Nie ogarniam jak ten film się może podobać? Co w nim fajnego? To, że laska wywija mieczem
samurajskim? Jak dla mnie troche dresiarski film.
Film jest hołdem dla kina z czasów kiedy o dresiarzach nikt nawet nie słyszał...
Za taki hołd to samuraje chyba by wręczyli miecz reżyserowi żeby dokonał na sobie sepuku za taki film
A widziałeś filmy do których Tarantino nawiązuje w "Kill Billu" czy tak sobie tylko piszesz?
dokładnie:0 lepiej nie można podsumować Tarantino, Kurosawa czy Kubrick :) albo lubisz albo nie:)
Estetyka. Klimat. Aktorstwo. Osobliwy soundtrack. Historia. Dialogi. Niezła sieczka :D
Filmy Tarantino są zwykle stanowią parodię oraz jednocześnie hołd filmom w starym stylu. Kill Bill nawiązuje do azjatyckiego kina akcji, Bękarty Wojny do filmów wojennych, Pulp Fiction do filmów gangsterskich, a genialny Django do westernów - co zresztą widać gołym okiem.
Jak to podsumował już Mitas91, filmy Quentina albo się lubi za specyfikę, albo nie lubi za dziwnowatość. Gdy oglądałem po raz pierwszy Kill Billa, nie spodziewałem się tego, ale w połowie filmu załapałem klimat i teraz ubóstwiam go i inne filmy.
Taaa estetyka. Rozchlastająca się krew i flaki to dla was estetyka? Ludzie opanujcie się, to moze jeszcze Hanibal Holocaust to film przyrodniczy? Nie zwracam uwagi na reżyserów zazwyczaj ,ale ten to jakaś pomyłka lekko mówiąc. Nie wyobrażam spędzenia ani minuty w kinie na jakimkolwiek żałosnym filmie tego reżysera.
Estetyka to doskonałe kadrowanie, harmonijna praca kamery, perfekcyjny dobór barw, wszechobecne kontrasty kolorystyczne, przepiękna choreografia, idealna synchronizacja w montażu, świetny dobór utworów do soundtracku, wreszcie ostateczna synchronia obrazu, dźwięku, barwy i ruchu.
Są takie kadry w tym filmie, które zatrzymane mogłyby iść do National Geografic do konkursów fotograficznych.
PS. Flaków tu nie ma ani centymetra, o ironio. :P
Faktycznie flaków nie, ale niesmacznej krwi więcej niż w Hostelu, która psuje tą estetyke
Ta "krew", zauważ, to nie jest krew, tylko hektolitry wodnistej czerwonej cieczy która nawet krwi nie przypomina - nieprzypadkowo. Bo ona nie ma przypominać krwi. Jest po prostu elementem konwencji, którą wybrał Tarantino, żeby w niej nakręcić swoje arcydziełko. :) Realizacja scen walki jest nierealistyczna, przesadzona, egzaltowana, kiczowata, tandetna, co tam jeszcze chcesz. Właśnie po to, żeby widz uświadomił sobie, że w filmie nie chodzi o krew, tylko o sposób, w jaki jest przedstawiona. Bo i czerwień tej podrabianej posoki jest ważnym elementem wielu ujęć, zwłaszcza w końcowej części, choćby tam, gdzie perfekcyjnie łączy się z żółtym kostiumem Umy Thurman albo gdy na zasadzie kontrastu totalnego barwi śnieg w harmonijnym, spokojnym ogrodzie japońskim z ostatnich scen.
Czepiając się krwi w tym filmie dajesz jasny dowód własnej niekompetencji, bo nie zrozumiałeś konwencji filmu, nie wyłapałeś nawiązań i nie wiesz do jakiego typu kina i jakich konkretnie filmów Tarantino nawiązuje.
Jak ja lubię takie pieprzenie. Nie podobały mu się hektolitry krwi i już, choćby był nie wiem jakim znawcą starego kina i wyłapał wszystkie nawiązania, nie znaczy, że musi mu się to podobać. Skończcie z tym głupim P*erdoleniem, że jeśli się komuś film nie podoba to go nie zrozumiał. Bo sami wychodzicie na idiotów.
Ależ ja nie oczekuję od niego by film ocenił wysoko i go wychwalał. Nie muszą mu się podobać dekapitacje i hektolitry krwi.. Problem w tym że z jego wypowiedzi wynika iż NIE WIE dlaczego w Kill Billu są sceny przerysowanej przemocy.
Czytaj ze zrozumieniem...
To ty czytaj ze zrozumieniem, bo dokładnie to napisałem: co za różnica czy wie, czy nie wie? Tak czy siak mogą mu się nie podobać, więc oceni film nisko, bo po prostu uważa, że litry krwi i przesadzona przemoc są kiepskie, obojętnie co mają na celu pokazać. Jak już zarzucacie innym brak myślenia to myślcie sami.
A mi się podoba jak laska zabija facetów miła odmiana sam mam więcej koleżanek niż kolegów :) Ponieważ większość polaków w wieku do 25 lat to dresy chamy kibole generalnie prawica.