I co z tego, że prosta. Życiowe sceny. Osobiście zawsze lubiałem takie filmy. Ścieżka dźwiękowa to klasa sama w sobie (ach ten zayebiście wpleciony kawałek The Streets). Aktorstwo na przyzwoitym poziomie, ale ten gościu co grał dobrego wujka głównego bohatera rozniósł wszystkich (miałem wrażenie, że próbował naśladować grę Denzela Washingtona). Zakończenie standardowe, ale innego nie mogło być i było ciekawe mimo wszystko. Jednym słowem wreszcie, po latach, europejskie kino pokazujące wszystkim dziadom co robią ich prymusy i prymuski po lekcjach. Czemu takich filmów nie robi się w Polsce? Oto jest pytanie. pozdro
Roots Manuva blaw, blaw