To film o kobietach i z pewnoscia bardziej skierowany do zenskiej publicznosci. Od bardzo intymnej strony ukazuje nam wyrywek z codziennego zycia pieciu kobiet. Intymnej bo nikt oprocz ogladajacego nie wie z jakimi problemami, dylematami zmagaja sie bohaterki. Libanski karmel jest jak kobieta-mieszanka wody, cukru i cytryny. Film wprowadza nas w bardzo cieoply klimat ze wspaniala muzyka w tle. Siedzac w fotelu masz wrazenie, ze to opowiesc o sasiadkach z tej samej kamienicy. Warto obiejrzec zeby przekonac sie ze kobiety na calym swiecie, nawet w zrytym wojna Libanie, mysla, czuja, kochaja i starzeja sie tak samo.
Zgadzam się z Tobą co do prawie wszystkiego w tej wypowiedzi, oprócz kwestii samego karmelu... Z pewnością nie można tego zostawić bez komantarza - tytułu jak i samej słodkiej masy, bo to symbol i temat przewodni całego filmu - wpleciony w każdą z historii kobiet, choć niekoniecznie w danym momencie pokazywany na ekranie.
Karmel, lepka i słodka substancja nałożona delikatnie, a zerwana zdecydowanym ruchem może przynieść wiele bólu. Lecz jeśli chcesz być piękna, musisz cierpieć. To symbol zbudowany na zasadzie kontrastu, znak przenikania się przyjemności i bólu; słodyczy i cierpienia. Słodki tytuł dla gorzkiej opowieści.
To nowy gatunek filmu... Nie da się go zakwalifikować do żadnej stałej kategorii... Według mnie - wspaniały.