Do filmu zasiadłem z mieszanymi uczuciami. Nie spodziewałem się jakiegoś nadzwyczajnego dzieła. W końcu film ten u nas, w Polsce został zupełnie paminięty. Stwierdziłem: "A co mi szkodzi, dla Streep sobie obejrzę". I czy było warto? Myślę, że tak! Film ogląda się naprawdę bardzo dobrze. Zwłaszcza pierwsze część wciąga i wprowadza w opowieść, czuje się jakąś niesamowitą intrygę, aż szkoda, że w drugiej połowie jest już troszkę gorzej. Troszkę to przesadzone niestety. Jednak gdyby się dłużej nie zastanawiać - jest to bardoz dobry thriller. Jonathan Demme tak długo nie dawał o sobei znać, że możnaby to uznać za całą wieczność! Demme to w końcu reżyser jednego z moich ulubionych filmów - "Milczenia owiec". Nie wiem teraz dlaczego podchodziłem do tego filmu sceptycznie... Przecież nie miałem ku temu żadnych powodów! Miejmy nadzieję, że to powrót Demme do wielkiego kina. Oryginalnej wersji nie widziałem, więc nie ocenię czy: lepsza, gorsza. To co oglądałem dziś uznaję za więcej niż dobre. Na koniec zostawiłem sobie obsadę... Właśnie: obsada... Bardzo ciekawa: Denzel Washington, Liev Schreiber, Meryl Streep i gdzieś tam na tyłach Jon Voight... Cóż - aktorstwo jest wspaniałe!!! Nie wyczułem w tym filmie, pod względem aktorstwa żadnego fałszu i w tym tkwi jego siła! Świetny Washington, niemal równie dobry Schreiber... A Streep!!! Drogi Boże - Jak ona to robi, że z każdej roli stworzy perełkę!? I jak tu nie kochać tej pani... Czemu nie ma nominacji do oscara? Ano gdyby dłużej się zastanowić - prosta sprawa. Ma 12 nominacji - po co jej więcej?