Tarantino tym razem potraktował kino na nie-poważnie i świetnie mu to wyszło... Trochę nerwicowało mnie jednak kilka głupich wymysłów... Jak to anime, czaro-biały kolor podczas walki i parę innych... Film niezwykle kiczowaty, ale przecież taki miał być... Bo to nie jest produkcja na poważnie tylko wyśmiewanie się z kina kung-fu, a może i raczej słożenie hołdu temu rodzaju filmu... Film też jest brutalny, ale raczej z tej brutalności się śmiejemy, jak zwykle u Tarantino bywa.. Ogólnie mi się podobało, ale film mógłby być o wiele lepszy gdyby nie kilka niewiarygodnie głupich pomysłów... Postacie po prostu rewelacyjnie rozpisane... Zwłaszcza przypadły mi do gustu postacie Daryl Hannah i Lucy Liu... Po prostu rewelacja :)
Moja ulubiona scena z filmu to ta kiedy Lucy Liu obcina pewnemu panu główę, a raczej nie ten moment tylko tekst, który potem wypowiada... Hehe! Uśmiałem się wtedy trochę :)