szczęście od Boga że to tylko twoja opinia - nic nie znacząca i nie mająca pokrycia w realnym świecie. Uff jestem spokojny ;-))))))))
'AKROTKA'? Mój system sprawdzania pisowni wariuje. Czy ktoś może podać definicję słownikową?
Racja, ona z tą swoją dziwaczną fryzurą była wręcz obleśna, bardzo odpychająca. Nie wiem, co wy w tej roli widzicie.
Za to Joel Grey w filmie fenomenalny. Szkoda, że to nie jego uczyniono głównym bohaterem, tylko takim "dodatkiem" bez wpływu na fabułę.
Proponuję zorientować się, jaka moda wedy była. Jak sobie wyobrażasz Greya jako głównego bohatera? Wszak jest bardzo ważny i nie wyobrażam sobie by mógł zagrać jakąkolwiek innną rolę.
Nie ma jak beż jakiegokolwiek zrozumienia, wiedzy zasiąść do filmu, którego akcja dzieje się w latach 30, po drugie Sally była artystką kabaretową i jest fryzura pasowała do otoczki kabaretu. Joel Grey pasował do roli konferansjera ba w broadwayowskiej wersji tego musicalu również został obsadzony w roli konferansjera i zdobył nagrodę Tony- najważniejszą nagrodę teatralną a za film Oscara. On swoimi występami przyćmiewa głównego bohatera. Jego rola jak najbardziej jest ważna i powiązana z fabułą przecież to musical. Liza Minnelli zagrała i śpiewała rewelacyjnie w tym filmie i pełni zasłużyła na Oscara.Na jej wykonaniu końcowej piosenki Życie kabaretem jest większość widzów miała ciary towarzyszyły silne emocje.Jak tylko oceniasz ją pod względem urody to wybacz, ale nie dorosłeś do tego filmu, który mówi o bardziej wartościowych rzeczach niż wygląd.
OK, może rzeczywiście nie znam się się szczególnie na fryzurach, tym bardziej z epoki, ale gdy oglądałem inne filmy, których akcja dzieje się przed wojną to ich bohaterki nie wyróżniały się jakoś od siebie uczesaniem włosów, ale rozumiem, że jako artystka kabaretowa blabla ma się wyróżniać i wyglądać dziwaczniej. A za rolę Grey'a podwyższyłem temu filmowi ocenę o 2 (w sumie oceniłem aż na 4), bo rzeczywiście przyćmiewa innych bohaterów, mimo że akcja filmu toczy się głównie na osi Sally-Brian-Maxymilian, a o samej postaci Grey'a nie jest powiedziane w zasadzie nic. On tylko śpiewa i tańczy i stoi jakby z boku całej fabuły, co nie oznacza, że jest dla niej niepotrzebny.
Film powstał na podstawie książki Pożegnanie z Berlinem gdzie rola Mistrza Ceremonii była skoncentrowana jedynie na kabarecie, miał w sposób prześmiewczy relacjonować działania nazistów i bawić dekadencję którzy są tłem całej historii. Ponadczasowy musical łączący zabawę z tragedią dziejącą się na ulicach Berlina.
Zabawny z ciebie człowiek, ale o dekadenckim Berlinie (kabarety, stroje, fryzury, używki, alkohole) lat 30-tych to chyba mało wiesz.
Musiałam przejść przez 5 stron forum, żeby wreszcie doczytać, że kogoś również irytuje ta pani!
Dla mnie jest straszna, nie rozumiem zachwytów nad nią, zresztą cały film był dla mnie ciężkostrawny, poczynając od pierwszego trzepotania sztucznych rzęs Lizy, ust konferansjera pomalowanych do połowy szminką i upudrowanych, odrażających panienek.
Obejrzałam do końca, bo taką mam zasadę z szacunku do kina, ale pragnę jak najszybciej zapomnieć i nigdy już nie natrafić na nic podobnego.
Szkoda tylko, że wspomniany szacunek do kina nie umożliwia ci docenienia znakomitego filmu, którym Kabaret niewątpliwie jednak jest.
Dokładnie. Myślę że się zgodzisz, że my po prostu nie atakujemy jej tylko naprawdę jej gra była strasznie irutyjąca. I to na tyle, że nawet nie chce mi się oglądać innych filmów z tą aktorką.
Miała być - również - pretensjonalna i irytująca. Miała grać w przesadzony sposób, bo taka gra odpowiadała charakterowi postaci, którą odtwarzała. Wywiązała się świetnie. Efekt? Oskar za pierwszoplanową rolę kobiecą.