Gra Umy Thurman jest fantastyczna, cała fabuła - wspaniale podzielona na rozdziały, przez co film ani przez chwile nie jest nudny. Sceny walki - uczta,
jest jednak kwestia z która mnie autentycznie śmieszyła - mianowicie sikające krwią po odcięciu kończyny ;-) W tak dużym nakładzie było to, najdelikatniej mówiąc żałosne ;-) Jednak poza tym drobnym incydentem, film zasługuje na miano naprawdę dobrego kina :-)
Ja osobiście patrząc na Kill Bill'a nie postrzegam go jako vol.1 i vol.2, bo przecież Tarantino kręcił jeden film, tylko że mu producenci powiedzieli, że za długi, to go pociął. No i co tu dużo mówić, jest genialny (zarówno film jak i Q).
A co do tych hektolitrów krwi, to przecież był zamierzony zabieg, by to tak wszystko przekolorować i wyolbrzymić. Wiemy, że jeśli chodzi o realizm w filmach Tarantino to jest on zachowany na przyzwoitym poziomie i zawsze był adekwatny do rzeczywistego świata, ale tu przecież jest po prostu zabawa gatunkami, więc nie dziwi mnie to, że scena walki z 88 i obcięcie głowy Matsamuto było tak przedstawione, ale fakt było to nieco zabawne.
Też kiedyś patrzyłem na te sikające krwią kończyny z delikatnym usmieszkiem na twarzy. Teraz zmianił się trochę mój punkt widzenia. Zdecydowanie bardziej podoba mi się ten film teraz niż wcześniej. Quentin chciał zachować film w klimacie filmów samurajskich z lat wcześniejszych. JEśli obejrzysz jakiś jego pierwowzur (np. ten (nie pamiętam nazwy) których chce oglądać córeczka czarnej mamby, ale mamusia mówi, że jest za długi. W rzeczywistości jest to jedna wielka śieczka dla widzów powyżej 21 roku życia).