Liczyłam na coś zupełnie innego, może bliższego komiksowi, może nawet na nowego Capa, ale zniosłabym nawet to co nam zaserwowali, gdyby nie te ostatnie pół godzinu filmu, gdzie Starkowi odwala, porzuca cały swój zdrowy rozsądek, bo dowiaduje się kto zabił jego rodziców. I ten tekst "I don't care he killed my mum" (co te ostatnie filmy z superbohaterami mają do tych mam) o matko…
Rozumiem, że to mogłoby nim jakoś wstrząsnąć , ale olać cała misje na rzecz tego, zwłaszcza, że tak naprawdę stała za tym Hydra a nie Buck? Nie no pomysł Zemo na napuszczenie ich na siebie był tak idiotyczny i fakt, że okazał się skuteczny świadczy tylko o idiotyzmie tego filmu.
Byłabym wstanie przełknąć wszystkie inne niedociągnięcia, trochę irytujące Spiderman, no wszystko naprawdę, ale to przelało czarę goryczy..
A szkoda, sama "walka bohaterów" wyszła bardzo pozytywnie według mnie, niestety twórców chyba za bardzo poniosło chcieli stworzyć na koniec jeszcze jedno "epickie" starcie Strak-Cap-Bucky i wcisnęli nam najdurniejsze rozwiązanie, byle tylko do walki doszło..
Jakkolwiek jestem stanowczo team Cap, to akurat ten tekst Tony'ego "I don't care. He killed my mum" był bardzo wzruszajacy wg mnie.
I może i mu "odwala" pod koniec filmu, ale właśnie zobaczył śmierć rodziców. Oczywiscie, że winna HYDRA, a nie Bucky, no ale Tony srednio byl w stanie myslec w tamtym momencie.
A chęć pomszczenia rodziców to całkiem dobry powód do walki.
Ja natomiast jestem stanowczo team IronMan, a sam Stark to moja ulubiona postać, więc kiedy urwał mu rękę, to aż mi się morda cieszyła, chociaż wiedziałem, że to Ruscy zlecili misję Bucky'emu
wow, aż tak?
Mi ogólnie ich wszystkich żal było pod koniec. Cieszyłam się co prawda, że Bucky przeżył, ale nie cieszyłam się, że Tony został tam taki samotny i pokonany :(
Jak można się cieszyć, bo ktoś traci rękę? Poza tym, nawet gdyby Tony zabił wtedy Buckiego, myślę, że jakby potem ochłonął, przemyślał to na spokojnie, to miałby wyrzuty sumienia, że zabił właściwie niewinnego człowieka. I znów dręczyłoby go poczucie winy z jeszcze jednego, kolejnego powodu.
Tak. Strasznie denerwuje mnie to, jak oboje z Capem, liżą sobie dupy. Cap posuwa się nawet do tego, że nie zwraca uwagi na nic innego, tylko na Bucka, a najważniejsze to uratować przyjaciela, serio? Przyjaciel jest ważniejszy, niż przykładowo, życie takich cywili? Był też zdolny do tego, żeby oszukiwać Starka, byleby ten się nie dowiedział, kto zabił mu rodziców. Moim zdaniem, Stark nie przegrał, śmiem twierdzić, że nawet wygrał całą walkę, ewentualnie zremisował. Był w stanie walczyć z dwoma przeciwnikami na raz, gdzie jednego prawie zabił, a drugiego dosyć mocno obił i miał zamiar, też mocno oklepać. Iron Man to po prostu moja ulubiona postać z dzieciństwa. Uwielbiam go na tyle, że zrobił bym sobie tatuaż z nim ^^, ale na razie mnie na to nie stać.
Zachwyt Tony'm poniekąd rozumiem. Też go uwielbiam. (Choć w tym filmie po raz pierwszy mnie zdenerwował lekko, ale to nie Buckim, tylko ustawą.) Jest cudowny mimo swoich wad, a może nawet dzięki nim. Chociaż tatuaż to ryzykowna sprawa, bo w końcu na całe życie zostaje :p
Wszystko to, co Cię denerwuje w Buckim i Capie, ja uważam za piękną przyjaźń. Chociaż Steve'owi zależy na życiu cywili. W "Winter Soldier" walczył z Buckim na końcu, żeby go powtrzymać, chociaż nie chciał się z nim bić. Uratował najpierw świat, dopiero potem zajął się bardziej osobistymi kwestiami, jak przypominanie Buckiemu jego życiorysu. W tej części nie chciał po prostu, żeby mu Buckiego zabili. Zobaczył, że jest niebezpieczny ciągle i na końcu zgodził się na pomysł Buckiego z zamrożeniem.
Z oszukiwaniem Starka faktycznie nieładnie się zachował, ale nie wiedział, że to Bucky za tym stał. A potem wyjaśniał, że chciał Tony'emu oszczędzić bólu czy coś (wyjaśnienie idiotyczne jak Odyna "chciałem cię chronić przed prawdą" do Lokiego, no ale cóż, intencje miał dobre).
Właśnie o to chodzi, na całe życie, mieć pamiątkę po tym, czym się kiedyś ludzie jarali, rękaw w stylu ramienia Iron Mana jest przeepicki ^^. Jak to nie wiedział, że to on mu rodziców zabił? Wiedział przez cały czas, ale właśnie nie mówił. Stark jest po prostu.. ludzki, mimo że jest miliarderem, ma problemy, dotyczące normalnego człowieka, typu rozstanie, alkoholizm w filmie nie był ukazany, ale wszyscy wiemy, że lubił chlać, Ultron - choć moim zdaniem, to z winy Wandy stworzył go, przez wizję, którą zobaczył.
Mówi w tamtej scenie, że nie wiedział, że to Bucky. Pewnie wiedział tylko, że to nie był wypadek, że HYDRA za tym stała.
"-Did you know?
- I didn't know it was him."
I też lubię w Tony'm to, że jest taki ludzki. Steve mnie denerwował w pierwszym filmie właśnie dlatego, że był tego przeciwieństwem, ideałem bez wad. Ale w drugiej części, a w trzeciej to juz wgl - jak zobaczyłam, co jest w stanie zrobić dla swojego przyjaciela <3 nie tylko przestał mnie denerwować, ale bardzo go polubiłam.
A zapomniałeś, że w tym czasie na tamten świat odeszła Peggy? Ostatnia bliska mu osoba z jego epoki, nie pozostał mu nikt poza Buckim, myśl o straceniu jeszcze jego była nieznośna. Więc doskonale go rozumiem, oczywiście źle to rozegrał, mógł zrobić to lepiej.
O właśnie, mógł to lepiej rozegrać. Serio? Iść się napierdalać z przyjaciółmi, bo przyjaciel z czasów dzieciństwa potrzebuje pomocy?
Napierdalali się też z innych powodów, to nie tylko przyjaciel z dzieciństwa, ale jedyny prawdziwy przyjaciel w ogóle, bez niego życie w tych czasach dla Capa by straciło naprawdę sens.
Nie mogę uwierzyć jak bardzo ludzie nie mają jakichkolwiek uczuć. No w głowie się nie mieści. Czym są dla ciebie rodzice skoro uważasz, że Stark zachował się głupio atakując MORDERCĘ JEGO RODZICÓW DO CHOLERY. CZY WAS NAPRAWDĘ BY TO NIE OBESZŁO?
Przykro mi, ale w oparciu o własne doświadczenie napiszę Ci wprost, że piszesz bzdury. Każdy normalny człowiek zareaguje wściekłością i agresją wobec człowieka, który naraził życie kogoś mu bliskiego (a co dopiero zabił!). Gdybym miała pod ręka kij bejsbolowy lub pistolet, sama zabiłabym na miejscu kobietę, która omal nie potraciła mojego syna na przejściu dla pieszych. Nigdy w życiu nie przeżyłam takiego napadu agresji i obym więcej tego nie doświadczyła.
Toteż wsciekłość Starka jest dla mnie całkowicie zrozumiała. Oczywiście dobrze się stało, że Cap go powstrzymał, bo mimo wszystko wina Bucky'ego jest tu bardzo wątpliwa.
Współczuję, ale dobrze powiedziane. Zastanawia mnie, jak mało empatii trzeba w sobie mieć, żeby uważać to za idiotyczne...
Może autorka komentarza jest zwyczajnie bardzo młoda i niewiele jeszcze w życiu doświadczyła.
Patrzę na moich synów i im tak samo się teraz wydaje, że wszystkie rozumy pozjadali i wiedzą wszystko najlepiej. Jestem pewna, że z tego wyrosną. I Karolinie też tego z całego serca życzę.