tyle wątków upchniętych na siłę i nieposuwających fabuły naprzód to ja jeszcze w żadnej książce nie widziałam. Jakieś wierszyki, jakieś postacie, które są wprowadzone sam jeden Tolkien wie po co i w ogóle nie mające wpływu na rozwój historii? Podziękuję.

Swoją drogą, nie rozumiem sensu tej dyskusji. Wszedłeś do tematu, w którym z założenia nikt nie będzie filmu przesadnie chwalił, bo autor określił go jako "dobry, ale bez szału" i zadajesz mi dość śmieszne pytanie na zasadzie: "czy jak ktoś nie lubi cebuli to jest to wina tego kogoś, czy samej cebuli?". No wybacz, ale mnie to rozśmieszyło.

klikk12

Kilka refleksji zabawnych (np. wątek o Tolkienie), inne to truizmy. Sprowadza sie to do stwierdzenia, ze kazdy ma prawo oceniać po swojemu - ale temu nikt przecież nie przeczy. Mnie chodzi o to, że podobnie jak jeden lepiej prowadzi samochód, (a inny gorzej lub fatalnie), podobnie ja jeden potrafi zrobic pyszny tort (a drugiemu nie wyjdzie choćby się wściekł) - z rozeznaniem w szuce jest podobnie. I choćbyś stanęła na rzęsach, nie zmienisz tego, że jest sztuka wybitna, taka sobie i nędzna, są gusta dobre i niedobre, jest sztuka wielka i kicz - i chocby kicz podobał sie tysiacom "zwykłych ludzi" , kiczem być nie przestanie.
I pan Kowalski moze ziewać podczas ogladania fresków Kaplicy Sykstyńskiej, ale to ziewanie niczego tej sztuce nie zabierze, i bedzie świadczyło tylko o tym panu Kowalskim. Michał Anioł bez Kowalskiego sobie poradzi, ale Kowalski bez Michała Anioła bedzie zubożony, choćby nigdy się o tym nie dowiedział.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Cieszę się, że Cię rozbawiłam, podobnie jak Ty mnie. Tylko proszę się teraz nie wykręcać od tego, że zaprzeczyłeś tym truizmom. Skoro nie każdy ma taką samą rację w ocenie czegoś to znaczy, że dzielimy ludzi na dwie grupy - tych gorszych, czyli tych co się nie znają i tych lepszych, wielkich "znaffców" od siedmiu boleści, którzy chcą ludziom narzucać jakieś wąskie ramy myślenia. I co Ty mi tu piszesz o pieczeniu pysznych tortów i jeździe samochodem, manualnych czynnościach, w których robieniu można spokojnie dojść do perfekcji, kiedy my rozprawiamy zupełnie o czymś innym. Chyba naprawdę nie wiedziałeś co napisać i troszeczkę się w tym wszystkim zaplątałeś.

I choćbym stanęła na rzęsach, nie uda mi się zmienić świata i tego, że zamknięta na rzeczywistość grupa zadufanych w sobie krytyków decyduje o tym, że tylko oni mają dobry gust a dziełem sztuki jest wyłącznie to, co oni uznają za wybitne. No i co? Czy to znaczy, że Ci ludzie (tak ludzie, nie wyrocznie!) mają rację i powinniśmy za nimi podążać jak stado baranów? Założę się, że gdyby statua Jezusa ze Świebodzina została wzniesiona w XV lub XVI wieku do tej pory uważałoby się ją za ósmy cud świata, a obrazy Hieronima Boscha nie trafiłby w naszych czasach do muzeów.

"I pan Kowalski moze ziewać podczas ogladania fresków Kaplicy Sykstyńskiej, ale to ziewanie niczego tej sztuce nie zabierze, i bedzie świadczyło tylko o tym panu Kowalskim. Michał Anioł bez Kowalskiego sobie poradzi, ale Kowalski bez Michała Anioła bedzie zubożony, choćby nigdy się o tym nie dowiedział."

Powiedział, co wiedział. A jaki jest sens sztuki w ogóle, że twierdzisz, iż zubożyłoby to Pana Kowalskiego? Bo mi się czasem wydaje, że jest ona w ogóle nam niepotrzebna.

I wiesz co? Chyba na tym skończę. Obejrzałam "Kabaret", oceniłam jak sam widzisz na 7, opisałam moje odczucia po seansie w krótkim poście, na dodatek w temacie założonym przez użytkownika o podobnym zdaniu do mojego, żeby uniknąć takich właśnie dziwnych dyskusji. I co? Po dwóch latach ktoś mi zawraca głowę pytaniem, czy to moja wina, że film momentami mnie nużył, chcąc udowodnić... właściwie co? Oceń film i daj innym też go w spokoju ocenić.

klikk12

"Bo mi się czasem wydaje, że jest ona w ogóle nam niepotrzebna."

Sądzę, że to chyba jedna z najefektowniejszych twoich perełek rozmyślań i wniosków ze sztambucha pensjonarki ;) Choć nie wiem, czy pensjonarka tu pasuje, bo te raczej lubią sztukę - choć często infantylną czy kiczowatą - zaś twoje widzenie bliższe jest Wandalom lub troglodytom. Sorry, bo to chyba nieprzyjemnie brzmi, ale spójrz obiektywnie - serio tak to wygląda.

Jesteśmy na forum dyskusyjnym, tego też nie zauważyłaś? wiec nie dziw się tak strasznie, że ten czy ów przychodzi tu, żeby (oj, jakie to strasaaszne...) podyskutować.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Przepraszam bardzo, czy obraz budzącego się nazizmu jest rzeczywiscie argumentem przesądzającym o genialności filmu? Czy jeśli film jest o miłości, to jest on dobry, czy zły? A film o wojnie ojczyźnianej jest dobry, czy zły? Co to za argument?

ocenił(a) film na 9
nielubieczosnku

Zbędna ta cała dyskusja. Jeśli ktoś ocenia film na poziomie swojej percepcji i mówi, że mu się nie podoba, to ma do tego prawo. Jeden widzi w Kabarecie gołe pośladki tancerek, a drugi pełen zgrozy obraz budzącego się w Niemczech faszyzmu.

Longhos

I każdy ma taką samą rację w ocenie tego samego filmu...? Na pewno? ;)

nielubieczosnku

'dopoki nie wszedlem do internetu nie wiedzialem, ze na swiecie jest tylu idiotow' (St. Lem).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones