tak! Piosenka Biebera na końcowych napisach bardzo mnie podniosła na duchu! Jak i cały film zresztą. Trzeba nie poddawać się, uwierzyć w siebie i walczyć do końca! ...tiaa... z tego filmu epatuje tani sentymentalizm i patos, prostacki podział na białe i czarne oraz sztuczne umoralnianie, a cały ten "dramat" rozgrywa się w konwencji kina kopanego tzw. "kung fu movie" ...i co z tego?! przecież o to chodzi! czy nie tego się spodziewałem zasiadając do seansu tej samej historii opowiedzianej na nowo? kurde, znowu poczułem się jak za młodu - kibicując "karate kidowi" by pokonał złych brutalnych karateków w czarnych jak smoła kimonach! Więc tak ogólnie to dobry remake, nie gorszy od oryginału. Zwłaszcza Jackie Chan dzielnie zastąpił funkcję pana Miyagi.