Cudowna, zachwycająca, czarująca, urocza, śliczna, ujmująca, spektakularna, niepowtarzalna. Jak jej nie pokochać? Renee, Kasia Zeta a nawet Nicole nie mogą się z nią równać.
Co do, filmu jest genialny. Mnóstwo niedopowiedzeń zmuszających do samodzielnego myślenia. Najlepszy musical!Perła
Nie porównywałabym Lizy do aktorek grających w Chicago czy Moulin Rouge. Inny był cel tworzenia tamtych filmów.
Liza Minelli bardzo podobała mi się jako Sally. Pokazała, że choć nie jest piękna, ma niesamowity talent - gra, śpiewa, tańczy, po prostu czaruje sobą na ekranie. Szkoda, że tak smutno skończyła się jej kariera.
Jak byłam młodsza byłam zachwycona postacią Sally zagraną przez Lizę. Kiedy obejrzałam niedawno dostrzegłam jak bardzo jest teatralna, przerysowana, groteskowa, kabaretowa. Powiem więcej jej postać jest głupią, pustą dziewuchą. Może nawet wyrzuciłabym literkę "e" ze słowa dziewucha. Nie polubiłam tym razem Sally. Czar prysł.
Sally po prostu żyła tak jak potrafiła.
Rola jest celowo przerysowana jak i cały film. Absurd miesza się z ponurą, przedwojenną rzeczywistością Berlina.
Ani ona głupia, ani pusta, choć z pewnością - co też wynika z Twojej wypowiedzi - nie pozostawia widza obojętnym, nie jest to "letnia" postać... Fascynująca (momentami przerażająca) była jej determinacja do zrobienia scenicznej kariery, te jej mrzonki, to samooszukiwanie się, że sukces jest tuż tuż, że może jutro, najpóźniej pojutrze coś się wreszcie wydarzy, że życie wreszcie się zmieni - była w tym wszystkim jakaś niesamowita rozpacz, jakiś rys tragizmu... No i jeszcze sprawa z ojcem - Sally miała doskonały przykład na to, że sama byłaby fatalną matką...
Zgadzam się. To wszystko czyni ją jedną z najbardziej złożonych i najlepiej zagranych postaci w historii kina. Oderwanie od niej oczu jest niemożliwe.
Cudowna jest ta jej fryzurka na Myszkę Miki, podkreślająca groteskowość granej postaci.