Ten film poza muzyką, nawiązaniami do popkultury i paroma nieźle nakręconymi scenami nie oferuje nic poza jakimś stekiem głupot i dziwactw. Mógłbym prawie scena po scenie lecieć i mówić co jest nie tak.
[SPOILERY]
Panna Młoda budzi się w szpitalu, ktoś idzie, ona udaje, że dalej śpi - po co??? Przecież jeszcze nie wiedziała, że pielęgniarz to psychol, powinna raczej zachowywać się normalnie, a nie tak skrajnie podejrzliwie.
Dwaj mafiosi nie są w stanie zastrzelić 11-letniej dziewczynki, która ukatrupili ich szefa, bo ta jakimś cudem na ich oczach (!!!) chowa się pod łóżko i zabija ich.
Hattori Hanzo sprzecza się
z pracownikiem, prawie się biją, co chyba miało być śmieszne, a wyszło niezrozumiale i wymuszenie.
Hattori pisze na oknie imię „Bill” zamiast normalnie jak człowiek wypowiedzieć je
w rozmowie.
O-Ren jakoś wyczuwa przeciwnika za plecami, za szybą, i próbuje go zabić rzucając tym czymś ostrym (jak wyczuła tego nie wiemy; może dysponuje Mocą, ale to chyba nie to uniwersum).
Banda współczesnych mafiosów nie jest w stanie zabić jednej kobiety, bo jakimś cudem nie dysponuje żadną bronią palną tylko katanami (Panna Młoda też o zaopatrzeniu się w pistolet nie pomyślała) - a to wszystko tylko po to, by jakoś doprowadzić do widowiskowej walki na katany (chrzanić po drodze logikę).
Dodajmy do tego te napuszone bez sensu dialogi, w których każdy mówi najważniejszą rzecz na świecie
i wychodzi z tego niestrawna papka.