"Keillers Park" to swoista antyteza dla "American Beauty". Tam tragedia powiązana jest z niemożnością przyznania się jednego z bohaterów do swego homoseksualizmu. Tu odwrotnie, dla wszystkich lepiej byłoby, gdyby główny bohater pozostał krypto gejem. A tak poświęcił wszystko dla faceta, a w zamian żądał 'tylko' posłuszeństwa i osiągania wyznaczonych przez niego standardów zachowania.
Film całkiem przyjemny, lecz podobnie jak w przypadku głównego bohatera tak i w przypadku twórców kilka zaniedbań powoduje, że trudno w pełni cieszyć się fabułą. Narracja prowadzona jest bardzo fajnie, a faza zakochania pokazana została jak w bajce. Jednak trywialność ich konfliktów, a przede wszystkim scena 'rewelacji' są znacznie słabsze, czuć wyraźne opory i trudności przed głębszym wgryzieniem się w temat, co prowadzi do lekko błahego końca. Ale w sumie było OK.
Niskonakładowa, nieciekawa bzdura, okropna narracja w stylu, który powinien
zostać zakazany przez konwencje genewskie, fabuła pisana po pijanemu przez
niezadowolonego ze smaku wódki scenarzystę po katolickim kościele wyznań
ludowych z żenującą ścieżką dźwiękową.
Bardzo, ale to bardzo słaby film. Nie jest tragiczny, widziałem gorsze, ale
...