Najpierw były ,,Wściekłe psy", oryginalny kameralny dramat gangsterski, w którym reżyser
zakreślił główne wyznaczniki swojego stylu. Z dobrą grą aktorską i fajnym pomysłem. Potem
,,Jackie Brown", najlepszy moim zdaniem obraz reżysera, głównie za sprawą błyskotliwego i
zaskakującego scenariusza. ,,Pulp fiction" z kolei na stałe weszło do kanonu kina, wówczas
forma Tarantino zdawała się osiągnąć apogeum. Potem nakręcił on ,,Kill Bill" i zaczął się
upadek - zamiast oryginalnego pomysłu wydłużona do granic bólu krwawe widowisko, zamiast
błyskotliwości danie upustu żądzom ukazywania obcinanych kończyn i gejzerów krwi. Zamiast
ciekawych kreacji aktorskich papierowe postaci. Zamiast oryginalności pastisz i bawienie się
formą - wplatania mangi i zmiana obrazu na czarno-biały. Stworzenie kina czerpiącego z filmów
klasy B lub C było niewątpliwie świadomym działaniem, jednak mnie takie kino nuży i nie bawi. A
szkoda, bo spadek formy utrzymywał się aż do momentu powstania ,,Bękartów wojny"... Kill Bill
vol. 1 - 5/10
Papierowe postacie w Kill BIll, a to dobre.Mamy tutaj wspaniałe, zapadające w pamięć kreacje, zaczynając od roli pierwszoplanowej, a kończąc na postaciach drugoplanowych. Mogę wręcz ułożyć odwrotną hierarchię, gdzie Jackie Brown jest według mnie najgorszym filmem Tarantino i ratuje go tylko Samuel, Pulp Fiction było przełomowym dziełem, ale nie tak doskonałym jak Kill Bill, który jest kwit esencją talentu tego reżysera i niestety,a może stety, nic lepszego już nie zrobi.
Gdyby pod Kill Bill podpisywałby się kto inny, zakładam że traktowano by go jako niszową produkcję gdzie fabułą są hektolitry rozlanej krwi oraz niedopracowane sceny walki. Sam film ma mnóstwo błędów logicznych, których nie można po prostu znieść. No ale to "dzieło" Quentina Tarantino więc jest epicki, doskonały etc. etc. Moim zdaniem to gniot, którym ludzie się niepotrzebnie podniecają.
Nie ma dla mnie znaczenia kto to się podpisał pod filmem. Na doskonałość tego dzieła, składa się nie tylko scenariusz, reżyseria, ale świetne role, piękna muzyka i mogę tak wymieniać jeszcze długo. W moim odczuciu ten film góruje nad wszystkimi innymi filmami Tarantino, także argument, że zachwycam się Kill Bill bo to film tego "kolesia" co zrobił Pulp Fiction możesz schować do kieszeni.
Jeśli, masz jakieś konkretne zarzuty co do błędów logicznych w tym filmie to chętnie przeczytam, oczywiście jeśli to nie są zarzuty typu: "dostała kulkę w głowę i przeżyła", albo "sama zabija kilkudziesięciu ludzi". Bo jeśli masz takie zastrzeżenia, to nawet mi się nie chce wchodzić z Tobą w jakąkolwiek polemikę.
Pozdrawiam
Kilka błędów masz nawet wypisanych w ciekawostkach. No chociażby uniesienie faceta na mieczu który potem przecząc grawitacji nie osuwa się powoli w dół. Fakt że dostała 2 razy (!) metalową kulą w mostek po czym była zdolna chodzić też jest raczej "lekkim" nagięciem faktów. Ścinanie mieczy super kataną głównej bohaterki również odchodzi raczej do lamusa - z tego co pamiętam próbowali Pogromcy Mitów i im nie wyszło. No, chyba że były z kiepskiego materiału lub jakiegoś plastiku, ale Yakuza używająca kiepskiego sprzętu? Gdzie tu logika? Fontanny krwi przy dekapitacji i tak dalej i tak dalej.
Muzyka jest tragiczna, role jeszcze ujdą, a scenariusz prosty jak budowa cepa.
No i na koniec perełka - pamiętam scenę w której zaraz po przebudzeniu główna bohatera zachowuje się nad wyraz żywo. Nie wiem jak inni, ale ja po narkozie nie mogłem dojść do siebie przez kilka godzin, nie mówiąc już o czteroletniej śpiączce. No ale nasza pani zabójczyni i tak łamie wszystkie prawa, więc po tak długim leżakowaniu wystarczył jej krótki trening i o zaniku mięśni można było zapomnieć!
Każdy logicznie myślący człowiek z łatwością to wypatrzy, ale natura nie jest oszczędna i ktoś musi wypełnić krzywą Gaussa.
Wszystkie twoje zarzuty, które nazywasz błędami logicznymi można znaleźć w każdym filmie, a już na pewno w tych, które oceniłeś na dziesiątkę. Z tą grawitacją, to nie jestem wstanie stwierdzić co by się stało bo doświadczeń nie przeprowadzałem, ale koleś nie opadł bo ludzkie ciało to nie pusty karton, prze który wszystko przechodzi bez najmniejszego oporu. Być może masz racje, że powinien się natychmiast osunąć, ale wątpię bo dodatkowo, widać, że trzyma się katany. Chyba każdy kto widział chociaż dwa filmy w życiu, wie, że główny bohater, jest bardziej odporny na ciosy niż jego przeciwnicy inaczej jego rola skończyła by się w szpitalu po pierwszym starciu. Już pomijam fakt, że w przypadku Kill BIll, mamy do czynienia z zawodowo wyszkoloną zabójczynią, a nie jakąś kurą domową.Musisz zrozumieć, że to jest film fabularny nie dokument. Tutaj takie rzeczy się zdarzają i to co wymieniłeś to nie błędy logiczne a po prostu uproszczenia filmu. Z porównaniami do pogromców mitów się wstrzymaj bo taki zarzut można wysnuć do połowy filmów jak już wcześniej napisałem. Trudno mi dyskutować, z kimś kto nie docenia muzyki w tym filmie. Znam wiele osób, które go nie lubią, ale potrafią docenić muzykę bo jest najnormalniej w świecie piękna i idealnie dopasowana.
Widzę że trafiłem na jakiegoś fanboy'a, szkoda mojego czasu. Ale jak pisałem - ktoś musi wypełnić rozkład naturalny, bo inaczej byłoby nudno.
Zgadzam się, ty wypełniasz grupę ludzi nie potrafiących przedstawić argumentów na swoje stwierdzenia. Danie jedynki za "błędy logiczne", które wymieniłeś zakrawa wręcz na jakąś prowokacje. Szkoda, że nie dostrzegasz takich rzeczy w swoich arcydziełach.
Pozdrawiam