Po przeczytaniu artykułu w internecie pod tytułem "Smerfy, nie harcerze" cieszy mnie, że nie tylko ja mam takie zdanie.
Idąc na film miałem nadzieję, że będzie podobny do "Akcji pod arsenałem” 1977 roku. Nie
nastawiałem się źle po mimo różnych opinii na jego temat.
Efekty specjalne, dźwięk, muzyka, montaż, wykonie naprawdę jest na wysokim poziomie. Jednak
całą tę pracę niweczy scenariusz. Rzadko mam tak, że idę do kina oglądam film i mówię dno.
Tym razem było tak, że dwa dni mówiłem wszystkim, że ten film jest plamą na polskiej
kinematografii. Dobra rozumiem durne komedie romantyczne jak "Tylko mnie kochaj”, „Och
Karol" 1 i 2, lecz od nich nie wymagamy czegoś tak ważnego jak od filmu teraz można to
powiedzieć pseudo-historycznego. Ten film z książką ma tyle wspólnego, co tytuł postacie i parę
wątków. Film podobno opowiada o patriotyzmie, ale ja tam widzę chłopaków z dzielni, co robią to
samo, co jest pokazane na tym filmie zrywają flagi malują po murach itd. Czy to jest patriotyzm?
Chyba nie. Autor filmu zarzeka się, że pokazuje jakieś wartości. Po obejrzeniu nie wiem, jakie bo
w pierwszych może 15 minutach jest scena rozbierana za bardzo nie wiadomo, po co. Następnie
możemy tutaj się pochylić nad wartościami harcerskimi takimi jak oddanie. Cóż w filmie możemy
zobaczyć w 2 scenach oddanie, ale bynajmniej nie ojczyźnie. Kolejna wartość karność i
posłuszność wobec swoich przełożonych. Nie wiem czy aby na pewno w SS(Szare Szeregi)
pozwalana na takie pyskówki, jakie były pokazane w filmie. Co do samej konspiracji to
kompletna żenada. Pokazane obrazy są nie autentyczne i pokazujące polskie państwo
podziemne jak zgraje nastolatków z bronią i miotanymi namiętnościami i uczuciami.
Na temat tego filmu można pisać dużo, ale jedno jest pewne bez książki pójście na ten film to jak
zdeptanie polskiej flagi a orła umieszczenie na papierze toaletowym.
Zachęcam do pełnego bojkotu tego filmu.
Każda zła ocena tego "dzieła" tylko przysłuży się polskiej kinematografii.
Podsumowując na film stanowczo odradzam iść za te pieniądze lepiej pójść na kawę i ciasto ze
znajomymi i porozmawiać o czymś bardziej konstruktywnym. Dodatkowo zachęcam do
przeczytania tej ważnej dla harcerzy lektury.
Zgadzam się całkowicie z opinią. Film zupełnie nie oddaje treści książki, jeśli ktoś się nastawia na to że będzie mógł sobie przypomnieć powieść Kamińskiego i losy bohaterów to czeka go rozczarowanie. Niepotrzebne zupełnie sceny rozbierane nic nie wnoszące do filmu. Rozumiem że mamy XXI wiek ale czy naprawdę trzeba na siłę takie rzeczy wciskać do scenariusza żeby zachęcić młodych do pójścia do kina? Wątpię. Wątki miłosne można było dużo subtelniej pokazać, ludzie nie przyszli do kina na erotykę tylko na film o patriotyzmie i poświęceniu. Nie polecam, zamiast marnować czas lepiej przeczytać książkę.
Zgadzam się z powyższymi opiniami, ale nie uważasz, ironiczna_ona, że 6 to trochę za dużo?
5, daje tyle ze wg na gre aktorów bo mimo tego, że scenariusz tragiczny próbowali jakoś ratować ten film. Postanowiłam ocenić nie ekranizację książki ale sam film bo gdyby patrzeć na to tylko pod kątem powieści to rzeczywiście należy się 1.
Maksymalnie ocena 4 - 5. Na więcej ten film nie zasługuje ze względu na małą zgodność z historią.
To jest film w stylu „Mściciela” z Clintem Eastwoodem. Taki western z szybką, żwawą akcją, tyle tylko że to nie ma nic wspólnego z „Kamieniami na szaniec” i harcerstwem. Zbyt dużo tam udziwnień, rozbieżności z książką i współczesności a przecież ten film powinien opowiadać o losach ludzi, którzy żyją w Warszawie w 1943 roku.
Co ciekawe, dostrzegłem dzisiaj na wielkim reklamującym sloganie przy autostradzie pewien napis w prawym dolnym rogu: "Przeczytaj książkę".
" zrywają flagi malują po murach itd. Czy to jest patriotyzm? "
-
Za zrywanie flagi i malowanie po murach byla kulka w leb. Wieszali polska flage zamiast III Rzeszy i pisali na murach po polsku, patriotyczne hasla. Tak, to byl patriotyzm.
Sugeruję obejrzeć film to pomaga przy dyskusji o nim.
Chodzi o formę pokazania samego zajścia a nie o sam fakt patriotyzmu. Owszem prawdą jest że groziła za to kara, ale szare szeregi to nie była banda amatorów która z wiadrem farby latała po mieście. Bohaterowie owej książki (w samej książce jest to opisane) jak sporządzają specjalne narzędzia do tz. małego sabotażu.
Zadales pytanie, a ja ci odpowiedzialam. Zapytales , czy zrywanie flag i malowanie po murach to patriotyzm? Dla mnie-owszem. I zeby to wiedziec, nie trzeba ogladac filmu. "Maly sabotaz" to przeciez wlasnie zrywanie flag, malowanie kotwic i pisanie na murach. Oczywiscie nie byla to "banda amatorow", ale niektore akcje przeprowadzano ad hoc, bez ubezpieczenia, zupelnie na goraco ( jak chociazby slynna kacja Alka "Kopernik", czyli zdjecie niemieckiej tablicy z pomnika ).
Nie próbuj teraz zmieniać sensu tego, co napisałeś.
W twoim pierwszym poście jest zawarte dokładnie takie pytanie, na jakie odpowiedziała kasia1983. Na dodatek sam sobie odpowiadzasz. (cytat: "Czy to jest patriotyzm? Chyba nie.) Swoją drogą, nie wiem, jakim ignorantem trzeba być, żeby pisać takie bzdury.
To nie jest patriotyzm? A co według ciebie mieli robić w akcie patriotyzmu? Załadować do plecaka materiały wybuchowe i iść się rozerwać na gestapo? A może mieli zorganizować zamach na Hitlera? To by był patriotyzm? Bo oczywiście poświęcenie swojej młodości walce o ojczyznę to przecież nie jest patriotyzm!
Kpisz sobie w żenujący sposób z pięknej wartości, jaką jest oddanie. Bo przecież w tym filmie nie ma żadnego oddania, prawda? Rudy katowany na gestapo, nie zdradził nikogo z podziemia. Nie poszedł na proponowany układ. Naprawdę nie widzisz tu oddania i wierności ojczyźnie i przyjaciołom?
A chłopaki, którzy jak jeden mąż zgadzają się ratować przyjaciela z rąk gestapo? Tu też nie ma oddania?
Dwa gołe cycki i kawałek pośladka i ludziom już rozum odbiera? Co cię tak oburza w dwóch scena "erotycznych"? Z czego jedna polega na tym, że para leży sobie w łóżku. Naprawdę straszne, oblałam się rumieńcem wstydu w trakcie seansu.
Chodzi o sam fakt tego, że sceny erotyczne w ogóle sie pojawily w tym filmie. Czego nie bylo w książce i jest mało prawdopodobne by były one prawdziwe. Chodzi o wypaczenie postawy tamtych bohaterów, którzy nie byli nastolatkami tylko mieli 22-23 lata, stopnie wojskowe i całkowicie poświęcili swoje dorosłe życie na służbę Polsce. Ten film powinien raczej pokazać ich wyrzeczenia i walke ze słabościami by stac sie lepszymi, a nie naciągać ich do współczesnych zachowań.
"Obiecuję pracować nad rozwinięciem w sobie silnej woli, dążyć będę do pracy, nad sobą bez wytchnienia, zdławię lenistwo, wzmocnię wytrwałość, tępić będę obojętność, unikać będę chaosu i braku skupienia myśli. Silna wola! Silna wola!" - osobiste przyrzeczenie Alka
Co do scen "erotycznych" jak i związków głównych bohaterów - było to gdzieś tłumaczone. Scenarzysta połączył Zośkę z Halą i Rudego z Monią, ponieważ ktoś zaczął szerzyć wersję jakoby nasi bohaterowie byli gejami. A sceny "erotyczne" miały pokazać, że Zośka i Rudy byli też młodymi ludźmi, u których hormony też szaleją.
Tyle, że Rudy miał dziewczynę. Nie wiem, czy "Monia" było jej pseudonimem, czy twórcy nadali jej go na potrzeby filmu. Naprawdę miała na imię Maryna. Kiedy Rudy umierał, była w transporcie do Oświęcimia.
skoro "Efekty specjalne, dźwięk, muzyka, montaż, wykonie naprawdę jest na wysokim poziomie" to chyba należy się ocena większa od 1?
Film jest totalnie ubarwiony pędzlem reżysera Glińskiego i jest tylko w niewielkim stopniu zgodny z prawdziwymi wydarzeniami. Scenariusz jest słabiutki niestety. Błędem było to, że producenci filmu nie chcieli słuchać historyków, którzy zgłaszali swoje uwagi.
Jak możesz mówić, że próbuje wywrzeć wpływ na widzów? Wyraził tylko swoje zdanie. Kto się zgodzi, a kto nie, kto to przyjmie jako prawdę, a jako wskazówkę decyduje tylko o osobie, która to przeczyta. Jeśli jesteś aż tak podatny na opinie, radzę nie czytać przed, a nawet po seansie, bo sam możesz zmienić zdanie i nie poznać siebie samego.
Spójrz na plakat tego filmu. Aż się prosi by dać im jeszcze różdżki i "Harry Potter : Powrót" w wersji PL gotowy ;)
Szare Szeregi (Armia Krajowa) ? Are You Kidding Me ?!
" Kolejna wartość karność i posłuszność wobec swoich przełożonych. Nie wiem czy aby na pewno w SS (Szare Szeregi)
pozwalano na takie pyskówki, jakie były pokazane w filmie. "
W wojsku jest jedna zasada. Dowódca ma zawsze rację. Jeśli nie wiesz kto ma rację patrz. punkt pierwszy.
Nie ma czegoś takiego, że młody chłopak pyskuje do dowódcy. Już nie wspomnę o tym, że Tadeusz Zawadzki "Zośka" miał inny charakter.
W książce autorstwa Anny Zawadzkiej i Rossmana, czytamy, że to spokój i opanowanie były cechami, które przyczyniły się do tego, że utwierdził się autorytet „Zośki” i sympatia wśród podległych mu kolegów: „Tadeusz nie tylko nigdy nie podnosił głosu, ani nie wygłaszał sądów w podnieceniu, ale nawet w najtrudniejszych sytuacjach nie tracił spokoju i pogody. Jakże to ważna cecha charakteru dowódcy”.
Tadeusz Zawadzki należał do pokolenia, które jako pierwsze po 123. latach niewoli przyszło na świat w wolnej Polsce. Ogromny wpływ na jego wychowanie miały rodzina, szkoła i harcerstwo, czynniki wychowawcze, które wzajemnie się uzupełniały i dążyły w tym samym kierunku - pielęgnowały wartości humanistyczne i patriotyczne.
Idealnie ujęte!
Nie dość, że film tylko o Zośce (z Rudym na drugim planie) to Zośka nawet nie jest Zośką...
Filmu jeszcze nie widziałam, ale nie wiem czy zamierzam widzieć. Przekonują mnie do tego przede wszystkim opinie członków Szarych Szeregów, którzy zgodnie twierdzą, że niewiele ma wspólnego z prawdą. Niby można by rzec, że przecież to nie jest film historyczny i reżyser mógł zrobić i pokazać co chciał. Przed takim stwierdzeniem chroni jednak jego wypowiedź, który określa "Kamienie na szaniec" jako film historyczny. Śmiech na sali. Co więcej twierdzi, że chciał pokazać harcerzy jak normalnych chłopaków. Fajnie z jednym wyjątkiem - harcerze różnią się od normalnych chłopaków. Na deser warto wspomnieć o zdjęciu, na którym aktor grający Zośkę salutuje, zupełnie tak jakby strzelał sobie w łeb. Żenada, mógł przynajmniej do filmu nauczyć się jak to się robi. Wnioski? Szkoły pójdą, a gimbaza zobaczy to, co chce zobaczyć.
Nie będę cytować całego prawa harcerskiego, ale jeśli jesteś ciekawa co robi tudzież czego nie robi harcerz proponuję do niego zajrzeć, później wyrażać opinie.
Nie robi kupy, nie przeklina i oczywiście nawet w obliczu możliwości rychłej śmierci w trakcie wojny i okupacji w życiu nie posunąłby się do takiego strasznego czynu jak - o zgrozo - seks przedmałżeński. Wszystkim to wiadome ;)
A co ma wojna i rychła śmierć do seksu przedmałżeńskiego? Wojna raczej nie wpływa na zmianę podejścia do seksu. Jak to pani Rossman powiedziała, wtedy miłość była okazywana inaczej, na pewno nie pójściem do łóżka, nie było nawet mowy o pocałunkach w miejscu publicznym.
Zgadzam się w kwestii harcerzy. Harcerze nie zachowują się w ten sposób, różnią się od normalnych chłopaków, są wychowywani tak, żeby wzrastali w konkretnych wartościach. W tamtych czasach po prostu ludzie byli inni. To teraz wychodzi się z założenia, że para musi uprawiać ze sobą seks, bo inaczej to by nie był normalny związek. Kiedyś stawiało się przede wszystkim na silną więź, wzajemny szacunek, nie trzeba było podkreślać powagi związku idąc do łóżka.
Może to zrujnuje Twój światopogląd, ale to nie był XIX wiek - to raz. Dwa - jeżeli wisi nad Tobą groźba śmierci, nie myślisz o konwenansach, skoro jutro możesz nie żyć. Trzy - kilka lat była wolontariuszką w Muzeum Powstania Warszawskiego, między innymi przeprowadzałam wywiady z powstańcami płci obojga. Seks pozamałżeński wśród nich był bardzo, ale to bardzo częsty, co kilku z nich powiedziało mi wprost. Jedna z pań powiedziała, że nie myślała wówczas o tym, że grzech, cnota blablabla, tylko że może umrzeć w każdej chwili, więc zamierza zaznać bliskości ze swoim ukochanym, którego zresztą poznała w konspiracji, była z nim krótko i wcale nie byli zaręczeni. Ale pewnie Ty wolisz wierzyć dalej, że ówcześni bohaterowie chodzili za rączkę :)
Nie wiem jak to wyglądało wśród powstańców, za to wiem jak wychowywani są harcerze.
Co do Zośki, to sugeruję się tym, co powiedziała jego adiutantka, która znała osobiście zarówno Zośkę, jak i jego dziewczynę. Jeśli ona twierdzi, że nie było takiej opcji, to nie było i koniec.
Ojej, to wśród powstańców nie było harcerzy...? No to muszę Cię zmartwić - te smakowite opowieści pochodzą między innymi od nich. A to, co ktoś powiedział, nie zawsze musi być szczera prawdą. Kiedyś pewne tematy były tematami tabu - wówczas seks przedmałżeński do nich należał. Jeśli ktoś coś o kimś wiedział, często nie mówił o tym publicznie, aby nie narazić tej osoby na kompromitację. Co nie znaczy, że to "coś" się nie zdarzyło. Nie bądź naiwny/a.
Naiwnością jest twierdzenie, że skoro teraz wszyscy uprawiają seks, to wcześniej też tak było. Tak samo sugerowanie się opiniami części powstańców i założenie z góry, że dotyczyło to wszystkich. Ludziom trudno pogodzić się z tym, że kiedyś były inne wartości.
Ależ oczywiście, że tak było - skądś brały się przecież dzieci. Teraz ludzie uprawiają seks (nie "wszyscy" oczywiście - znów mijasz się z prawdą), uprawiali i kiedyś. Oczywiście, że były inne wartości, ale chyba rozumiesz, że w sytuacji wojny może zaistnieć przewartościowanie? Znasz ten termin ze szkoły? O przewartościowaniu na pewno opowiadała Ci pani od polskiego w trakcie analizy i interpretacji literatury wojennej. Czy wiesz, że w trakcie wojny niektóre porządne kobiety prostytuowały się np. po to, aby przetrwać w obozach koncentracyjnych?
Denerwuje mnie Twoje przekonanie, że masz tajną wiedzę na jakiś temat i próbujesz pokazywać swoją wyższość zamiast normalnie dyskutować. Odechciewa się rozmów z kimś takim.
Ależ to nie jest żadna tajna wiedza. Możesz o tym przeczytać w wielu tekstach kultury i relacjach z tamtego okresu. Poszukaj, poczytaj. I przestań wkładać ludziom w usta słów, których nie powiedzieli i wmawiać że myślą to, czego nie myślą, to bardzo brzydka cecha. Dlaczego piszesz, że mam przekonanie o posiadaniu tajnej wiedzy na jakiś temat? Dlaczego w ten sposób o mnie kłamiesz publicznie w dyskusji na forum? Odechciało Ci się dyskusji, bo nie potrafisz uargumentować odpowiednio swoich tez, nie dlatego, że mam jakieś przekonanie, które starasz mi się wmówić. Dyskutuję normalnie i posługuję się słownictwem, jakiego używam na co dzień. Jeżeli czujesz się w tej dyskusji niżej niż ja to nie dlatego, że się wywyższam tylko dlatego, że do niej nie dorosłeś/aś.
To przestań tak sugerować, to nie będę musiała o tym mówić.
Nie czuję się niżej w dyskusji. Nie mam też potrzeby nikomu udowadniać swojej dorosłości. Ty najwidoczniej musisz. Wszędzie wciskasz "poszukaj, poczytaj", "znasz ten termin ze szkoły?", "czy wiesz, że...?". Klasyczne zagranie ludzi z podejściem "Moja racja jest najmojsza".
Odechciało mi się dyskusji, bo silić się na argumenty mogę wtedy i tylko wtedy, kiedy rozmówca potrafi uszanować zdanie innej osoby.
Przepraszam, że się wtrącę, ale forum nie jest od streszczania całego obszernego tematu w odpowiedzi, tylko właśnie od nakierowania na źródła do wiedzy, którą, jak kilka postów wyżej, uznajesz za "tajemną". To nie jest podejście ludzi, jak to określiłeś, o nastawieniu "moja racja jest najmojsza", tylko raczej podejście ludzi z obszerniejszą wiedzą. Co do szanowania zdania drugiego rozmówcy, to Ty nie wyrażasz szacunku do przedstawionych kontrargumentów, więc dlaczego alicjajoanna ma szanować Twoje. Przykro mi, ale to działa w obie strony.
Przeczytaj uważnie jeszcze raz (podkreślam: uważnie) i będziesz wiedział o co mi chodziło.
Nie będę wnikać kto ma obszerniejszą wiedzę, bo nikt z nas nie jest w stanie tego zweryfikować na odległość, natomiast nie znoszę, kiedy ktoś próbuje mi wmówić, pośrednio lub bezpośrednio, że ma monopol na wiedzę.
A szacunek wyraża się do osoby, a nie do argumentów.
Też przepraszam, że się wtrące, ale przeczytałam Waszą wymianę zdań i aż mnie klawiatura swędzi.
To, że kiedyś o seksie absolutnie nie wolno było mówić, nie znaczy, że ludzie tego nie robili.
To tak jak teraz z załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Każdy wie, że każdy to robi (czy to supermodelka czy Stasiek spod monopolowego), ale nikt o tym nie mówi.
Harcerze, nie harcerze. Kiedyś było dokładnie tak, jak pisze alicjajoanna. Pewnie, że ludzie mieli lepsze wartości (choćby nie wstawiali zdjęć gołego tyłka na fejsika), nie opowiadali publicznie tego, co i z kim robią, ale to absolutnie nie znaczy, że nie uprawiali seksu. Zresztą, czy jest coś złego w tym, że młodzi, dorośli, będący w związku ludzie, chodzą ze sobą do łóżka? To, że byli harcerzami, to przepraszam bardzo, co niby znaczy? Że musieli żyć w celibacie?
"Naiwnością jest twierdzenie, że skoro teraz wszyscy uprawiają seks, to wcześniej też tak było."
Naiwnością to jest twierdzenie, że tak nie było:)
Proponuję Ci, żebyś pogadała z babcią, a możesz się ciekawych rzeczy dowiedzieć.
Nie mówię, że opowie Ci o miłosnych podbojach swoich rodziców, ale wystarczy spytać o datę ich śubu oraz datę jej urodzenia. Duża szansa, że między jednym a drugim nie było 9-miesięcznego odstępu.
A tak swoją drogą, to co to za demonizacja seksu? Harcerz, który sypiał ze swoją dziewczyną nie mógł już być dobrym harcerzem? Czy konspiratorka, która poszła do łóżka ze swoich chłopakiem nagle zaczynała gorzej wykonywać zadania? O co chodzi?
"To, że byli harcerzami, to przepraszam bardzo, co niby znaczy? Że musieli żyć w celibacie?" - Tak, tak to mniej więcej oznacza. Pisałam już wyżej o wychowywaniu harcerzy w konkretnych wartościach. Nie, nie oznacza, że był złym harcerzem, nie demonizuję tego. Ale wkurza mnie, że reżyser dodaje sobie po swojemu takie sceny, kiedy kobieta, która znała Zośkę osobiście twierdzi, że nie było o tym mowy - o tym też pisałam, ludzie, czy Wy w ogóle czytacie co piszę?
Nie znasz członków mojej rodziny, w przeciwieństwie do mnie, więc wolałabym, żebyś nie zakładała z góry, że wiesz lepiej jak u nich było.
Może źle się wyraziłam. Pewnie musieli, ale czy żyli w celibacie? Kierowca też teoretycznie musi znać przepisy ruchu drogowego. Lekarz też teoretycznie musi być kompetentny. Ksiądz musi żyć w celibacie, a małżonkowie muszą być sobie wierni.
Tyle, że pomiędzy tym, co musimy, a tym, co faktycznie robimy jest bardzo cienka granica.
No i znowu nie rozumiem, dlaczego na podstawie wypowiedzi znajomych zakładasz, że ktoś nie uprawiał seksu. W dzisiejszych czasach jest to dość ryzykowne (bo ludzie zachowują minimum prywatności),a co dopiero wtedy, gdy był to temat tabu. Może po prostu Zośka nie dzielił się tak osobistymi szczegółami z jakąśtam kobietą, o której wspominasz?
Co do ostatniego fragment wypowiedzi, Ja nic nie zakładam, napisałam, że jest na to duża szansa, bo tak było u mnie i wśród wielu moich znajomych. Nigdzie nie napisałam, że coś wiem, więc proszę mi tego nie wmawiać. Zresztą była to tylko luźna dygresja, ale fakt, że poczułaś się tym urażone świadczy właśnie o tym, że demonizujesz seks przedmałżeński ludzi z tamtych czasów.
Właśnie nie rozumiem dlaczego Ty zakładasz, że na pewno uprawiał.
O filmie wypowiadają się ludzie, którzy znają sprawę lepiej, niż reżyser, więc mam do nich więcej zaufania. Mój świat się nie zawali, jeśli Zośka rzeczywiście spał z dziewczyną, ale wrzucanie scen do filmu na zasadzie "a, na pewno z nią spał" jest dla mnie po prostu zwykłym chwytem "na kontrowersję".
"fakt, że poczułaś się tym urażone świadczy właśnie o tym, że demonizujesz seks przedmałżeński ludzi z tamtych czasów."
Nie poczułam się urażona. Wyznaczam granice dyskusji i daję do zrozumienia, że nie będę rozmawiać na forum o tym, kiedy w mojej rodzinie uprawiało się seks.
Trochę jednak musiałaś poczuć się urażona, skoro stwierdziłaś, że ja coś zakładam i coś wiem, skoro nigdzie tego nie napisałam. Do dyskusji o życiu seksualnym Twojej rodziny też Cię nie zachęcałam. Nie proponowałam, żebyś cokolwiek opowiadała na forum, więc nie bardzo wiem, o co Ci chodzi.
Z luźnej wstawki zaczęła się dość poważna dyskusja, więc proponuję temat rodziny zamknąć, bo zaraz pewnie mi zarzucisz, że obrażam Twoich dziadków. A wierz mi, że nie miała takiego zamiaru.
Co do początku Twojej wypowiedzi. Ja nie zakładam, że na pewno uprawiał. Uważam jedynie, że zakładanie, że tego nie robił na podstawie stwierdzenia jakiejś kobiety jest błędne, bo jak już pisałam to dość osobista informacja i nie udziela się jej postronnym. Wtedy chyba nawet nikomu się o tym nie mówiło.
Ponadto, jak to się mówi, "krew nie woda" i świadomość, że mogą zginąć też musiała mieć duże znaczenie.
Znowu, tak mi sie wydaje, nie uważam tego za pewnik.
Jak nie wiesz, to wytłumaczę - chciałam zostawić temat rodziny i nie rozwodzić się nad nim. I nie wiem jak bardzo musiałabym nadinterpretować Twoją wypowiedź, żeby stwierdzić, że mi dziadków obrażasz :D :D
Owszem, jest to osobista informacja i wątpię, żeby ktokolwiek się w tamtych czasach z kimś dzielił. Ale nie trzeba walnąć komuś prosto z mostu: "Spałam z Tadeuszem", przecież ludzie normalnie dyskutują o poglądach i można było wywnioskować z codziennych dyskusji jakie kto ma podejście do takich spraw.
"Krew nie woda" - tak, zgadzam się. Tak samo zgadzam się z tym, że jest taka możliwość, że ludzie spali ze sobą w okresie wojny, chociaż w czasach pokoju prawdopodobnie by to odłożyli do ślubu. Jedyne o czym mówię to to, że ja w to osobiście wątpię w przypadku tych konkretnych osób.
"można było wywnioskować z codziennych dyskusji jakie kto ma podejście do takich spraw"
A mnie się wydaje, że nie można było. Że to raczej był temat, o którym każdy oficjalnie miał zdanie "seks tylko po ślubie, przy zgaszonym świetle, w celach prokreacyjnych, najlepiej z rumieńcem wstydu na śnieżnobiałym licu". Według mnie przyznawanie się do innego zdania w ogóle nie wchodziło w rachubę. A już dzielenie się z postronnymi osobami tego typu opiniami? Teraz to sobie ludzie mogą na takie tematy dyskutować, ale raczej nie wtedy.
Nie wiem, może między bliskimi przyjaciółkami można było tak rozmawiać. Nie jestem w stanie tego stwierdzić.
Wybaczcie, nie mogłam zdzierżyć, czekałam, aż ktoś Ciebie (snowdog) poprze, ale to się nie stało, więc aż sama założyłam konto. Podziwiam Cię za cierpliwość i opanowanie, serio.
Co do czystości przedmałżeńskiej- też nie rozumiem dlaczego nikt nie wierzy w to, że naprawdę da się wytrzymać i ludzie wytrzymywali i kiedyś i wytrzymują teraz. I nie chodzi o demonizację seksu, ale na wartości, które płyną z zachowania tej czystości.
Co do Zośki- nie byłam w jego sypialni, nie mam pojęcia czy faktycznie spał z jakąś dziewczyną czy nie. Zakładając, że nie wierzymy (choć ja wierzę;)) jego koleżance, która za to ręczy, to nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. W każdym razie, skoro reżyser robi film o wartościach (tak twierdzi) i skoro robi film o harcerzach, to po co wstawia scenę w której główny bohater (harcmistrz, nie byle kto) zaprzecza wyznawanym przez siebie wartościom i staje się hipokrytą, który mówi co innego, a gdy nie patrzą to robi co innego? Po co była ta scena?
Haha dziękuję :) I doceniam poświęcenie w kwestii założenia konta ;)
No wreszcie ktoś to napisał... Udało Ci się zawrzeć w swojej wypowiedzi wszystko to, co ja próbowałam przekazać, ale mi nie wychodziło. Podpisuję się wszystkimi czterema kończynami pod Twoją wypowiedzią.
I kolejna rzecz - polecam lekturę książki profesora Zimbardo pt. "Efekt Lucyfera". Dzięki niej można zrozumieć, jak łatwo w sytuacjach ekstremalnych u ludzi zwyciężają instynkty i jak spada wówczas znaczenie norm uznawanych przez społeczeństwo za moralne, a wojna jest sytuacja wybitnie ekstremalną, bo w grę wchodzi życie. Wówczas mniej się liczy, co powie pani Henia czy co jest uznawane za nieprzyzwoite czy grzeszne.
Dziękuję, czytałam. Tyle że efekt lucyfera odnosił się głównie do popełnianych przestępstw czy też nadużyć w stosunku do innych osób, przesuwania swojej granicy wrażliwości, niemożności sprzeciwienia się większości bądź jednostce o większej charyzmie.
Argument z Efektem Lucyfera mogłabym zrozumieć w przypadku dyskusji o tym, czy harcerze byliby w stanie kogoś zabić. Nie w sytuacji normalnego podejścia do związków, co ma w ogóle piernik do wiatraka?