Wspaniały film o nietypowej, jakby dwukierunkowej narracji. Z jednej strony Libanki znajdujące się na marginesie społeczeństwa zdominowanego przez mężczyzn. W tym wydaniu "Karmel" nosi cechy filmu zaangażowanego społecznie. Sytuacja kobiet skupia się tu jak w soczewce, bo Liban jest miejscem o bardziej patriarchalnej strukturze niż społeczeństwa zachodnie. Wnioski płynące z niektórych scen można jednak do pewnego stopnia traktować bardziej ogólnie (i mam tu na myśli np. scenę reklamy kremu) i ponad granicami. Z drugiej strony, wspaniałe i silne kobiety, które w swoich planach i dążeniach nie stawiają nawet jednego fałszywego kroku. To one wiedzą, co tak naprawdę liczy się w życiu, niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Są ponad to i nie sposób nie ulec ich urokowi.
"Karmel" to opowieść bardzo subtelna, po części opowiadana samym obrazem i muzyką, zmysłowa i ulotna. Dla wszystkich, których jeszcze głupota wylewająca się z ekranu nie zbombardowała do tego stopnia, że zatracili chęć poszukiwania w kinie czegoś nowego, oryginalnego i świeżego.