Film obejrzałem głównie ze względu na score Korngolda, który miał niby zostać splagiatowany przez Williamsa. Cóż, jest parę taktów które zostały przez Johna przepisane i to tyle. Jak ktoś jest uparty może jeszcze kombinować że obydwa scory są utrzymane w tym samym optymistyczno-romantycznym stylu. Jest to prawda, podobnie zresztą jak w dziesiątkach innych prac. Jeśli chodzi o sam film mogę tylko powtórzyć co napisał Qmid. Bardzo dobrze napisany małomiasteczkowy dramat z przeciętnym, a niekiedy wręcz irytującym, aktorstwem pierwszoplanowym. Zwłaszcza ta Louise była denerwująca.