Piszę po kolejnym seansie przy tym filmie, coś mnie w końcu skłoniło do
wejścia i napisania krótkiego, ale mam nadzieję, treściwego komentarza.
Zaznaczę na początku, że wszelkie opinie bądź komentarze są tylko i
wyłącznie moim zdaniem i jeżeli ktoś się z nimi nie zgadza, proszę bez
komentów w stylu "g*wno wiesz, g*wno w życiu widziałeś, ta chała
zasługuje na 1/10" ok?

Zacznę od tego, że dla mnie ten film to mistrzostwo świata. Tarantino
szanuję, jego styl jest dla mnie taką świerzością w całym gniotowatym i
komercyjnym świecie hollywoodzkim.

Kill Bill zasłużył w mojej ocenie na 10 pkt. Czemu?
1. Fabuła - niebanalna, tajemnicza i przede wszystkim absorbująca.
2. Muzyka - powinna być chyba jednak na 1 miejscu - u Tarantino zawsze,
a w tym przypadku niesamowicie, wręcz nieziemski, muzyka współtworzy na
ekranie swoisteg rodzaju magię... dosłownie! Szanuję klasyki Enio
Morricone ale to, co Quentin wyrabia z dźwiękiem to dla mnie szok...
3. Gra aktorska, zdjęcia, klimat...bla bla bla - coś, czego nie da się
wyrazić słowami.. całokształt widać na pierwszy rzut oka, przemyślany od
a do z. Poza tym KB ma coś jeszcze... Za każdym razem, kiedy wracam do
niego, robię to z przyjemnością i bawię się jak za pierwszym razem...jak
mówią w reklaamie - bezcenne.