Reynolds grający Montyego zgrywa Randala (wychodzi mu to marnie), Dean ma rozterki niczym Dante (praca, którą kazdy może wykonywać, chęć ukończenia studiów), do tego para ćpunków imitujących Jaya i Cichego Boba. Roztargniony nowicjusz jest jak Eliasz z drugiej części "Sprzedawców". Nawet na końcu są podziękowania dla Kevina Smitha za "Clerksów"..
Pomysł na film nawet ciekawy, ale zupełnie nie wykorzystany. Jedyne plusy wg mnie to Bishop i ten pokręcony, wykolczykowany kucharz. Można oglądać po dwóch piwach.