Takich filmów jest sporo, ale nie zawsze łatwo do nich dotrzeć. A warto, bo w dobie wielkich efektów specjalnych i rewolucji trójwymiarowej (nie żebym był ich przeciwnikiem), takie małe, spokojne filmiki są niegłupią alternatywą. Trzeba jednak przed seansem poczytać coś-nie-coś; Bresson nie miał nic wspólnego z teatrem, w związku z czym aktorzy w jego filmach grali wg jego wskazówek, i na dobrą sprawę, nie byli profesjonalistami. Jarmusch z kolei też tak zaczynał, no ale dziś to on jest guru kina niezależnego:)