Kill Bill, czyli czysta sieka, akcja, efekty specjalne, no i dość prosta historia. Sam obraz jest miły dla oka, widać tam ciekawe ujęcia kamer i inne konwencje artystyczne. Dźwięki dają radę, muzyka już trochę mniej, ale nie, żeby przeszkadzała!
Sceny walk fajne, można by się z nimi pobawić na kompie i podłożyć jakąś inną muzyczkę niż w oryginale, a potem do Internetu ( i chyba tak zrobię ). Mnie osobiście ruszyło na początku jak Bill strzelił w Czarną Mambę, po prostu ten dźwięk wystrzału... miałem chyba za głośno nastawiony dźwięk w słuchawkach (^^,). Poza tym ciekawej rzeczy dowiadujemy się na końcu... Ano i Gogo ! Kurde ta dziewczyna jest urocza, najbardziej sexy z osób które się pojawiają w tym filmie. =))
Ogólnie to pozostaje jakiś niedosyt, czegoś tu do cholery zabrakło. Sporo zastanawiałem się po obejrzeniu tego filmu nad oceną, wahałem się mocno pomiędzy 6-7 ( niezły - dobry ), ale ostatecznie wybrałem 6/10.
Jeśli ktoś lubuje się w filmach gdzie dość często widzimy walki, a podczas nich latające noże, ostre katany i odcięte kończyny, to może go zaciekawić!
Cóż, jeszcze trochę i będę się brał za obejrzenie drugiej części (swego czasu dwie części były w Dzienniku i z niego właśnie je mam).
Pozdrawiam wszystkich !
Dobranoc :-)
Ojej,nazwanie tego filmu czystą sieką to spore nadużycie. Nie będę się już rozpisywał o ostrej dawce kiczu,szczególnie jeśli chodzi o walki, które to sporą część widowni odstraszają.Jednak moim zdaniem walki w tym filmie są tylko dodatkiem,dodatkiem do tej wizualnie przepysznej historii,przepełnionej motywami,jakich w innych filmach nie uświadczymy.Absurdy,niecodzienne sytuacje i niespodziewane rozwiązania są specjalnością Tarantino.Ja dostrzegam geniusz w tych posunięciach."Może kawy?"-tekst Vernitty Green zaraz po krwawej bitce-absurd jakich mało,motyw córeczki Vernitty ,niespodziewanie pojawiającej się w wiadomej sytuacji-mistrzostwo, no i Buck, co rżnie na wznak.To tylko kilka motywów, które jednak dowodzą, że Quentin ma łeb jak sklep,inaczej tego nie nazwę.No i postacie, owiane takimi legendami,że z wielkim zaciekawieniem słuchałem, co mają do powiedzenia.Przedstawienie przeszłości O Ren tylko po to,żeby zwiększyć napięcie finałowego pojedynku-coś pięknego.Dla mnie najważniejsze w tym filmie są właśnie postacie i zachodzące między nimi relacje.Ten film,wraz z częścią drugą, trafił do mnie idealnie,od dawna czekałem na coś takiego-zwieńczenie tego wszystkiego, co najlepsze w zapomnianych już gatunkach filmowych.Jestem przekonany,że przyszłe pokolenia docenią ten film jeszcze bardziej i będzie on kiedyś funkcjonował jako idealny przykład zabawy kinematografią.
Tu się zgodzę, gdyby to była czysta sieka, nie było by tu tyle dialogów ile jest i innych "niesiekowych" akcji. Mnie sceny walk nie odstraszyły, jest krwawo to fakt, ale to tylko film i trzeba do niego podchodzić z dystansem, bo często film nie jest odbierany tak jak chciał tego autor, wiele rzeczy jest zrozumiałych tylko dla niego. Teksty są pikantne, co oczywiście nie odejmuje filmowi. Właściwie to w większości filmów najważniejsze są osoby i emocje w nich, i w ich otoczeniu. Szanuję twoje "owacje" dla tego filmu, we mnie takich emocji jak u ciebie z pewnością on nie wzbudził. Każdy jest inwiduum i przy tym zostańmy. Pozdrawiam !
Również pozdrawiam i polecam jak najszybsze obejrzenie części drugiej,gdzie można zobaczyć dwie niesamowite i piękne sceny(moje ulubione)-scenę na cmentarzu i cios ostateczny.Jak ten pan reżyser to wymyślił??Dla mnie geniusz.
Widzę,że już obejrzałeś...Po przeczytaniu tego co o dwójce napisałeś potwierdza się to ,co zawsze sadziłem o Kill Billu.Moim zdaniem jest to film stworzony przez filmowego maniaka dla filmowych maniaków.Nie uwierzę,że oglądałeś trylogię dolarową Sergia Leone i pewnie nie wiesz,że stamtąd pochodzi kilka utworów Ennia Moriccone wykorzystanych w filmie.Np. utwór "Sundown" z "Dobrego,, złego i brzydkiego"albo motyw kiedy Budd pluje na Mambę jest wyciągnięty z "Fistfull of dollars".Także motywy z filmów Sergia Corbucciego, innego twórcy spagetti westernów, są tu wykorzystane, np.przepiękny kawałek "L'arena" pochodzi z filmu "Mercenary" z Franciem Nero w roli głównej, a motyw śmierci Billa zapożyczony został z filmu "Navajo Joe" z Burtem Reynoldsem.Nawet pewnie nie zauważyłeś, że strój mamby podczas jatki jest tym samym jakim miał na sobie Bruce Lee w niedokończonym filmie "Game of Death"Oglądałeś chociaż "pijanego mistrza z Jackie Chanem albo Fearless Hyena?Nie mówię już o filmach z Sonnym Chibą.Nie robię tu z siebie znawcy,bo sam nie o wszystkim ,z rzeczy które pisałem, wiedziałem.Jednak wiele z tych filmów oglądałem już wcześniej i filmowym maniakem mogę się nazwać.Nie trzeba nawet tego wszystkiego wiedzieć, ale ważnym jest,moim zdaniem,żeby znać choć stylistykę,atmosferę i specyfikę filmów, którym Quentin oddaje hołd w Kill Billu.Inaczej nie można się w pełni nim cieszyć.To tak jakby śmiać sie z parodii filmu,którego nie widzieliśmy.Wiesz...myślę ,że jesteś młodym widzem i po prostu nie masz na tyle filmowego zaplecza,żeby móc się cieszyć tym filmem.Bez urazy oczywiście.Pozdrawiam.
Heh jeżeli ty to wszystko co napisałeś wiesz to jestem pod wrażeniem. Tak, nie oglądałem chyba ani jednego filmu z tych, które podałeś. To z parodią filmu, bardzo trafne stwierdzenie, np. taki "Straszny film", gdybym nie znał motywów i po prostu otoczki filmów wyśmiewanych nie był by taki zabawny jaki jest. Czyli im więcej wiemy tym lepiej, bo możemy jak pisałeś, wsiąknąć całkowicie w dany film. Ja ten film oceniałem po poznaniu jednostki czyli "Kill Bill", bez jakichś filmów z których były zapożyczone motywy, czy też wpłynęły na obraz reżysera.
Ja oceniam tu filmy surowo, żeby nie napisać bardzo surowo... Nie patrzę kiedy został wyprodukowany, jaki to gatunek itp., oceniam go jako samodzielny film i nie jest wytłumaczeniem dla mnie, że jest stary i nie było takiego sprzętu jaki jest... Film to ma być czysta rozrywka połączona z innymi aspektami. Wiadomo, że fajnie się bardziej wkręcić w film, poznać otoczkę itd.
Co do młodości, jestem nastolatkiem, więc trafiłeś w swoich twierdzeniach.
Aha mam pytanie, jestem przekonany, że znasz na nie odpowiedź. Wspominałeś w poprzednim komentarzu o scenie na cmentarzu... podczas oglądania myślałem, jak ona stamtąd wyjdzie. Tzn. z trumny. No i zaczęła uderzać w górną część trumny. No i zrobiła dziurę przez, którą co najwyżej wyciągnęła by dwie ręce. O dziwo wyszła... i teraz się pytam jakim cudem? Przecież po zrobieniu tej dziury piach by wypełnił całą trumnę, nie miała by czym oddychać... widziałem, że dalej tak jakby rozwalała dalej tą dechę. Ale ile można? Przecież ten piach totalnie skrępował by jej ruchy ręką.
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź. :)
Ok,pozwól, że Ci wyjaśnię: oczywiście normalnie nie powinna się wydostać, tak samo jak nie powinna pokonać hordy przeciwników w "jedynce",krew z szyi nie powinna tak obficie tryskać, a wskoczenie na ostrze miecza i zatrzymanie się jest chyba niemożliwe.Pewne rzeczy w tym filmie należy traktować z przymrużeniem oka, bo są celowo przesadzone(kicz).Scena z trumną jest nawiązaniem do starych filmów karate.Pamiętasz sytuacje w tego typu filmach,kiedy bohater ma wielkie kłopoty i przypomina sobie nauki swojego mistrza,(w tym momencie w Kill Billu wchodzi rozdział o naukach mistrza Pai Meia),a po tych przypominajkach nagle odnajduje siebie i już wie co ma robić?Założę się ,że znasz takie motywy.Ta scena jest właśnie wystylizowanym i przerysowanym do granic możliwości nawiązaniem do tych motywów.Realizm nie jest tu najważniejszy,liczy się pomysł i efekt.Na mnie scena robi piorunujące wrażenie i nawet nie zastanawiam się, czy jest możliwa,bo już wcześniej wkroczyłem w nieco umowny świat kiczu Quentina Tarantino.
Tak jak pisałem trochę linijek wyżej, trzeba mieć dystans do filmów. Ja tam rzeczy dziejących się w "Kill Bill" nie uważam za jakieś niewyobrażalne, sądzę nawet, że pewni ludzie mogli by zrobić to samo co bohaterzy w tym filmie. Przecież człowiek jest zdolny do wszystkiego. :D Co do tego motywu, znam; dana osoba ma kłopoty i nagle słyszy głos mistrza z cennymi radami, które dawał w przeszłości, albo nawet jakiś głos z zaświatów, czy coś innego...
Pytań już nie mam. Dzięki za odpowiedzi. =))