oto wychodzą ignoranckie kryteria nagradzania szacownej Akademii Filmowej - nieważne, że Tarantino stworzył arcydzieło niezwykle stylowe, tworzące nową jakość narracji filmowej, niewiarygodne pod względem formalnym, realizacyjnym, z tak sterylnym i dopieszczonym scenariuszem jak mało który... arcydzieło ponadczasowe, będące poszukiwaniem nowego w zasadzie w każdym aspekcie sztuki filmowej, które jestem pewien będzie pamiętane bardzo długo, zostało zwyczajnie pominięte. No to ja pytam: what the fuck is going on????
Dziś żeby dostać Oscara trzeba nakręcić PRAWDZIWY dramat o transseksualistach, bo to teraz tak jest trendy. tylko, że te filmy za 5 lat zostaną już sto trzydzieści razy zapomniane. ech, szkoda prądu...
no cóż, nic na to nie poradzimy... faktycznie - szkoda ścierać literki na klawiaturze... mam nadzieję, że dla pana tarantino bardziej liczą się fani niż jakiś tam nagrody ^_^