Oczywiście z takim samych skutkiem, jeżeli chodzi o sam film nie ma żadnej różnicy...
Albo inaczej ( po pewnie zaraz podniosa sie głosy, że nikt inny tak jak Quentin Tarantino by tego nie zrobił) reżyseruje go Tarantino ale robi nam wszystkim jaja ( bo jest do tego zdolny) i zamiast swojego nazwiska, cały czas posługuje sie pseudonimem, powiedzmy że Jan Kowalski. Wszyscy myślą że to jest debiut jakiegoś tam nieznanego reżysera.
Wiecie co by sie w tedy stało ? Film nawet w 1/100 nie odniosły takiego sukcesu jak ten "podpisany" nazwiskiem Tarantino.
Ja doskonale pamiętam jak ten film wchodził do kin, to wszystkie gazety, pisały obszerne recenzje, zachwycając sie nad geniuszem tego filmu.
A gdy by go stworzył, kto inny to.....chyba nie musze dokańczać...
Wniosek z tego taki że Quentin Tarantino, wyrobił sobie taką markę "Wściekłymi psami" i "Pulp Fiction" że cokolwiek by nie stworzył, każdy będzie sie w tym filmie geniuszu, i kazdy ten geniusz znajdzie choćby go tam nie było, bo w końcu stworzył to sam mistrz...
Mnie sie film podobał, ale cały czas miałem w głowie to że stworzył go Tarantino, wokół tego filmu było narobione tyle szumu że trudno przejść obok niego obojetnie...
Gdybym nie wiedział że jego twórcą jest Tarantino, to przeszedł bym obok niego obojętnie, tak jak większość z was.....i moge sie założyć o skrzynkę piwa, że wtedy film nie miał by takie wysokiej średniej w tym portalu.
SUKCES TYLKO DZIĘKI NAZWISKU.
Troche racja.Jak by go reżyserował na przykład:Joel Schumacher
To by nie było tyle pochwał że wspaniały,jeden z najlepszych.Troche by było pochwał ale potem by wszystko ucichło...
"Wiecie co by sie w tedy stało ? Film nawet w 1/100 nie odniosły takiego sukcesu jak ten "podpisany" nazwiskiem Tarantino"
Nie masz i nigdy nie będziesz miał wiedzy, żeby móc to osądzić. Ja też mógłbym stwierdzić, że nawet, gdyby Killa zrobił Mietek Kowalski, to tak samo bym się nim zachwycał. Niestety też nie mogę być tego pewny. Hipotetyczna i bezsensowna dyskusja. Film zrobił Tarantino i tego należy się trzymać. Tym bardziej, że reżyser ma pełne prawo promować nazwiskiem swoje filmy i jest to sprawa naturalna. Na dodatek, w moim przypadku, "Kill Bill" jest najlepszym filmem Tarantino i dopiero po tym obrazie zostałem jego fanem. Co teraz z Twoja teorią?
Ja dalej sie trzymam swojej teorii.
"Kill Bill" dzięki reklamie, i ogromnemu rozgłosowi w mediach, odniósł sukces jeszcze przed swoją premierę. A najczęstym hasłem w kampanii reklamowej było "najnowszy film Tarantino". Filmu nikt nie obejrzał a już był przebojem, juz było o nim głośno.
Oczywiście masz też racje, bo "Kill Bill" to bardzo dobry film, i niektórzy mogli sie nim zachwycać nawet nie mając wcześniej styczności z twórczosćią Tarantino. Ale dalej będę sie upierał przy tym że gdyby nie ten rozgłos związany z osobą Tarantino, film nie odniosły tak ogromnego sukcesu.
"Wściekłe psy" też na początku nie odniosły ogromnego sukcesu komercyjnego, owszem byli ludzie co od początku uważali ten film za wybitny, ale tak naprawdę odniósł on sukces dopiero po "Pulp Fiction", wtedy to wszyscy "wrócili" do debiutu tego wybitnego reżysera.
Nazwisko ma ogromną moc....i teraz wszystko co jest podpisane nazwiskiem Tarantino jest skazane na sukces.
Jak wychodzi nowy film np. Spielberga to raklamuję się go tak samo czyli "Nowy film Stevena Spielberga" więc nie wiem o co tyle szumu. Film miał dobrą reklamę czy to oznacza że film nie może być genialny?? Filmy to biznes, film to produkt który twórcy chcą sprzedać a jak chcesz coś sprzedać to musisz to zareklamować, im lepsza reklama tym większa szansa że produkt (czyli w tym wypadku film) trafi do najwiekszej liczby odbiorców i nie ma w tym nic złego tak się robiło, robi i robić będzię.
Duża reklama nie gwarantuje sukcesu np. Aleksander Stone'a, plejada gwiazd, znany i ceniony reżyser i co? GNIOT! więc nazwisko nie gwarantuje sukcesu. Film musi być poprostu dobry.
Mylisz się, Wściekłe psy odniosły duży sukces a film został uznany za klasyke kina gangsterskiego. Tarantino był znany przed Pulp fiction.
Nie wszystko co jest podpisane nazwiskiem Tarantino jest skazane na sukces. Jackie Brown i Death proof raczej nie podbiły kin i serca widowni (a przynajmniej nie tak jak Wściekłe psy, PF i KB).
Ten temat jest bez sensu bo to takie 'co by było gdyby?' nic nie wnosi i nic nie wyjaśnia, rozmowa może toczyć się bez końca a i tak nawet nie zrobimy kroku do przodu więc na przyszłość: każdy może powiedzieć co myśli ma do tego prawo ale jak to robimy to niech ma to jakiś sens. Gdybanie nie ma sensu.
Pozdrawiam.
Przed Kill Bill'em nie wiedziałem kto to jest Tarantino a film i tak mnie porwał w całości.
Pójdę dalej w rozważaniach - co by było, gdyby film podpisany był nazwiskiem Uwe Boll?
Też nachodzą mnie takie refleksje... na przykład: co by było, gdyby Tarantino zrobił nowy film, ale podpisał się innym nazwiskiem? Powiedzmy jakiegoś początkującego reżysera. Czy też odniósłby taki sukces? Nie sądzę.
Niemniej trzeba przyznać, że jakie by nie były te filmy Tarantina, to facet wyrobił sobie markę. Więc zachwyt nad nim nie bierze się znikąd. Z drugiej strony określanie jego filmów mianem "kultowych" nakręca spiralę ochów i achów, często wygłaszanych przez ludzi, którzy obejrzeli może raptem jeden jego film i już uważają, że to reżyserski geniusz. Sama znam osobę, która fakt, że jest fanką Quentina, traktuje jak coś w rodzaju lansu. Jest wobec niego całkowicie bezkrytyczna i na każdym kroku manifestuje zachwyt nad jego obrazami. Takich ludzi jest niestety sporo i to oni w dużej mierze tworzą przesadzoną aurę geniuszu wokół Tarantina.