mydlą nam oczy tą wiara już od X czasu
prosze mi udowodnić, że to akurat wiara chrześcijańska jest tą własciwą a nie np. wiara w allaha czy budde (bo ktoś tak mówi ?)
"religie interpretują do swoich potrzeb wiesz jaki jest snes życia ? do dobrze"
Nikt nic nie mydli. Ani religia chrzescijanska, islam czy judaizm. Wszystkie sa ta właściwą religia. Spójrz na wiare i Boga z troche innej strony. Ludzie od zarania dziejów szukali poteżnej siły, która stworzyła otaczajacy ich świat, siły ktora to wszystko zapoczatkowala i ktora nad nimi czuwa. Ludzie kreowali Boga na swoj sposob w zaleznosci od tego czego oczekiwali. Jednak ta siła sprawcza zawsze była niewidoczna i niedostepna. Ludzie potrzebowali pomostu między Bogiem a nimi...w ten sposob powstaly postaci kapłanow, mesjaszy, swietych i ksiezy. Z czasem rodzily sie religie i konkretna koncepcja Boga w zaleznosci od spolecznosci, warunkow historycznych czy regionów swiata. Te wszystkie religie tylko na pozor sie roznia, ale tak naprawde chodzi o to samo. Czczenie siły sprawczej przed ktora czlowiek czuł od wiekow czacunek i lęk a także pokladal ufność i nadzieje. Polecam ksiazke Karen Armstrong "Historia Boga".
Jean Paul - super odpowiedz. Serdeczne pozdrowienia od kogos kto zyskujac wiare utracil wszelkie zludzenia co do mnogich kosciolow. Ale nie neguje, jesli ktos potrzebuje takiego "pomostu", jesli komus nie starcza jego wlasnej wiary - potrzebuje czuc sie przynaleznym do jakiejs grupy - prosze bardzo!
Skoro przeczytałeś biblię to widzisz że kościół manipuluje faktami...
Pomijając np. fakt, że w Biblii oddanie córki na masowy gwałt jest przedstawione jako zachowanie wzorowe.
"WIEM, ŻE NIC NIE WIEM" Sokrates
+ Biblia to fikcyjna baśń z elementami autentyzmu..
+ Religia jest po to, że znaleźć jakąś wytyczną i sens..
+ Oczywiście nie ma boga został wymyślony - masowa paranoja..
"GOT IST TOT" Nitzsche
"WIEM, ŻE NIC NIE WIEM" Sokrates
+ Biblia to fikcyjna baśń z elementami autentyzmu..
+ Religia jest po to, że znaleźć jakąś wytyczną i sens..
+ Oczywiście nie ma boga został wymyślony - masowa paranoja..
"GOT IST TOT" Nitzsche
"NITZSCHE IST TOT" Got
Taki na murze napis ktoś gdzieś kiedyś znalazł
co do bibli to bym nie kombinował za mocno bo była przepisywana przez ludzi od dłuuuuuuugieeeeeegoooo czasu także każdy mógł coś dodać i niedopisać, moim zdaniem moze być ostro przekłamana !
To jest właśnie wiara. Jeśli ktoś by udowodnił że Bóg ,Allach itp. istnieją to nie była to juz by żadna wiara tylko fakt naukowy.
A poza tym muzułmanie i my czcimy tak na prawdę tego samego Boga (według wyznawców islamu Abracham miał jeszcze jednego syna którego jednak wraz z matką porzucił, a z tego właśnie syna mieli by powstać włąśnie arabowie), zresztą tak samo jak Żydzi. Allach to po arabsku znaczy Bóg. A co do Buddy to żył na prawdę i był indyjskim księciem.
Jedynym Bogiem po za naszym bogiem jest Zużel !!!!!!!!.Nie chodze do kościoła,ale nie wierze w rzeczy które się ostatnio pojawiły nt.naszej religii np.Jezus współkował z magdaleną,albo sensację z Ewangelia Judasza,a na fil się chętnie wybiore mam nadziej że bedzie miał poziom tak jak książka:))))))))))
Moim Zdaniem kosciół nie kłamie choc napewno coś ukrywa... Po przeczytaniu kodu miałam mały metlik w głowie bo mam dopiero 16 lat ale wiem ze napewno wszystkie fakty z życia kościoła napewno nie sa przed nami wyjaśnione... pozdro :*
Zgadzam sie z wypowiedzią szakala, na tym polega właśnuie wiara.Nikt cie nie zmusz byś wieżył. Nie sądzę aby Kościół nas okłamywł.
Widzę, że są jeszcze osoby, które wierzą w fikcję Browna. Nie miałbym nic do tej książki, gdyby autor nie upierał się, że pokazuje ona prawdę, a nie jedynie fikcję literacką. Zresztą po co ta dyskusja. Jeśli Kościół rzeczywiście wszystkich oszukuje to co to obchodzi niewierzących, którzy tak agresywnie go atakują? Martwić powinni się raczej ludzie Kościoła. No chyba, że niewierzący tak bardzo z czystego altruizmu troszczą się o ludzkie dobro i chcą pokazać chrześcijanom "prawdę".
Do miztli: Nie sądzę, aby przynależność do jakiegoś kościoła była oznaką słabej wiary, jak twierdzisz. Czy możnaby w takim razie powiedzieć, że Papież lub każdy inny przywódca religijny nie ma wiary? Do Boga nie dotrzesz sam z siebie siedząc w miejscu i myśląc, jaki to ja jestem wierzący itd. Jeśli nie wiąże się to z niczym to czym wiara różni się od jej braku?
"Do Boga nie dotrzesz sam z siebie siedząc w miejscu i myśląc, jaki to ja jestem wierzący"
Ja uważam, że to właśnie sami z siebie docieramy do Boga. Jeśli nie masz w sobie wiary, Boga i otwartości na niego to nic Ci sama instytucja Kosciola nie da. To najpierw musi wyjść od ciebie. Natomiast ja uważam, że najbliżej Boga wcale nie jesteśmy w Kościele, ale w sytuacjach extremalnych gdy ocieramy się o śmierć lub stajemy przed tragedią lub problemem który nas przerasta. To wtedy umysł człowieka najbardziej otwiera się na Boga. To wtedy najbardziej go potrzebuje. Dawno temu (i dlatego juz nie pamietam o co dokladnie chodzilo) czytalem o egzekucjach na ludziach i jak zachowywali się wtedy ateiści, na których te egzekucje min. wykonywano. Ku zdziwieniu wszyscy ateiści w obliczu śmierci padali na kolana i wołali do Boga. Taka jest właśnie natura człowieka.
Jean Paul---) czytałam książkę Karen Armstrong. Bardzo kształcąca, ale nie rozwiązała moich wahań i wątpliwości związanych z wiarą. Kod Leonarda da Vinci też czytałam. Świetna sensacja, ale nic więcej. Gdyby nie była tak popularna, a jej temat tak często poruszany to zapewne zapomniałabym o niej, tak jak o wielu rozrywkowych powieściach.
Jestem ateistką, ale moja rodzina jest katolicka więc całe moje dzieciństwo upłynęło na chodzeniu do kościoła. Nadal do niego chodzę tyle że już nie z własnego wyboru. Uważam, że jeśli ktoś jest wierzący to nie potrzebuje tego "pomostu". Nie rozumiem dlaczego każdy nie może w duszy rozważyć swojej wiary i porozmawiać z Bogiem. Czy potrzebny jest im do tego cały tłum innych ludzi, księży, biskupów, proboszczów i wszystkich innych? Czy dzięki temu lepiej zrozumiem naukę Chrystusa?
Wg mnie religia (każda) została stworzona przez ludzi do podporządkowania sobie innych ludzi.
Prawdę mówiąc czasami chciałabym być wierząca, ponieważ wiem że takim ludziom (zazwyczaj) łatwiej się żyje, łatwiej jest też w chwili śmierci. Pewnie gdybym była wierząca nie bałabym się śmierci tak, jak boję się teraz.
Zgadzam się ze wszystkim co piszesz. Myślę nawet, że jesteśmy w podobnej sytuacji bo ja również ciagle szukam prawdy, która rozwiałaby moje wątpliwości. Czasami tylko mam wrażenie, że im więcej szukam, im więcej wiem tym bardziej czuje się pogubiony.
Chciałby tylko się odnieść do:
"Nie rozumiem dlaczego każdy nie może w duszy rozważyć swojej wiary i porozmawiać z Bogiem. Czy potrzebny jest im do tego cały tłum innych ludzi, księży, biskupów, proboszczów i wszystkich innych? Czy dzięki temu lepiej zrozumiem naukę Chrystusa?"
Każdy moze rozwazac, rozmawiac czy prosic Boga w duszy, samotnie. Ja rowniez jestesm uprzedzony do kleru bo wiem o nich sporo nieciekawych rzeczy a czasami wrecz bulwersujacych. Ale sa takze i dobrzy ludzie w tej instytucji. Najlepszym na to przykladem jest pewnie Jan Pawel II. On nietylko był przepelniony miloscia do Boga, byl tez filozofem i takie mial podejscie do wiary. Uczyl przede wszystkim podstaw moralnych, tego ze warto kierowac sie w zyciu miloscia i dobrem. On byl nie tylko dobrym czlowiekiem, kaplanem, ale takze nauczycielem cenionym nawet przez ludzi nie wierzacych. Szkoda tylko, ze takich JPII jest tak mało...
OK, JeanPaul, ale co z ludźmi, którzy nie mają pojęcia o Bogu? Którzy nic o nim nie wiedzą? Którzy go po prostu nie znają? Nie obudzi się w nich wiara i miłość do Boga tak z niczego.
Czym tak naprawdę jest w takim razie wiara? Jeszcze raz pytam czy się różni wierzący bez religii (jakiejkolwiek) od ateisty?
Nie wiem za bardzo jak na to odpowiedziec. Moze i ludzie nie wszedzie maja pojęcie o Bogu "chrzescijanskim" ze tak Go nazwe. Ale zauważ także, że Bog lub Bogowie istotny wszechmocne wystepuja chyba w kazdej kulturze na wszystkich kontynentach od tysięcy lat...mimo, że ludzie na nich zyjacy nie mieli pojecia o istnieniu drugich. A jednak ludzie mimo iż nie mieli ze soba kontaktu pokladali wiare w jakas sile wyższą i nie ważne jakie imie nosi ten Bog czy Bogowie bo to już kwestia mniej ważna.
JeanPaul, rzeczywiście ludzie na całym świecie wierzą w jakieś bóstwa i powiedzmy to jasno, że Bóg jest jeden bez względu na to jak na niego mówią. Zmieniają się tylko religie i właśnie nie ma Boga bez religii. Każda forma oddawania czci Bogu już jest jakąś religią z ustalonymi zasadami itd. I właśnie o to mi chodzi, że nie można wierzyć w Boga bez czczenia go bo to jest wpisane w relację między bóstwem a człowiekiem. Religia jest właśnie czczeniem Boga więc nie ma religii bez Boga. Pozdrawiam.
W ostatnim zdaniu chciałem oczywiście napisać, że nie ma Boga bez religii, choć oczywiście w drugą stronę też jest to zgodne z prawdą.
NIe ma wierzącego bez religii bo to właśnie wierzący mają religie. Bez wiary nie ma religii i bez religii nie ma wiary. A czym sie różni NIE wierzący od ateisty? NICZYM ATEISTA TO CZŁOWIEK NIE WIERZĄCY!!
"Kod Leonarda da Vinci też czytałam. Świetna sensacja, ale nic więcej. Gdyby nie była tak popularna, a jej temat tak często poruszany to zapewne zapomniałabym o niej, tak jak o wielu rozrywkowych powieściach."
"Widzę, że są jeszcze osoby, które wierzą w fikcję Browna. Nie miałbym nic do tej książki, gdyby autor nie upierał się, że pokazuje ona prawdę, a nie jedynie fikcję literacką."
No tak. Tylko cos mnie tu zastanawia. Napisano juz wiele książek, które kościół uznał za bluźniercze. Pogadali, pogadali i zapomnieli o kazdej z nich. A w tym przypadku? Dlaczego rozpetali taka wojnę? Dlaczego tak się oburzyli? Skąd ten ich wielki strach i nienawiśc do "Kodu..."? Czy nie mogli po prostu postapić tak samo jak w przypadku innych ksiazek? Zrobili takie zamieszanie, że tak na prawde to przez tę ich panikę "Kod..." zyskał taką popularność. Skąd sie ta panika wzięła? Co aż tak przeraziło Kościół, że do tej pory walczą z ta książką? Jedynie Opus Dei siedziało i siedzi cicho w tej kwesii. Oni sie nie wychylają. Od wielu lat wiadomo, że w zbiorach watykaskich sa dokumanty, które gdyby ujrzały światło dzienne to spowodowałby upadek chrzescijaństwa. Co w nich takiego jest, że w ich obronie gina ludzie od setek lat?
Własnie przez to należy sie zastanowić czy aby na pewno wszystko o czym napisał Brown jest fikcją. Poza tym nie on to wszystko wymyślił. On jedynie opublikował to o czym mówiono od dawna, na co zaczeto zbierać dowody, czerpał z innych ksiazek, dokumentów. Ubrał tę 'prawdę' o której mówi sie od paru lat w zgrabna opowieśc kryminalno sensacyjną. Także to nie jest fikcja Browna. Skoro powstało juz tyle ksiazek, prac naukowych itp. na tematy które poruszył Brown to czy aby na pewno jest to kłamstwo? Aż tylu ludzi się myli? Az tyle badań i dochodzeń to strata czasu? Tak na prawde wszystko co napisał Brown jest logiczne i to o wiele bardziej niż cała 'legenda' wpajana ludziom od lat przez Kościół. W religii chrzescijańskiej jest tyle niedociagnięć, rzeczy niejasnych, nielogicznych i jesli człowiek zaczyna sie nad tym zastanawiać to dochodzi do wniosku, że cos jest nie tak. Że jest zbyt wiele niewiadomych. A poza tym ... w czasach Chrystusa, nie było TV, radia, ani tak rozwiniętej techniki czy znajomości róznych zjawisk ... wszystko co wtedy uchodziło za cuda, rzeczy nadprzyrodzone dziś może byc wytłumaczalne ... jak np. zaćmienia, przyplywy czy odpływy, śmierci kliniczne, płonace krzewy itd ...... tak na prawdę nigdy sie nie dowiemy jaka jest prawda i co tak na prawdę wydarzyło się 2 tys. lat temu, ale coraz wiecej dowodów wskazuje na to, że od tamtej pory połowa świata zyje w zgrabie rozbudowanym kłamstwie. Tak na prawdę jedynie strach sprawia, że chrzescijaństwo isnieje. Ludzie boją się logicznie myśleć na temat religii ponieważ gdyby dotarło do nich, gdyby podano oficjalnie, że może ona być wielkim oszustwem to zapnowałby niewyobrazalny chaos.
Tak swoją drogą to kościół nie kłamie, tylko przeinacza fakty tak, żeby dla nich było dobrze. Nie ujawnia wielu rzeczy bo wtedy całe chrześcijaństwo padło by na pysk. Wy nawet nie wiecie co to znaczy Parafianin ( a przecież tak się do was zwracają w kościele, nie?). Otóż parafianin to " prostak, niewolnik, osoba mało inteligentna , która była wykorzystywana do różnych robót na rzecz kapłanów" Sprawdźcie w słonwniku sobie zresztą. Ale chyba nic nieprzeinaczyłem.
,,Dlaczego tak się oburzyli? Skąd ten ich wielki strach i nienawiśc do "Kodu..."?"
Czy rzeczywiście aż tak wielka? Mnie osobiście bradziej zdziwiły protesty KK względem książek o Harrym Potterze- nie czytałam i raczej nie zamierzam tego uczynić ;) - niż ataki na ,,Kod..." Ten ostni bowiem będąc całkowitą fickcją promuje treści niezgodne z nauczaniem Kościoła i naturalne jest,że ze zwględu na owe rzekome rewelacje odnosnie osób Chrystusa i Marii Magdaleny, hierarchia duchownych katolickich uważa tą ksiażkę pod wieloma względami za bluźnierczą. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego- w końcu pamiętamy chyba wszycy jaka burza rozpętał się po publikacji karykatur mahometa? Na tle rekacji wyznawców Islamu, stosunek KK do ,,Kodu..." oraz jego autora jest niezwykle łagodny i cywilizowany. Ale prawo do obrony prawd swej wiary tak każdy kościół jak i zrzeszeni w nim wierni mają, a inni wyznajacy odmienne poglądy muszą to zwyczajnie uszanować. Tego wymaga podstawowa kultura oraz pewna doza tolerancji włąściwa każdemu kto na prawde mieni sie człowiekiem.
Nie potrzebuję "Kodu..." żeby zauważyć, że cała ta nasza wiara jest nieźle naciągana, nielogiczna, historyjki są niespójne i często pozbawione sensu, oraz w niektórych przypadkach dające się bardzo prosto wytłumaczyć (dzięki obecnemu poziomowi wiedzy na temat wszystkiego co na świecie się dzieje, a co setki lat temu było uznawane za CUD). Po prostu dzięki tej książce oraz wszystkim innym artukułom, pracom itp. poruszającym te kwestie, widać jak wielu ludzi próbuje otworzyć oczy wszystkim tym zaślepionym, którzy boją się przez 5 minut logicznie pomysleć, bo wiedzą, że mogliby dojść do wniosków, które ich przerażają.
I pytam jeszcze raz ... co tak przestraszyło Kosciół? Czy jesli dzieje się coś, co jest kłamstwem, co raczej nam nie zagrozi, nad czym można przejść do porządku dziennego to wpadamy w panikę? Nie. Dzieje się tak kiedy jakaś sytuacja może miec tragiczne skutki, odkryć prawdę i wypuscić na światło dzienne coś, nad czym zapanowac się nie da. Przeraża nas coś co może zachwiać naszą pozycję, a w przypadku zachłannego Kościoła - pozbawić tej upragnionej władzy.
Kościół sam, przez włany strach i ten wielki BOJKOT "Kodu..." sprawił, że ludzie zaczęli MYŚLEĆ.
Cała ta ksiązka Browna to oczywista bzdura sprzedana ludziom przez specjalistow od reklamy. Brown nie odkrywa niczego mowiac, ze Kosciół pewne rzeczy ukrywa. Oczywiscie, ze ukrywa. Kosicół juz kilka wieków po Chrystusie wybrał sobie własciwe ewangelie, a niewłasciwe skazał na zapomnienie tzw. apokryfy. Takim apokryfem jest chociazby opublikowana wlasnie ewangelia Judasza, która przewraca do góry nogami pojecie o Judaszu, dzieki któremu zbawienie nie mogłoby się dokonac. Ale Kościół w sredniowieczu i pozniej potrzebował negatywnej postaci w Nowym testamencie i nie w smak im było takie spojrzenie na Judasza. A teraz juz Kościół nawet powoli przyznaje, ze inaczej nalezy spojrzec na te postac.
Kiedy obserwuje się Kościół i jego działania widac jedno. Przyjmuje za pewnik to, co mu wygodne. Tak dzieje się z każdą religią. Wierze w Boga, ale wszsytki religie to w wiekszosci wymysł i manipulacja.
A co do Kodu da Vinci historia absolutnie jest fikcyjna, wiec nawet nie warto jej powaznie traktowac. Ale gdyby ludzie uznawali to za filkcję, nie byłaby tak popularna. Ot cała tajemnica. A doskonały film próbujacy przekazac tresci religijne w sposób ambitny powstal juz cwierc wieku temu - zrobił go Scorcese Ostanie kuszenie Chrystusa. jezlei ktos ciekawy jest tego jak to moglo byc inaczej niz w wersjio oficjalnej Koscioła to polecam ten film, a nie sensacyjne popłuczyny Browna.
Pisząc "MYŚLEĆ" chodziło mi to, że dzięki tej książce ludzie zaczęli dostrzegać wszystkie nielogiczne i naciągane sprawy związane z całym chrześcijaństwem, a przede wszystkim, że zaczeli o tym głośniej mówić.
I przestańcie pisać, że to Brown sobie wszystko 'wymyslił'. Sprawa Magdy Magdaleny została poruszona dawno temu i od lat była mowa o tym, że naukowcy i historycy dokopują się do różnych tekstów ukazujących zupełnie inną prawdę o niej, Chrystusie i św. Piotrze. One zostały udokumantowane. Pare lat temu nawet wykopano coś co Kościół natychmiat 'zagarnał' i ukrył zanim naukowcy się dokładniej temu przyjrzeli .... ciekawe dlaczego.
A co do różnych innych kwestii ... wielu ludzi po przezytaniu "Kodu..." zaczeło szukać ... wystarczy zajrzeć do encyklopedii i innych pozakościelnych książek, aby się przekonać, że większość rzeczy, o których pisał Brown (mam na mysli jakieś kody, zabawy słowami, szyfry itp.) to rzeczy zgodne z prawdą.
A tak pomijając wszystko. Dlaczego to o czym napisał Brown nie miałoby byc prawdą? Dlaczego prawdą ma byc tylko to co mówi Kościół o Magdzie Magdalenie i innych sprawach? Dlaczego nie wieźmiecie pod uwagę, że w "Kodzie..." może byc dużo prawdy? Czy jest w tej ksiazce cos nielogicznego? Cos nadzwyczajnego? Cos nierealnego? jakies 'cuda'? Cos czego nie mozna logicznie wytłumaczyc? Dlaczego uznajecie tę wpajaną od lat przez Koścół 'prawdę', pełną ewidentnych bejerów, za pewną. Dlaczego tak od razu negujecie każde słowo "Kodu..."? Czy na prawdę nic o czym napisał Brown nie może byc prawda? Niby dlaczego?
Kinomanko18 dzięki za twoje posty, ubawiły mnie do łez. Pozwolisz, że odpowiem na kilka rzeczy. Po pierwsze "Od wielu lat wiadomo, że w zbiorach watykaskich sa dokumanty, które gdyby ujrzały światło dzienne to spowodowałby upadek chrzescijaństwa." - Buahaha, jestem bardzo ciekaw co to za dokumenty. Na pewno znasz ich treść skoro tak się na nie powołujesz. Zaręczam ci, chrześcijaństwo nigdy nie upadnie.
"W religii chrzescijańskiej jest tyle niedociagnięć, rzeczy niejasnych, nielogicznych..." - co masz na myśli bo ja takich nie widzę? Poproszę konkrety.
Od kiedy w czasach Chrystusa przypływy i odpływy czy zaćmienia były uznawane za cuda? To już totalna bzdura. Żeś się popisała.
"Tak na prawdę jedynie strach sprawia, że chrzescijaństwo isnieje. Ludzie boją się logicznie myśleć na temat religii..." - nie wiem jak ty, ale ja nie boję się logicznie myśleć i nie widzę powodów, dla których miałbym się bać.
Pytasz co tak przestraszyło Kościół. Nic. Po czym wnioskujesz, że Kościół się czegoś przestraszył? Wysunął tylko swoje stanowisko, które nie mogło być inne i tyle.
"Dlaczego to co napisał Brown nie miałoby być prawdą?". Wiesz co, myślę że skoro Kościół rzekomo wszelkimi możliwymi sposobami i za wszelką cenę broni swoich szokujących tajemnic i udaje mu się ich nie wyjawiać na światło dzienne prze dwa tysiące lat, to w takim razie jakim cudem jakiemuśtam pojedynczemu pisarzowi udało się to ujawnić bez większego problemu. Brown zaprzecza sam sobie. Jeśli jego teoria dziejów jest prawdziwa to chyba by go zabili zanim opublikowałby tę książkę nie sądzisz?
Do D23: Popieram twoje stanowisko. Jesteś jedną z nielicznych osób, które potrafią zrozumeć stosunek Kościoła do tej książki.
Poczytałam i kilka rzeczy chcę skomentować.
1. Tzw "pomost" czyli, jak ja to rozumiem, Kościół i duchowieństwo - wystarczy przeczytać Pismo Święte, żeby wiedzieć, że Kościół to mistyczne ciało Boga i dlatego on [Kościół] w ogóle istnieje. Kościół na ziemi tworzą ludzie, a ludzie ze swojej natury są ułomni i nieidealni. Nie można oceniać całego Kościoła patrząc tylko na tych, którzy robią źle. A poza tym takie mamy media - mówią nam o złych, nie wspominając o dobrych i to dotyczy nie tylko spraw kościelnych. Ja osobiście znam księży, którzy mogą być dla mnie wzorami. Są ludzcy, niedoskonali, są normalni, ale dążą do bycia dobrymi.
2. Oburzenie Kościoła "Kodem.." - przecież to oczywiste. Znowu odwołam się do Pisma Świętego. Nie ma tam nic, co mówiłoby o jakimś ślubie z Marią Magdaleną, a zwłaszcza o potomstwie Jezusa. Czy dziwne jest to, że Kościół oburza się powieścią, która, zresztą jak to tutaj widać, powoduje zmiany w umysłach ludzi i powoduje jakiś niezrozumiałe wątpliwości? "KOd..." traktuję jako książkę po porstu sensacyjną. To nie jest w żaden sposób źródło wiedzy o Kościele. Łatwo powiedzieć, że Kościół ma jakieś tajemnice i na pewno je ukrywa, a jak tylko zostaną pokazane światu - spowoduje upadek chrześcijaństwa. A przecież wiara to przede wszystkim Bóg, doskonalenie wiary i uczestniczenie w pełni w komunii z Bogiem - w Kościele. Nie można sądzić, że instytucja, bo nią również jest Kościół, będzie doskonała. Nie będzie, bo została stworzona przez ludzi, mentalność jakiegoś średniowiecznego duchowieństwa, powołanie Świętego Oficujm - to wyraz myślenia tamtych ludzi. I chyba tyle. Łatwo krytykować wiarę, religię, jeśli się jej dokładnie nie zna, a ocenia tylko na podstawie jakichś niepełnych przesłanek, czy powieści sensacyjnych. Może by najpierw się zastanowić..?
Trifle, dlaczego Kościół miałby mieć mentalność średniowieczną ? To nie gra w Twym poście całkowicie... Przecież istniał i wcześniej i potem, co więcej, tak naprawdę dopiero PO średniowieczu wiele rzeczy przewartościowo na skutek zmiany mentalności ludzi. Gdzieś czytałem o tezie, że najbardziej przyczyniły się do tego wielkie epidemie i odkrycia geograficzne. Nie mąć ludziom w głowach - jeśli to ludzie tworzą Kościół, to owa "aktualna" mentalność zawsze odpowiada czasom w jakich żyjemy. A że do tego hierarchia stara się o zachowania czystości nauki, Tradycji, dogmatów, to chyba nie budzi zdziwienia ? Po co miałaby istnieć w przeciwnym razie. Ale zasadniczo post bardzo mi się podobał. Pozdro dla Beechbone i innych nie-zacietrzewionych.
Skrót myślowy. NIe uważam, że Kościół ma mentalność średniowieczną. Przywołałam to, bo nie raz słyszałam o zarzutach wobec Kościoła, że Kościół niszczy wiedzę, odkrycia, bo uważa się za nieomylnego itp, czego wyrazem jest np inkwizycja, a inkwizycja działała przecież dłużej, chociażby w Hiszpanii dopiero od XV wieku. O to mi właśnie chodziło - ludzie tworzą Kościół, mentalność ludzi odpowiada mentalności Kościoła - w bardzo wielkim uproszczeniu. Ja cały czas uważam, że Kościół się rozwija, że popełnia błędy, czy raczej ludzie w nim się znajdujący je popełniają, ale to nie umniejsza jego wagi i znaczenia. Kiedyś pewien ksiądz na religii zadał nam pytanie, czy należymy do tego Kościoła z księżmi pedofilami, z tą całą 'złą' stroną. I konsterna. A on nam powiedział, że owszem, on należy. Bo oprócz tych złych stron, ma Kościół dobre, których nic innego nie może zastąpić.
Skrót myślowy. NIe uważam, że Kościół ma mentalność średniowieczną. Przywołałam to, bo nie raz słyszałam o zarzutach wobec Kościoła, że Kościół niszczy wiedzę, odkrycia, bo uważa się za nieomylnego itp, czego wyrazem jest np inkwizycja, a inkwizycja działała przecież dłużej, chociażby w Hiszpanii dopiero od XV wieku. O to mi właśnie chodziło - ludzie tworzą Kościół, mentalność ludzi odpowiada mentalności Kościoła - w bardzo wielkim uproszczeniu. Ja cały czas uważam, że Kościół się rozwija, że popełnia błędy, czy raczej ludzie w nim się znajdujący je popełniają, ale to nie umniejsza jego wagi i znaczenia. Kiedyś pewien ksiądz na religii zadał nam pytanie, czy należymy do tego Kościoła z księżmi pedofilami, z tą całą 'złą' stroną. I konsterna. A on nam powiedział, że owszem, on należy. Bo oprócz tych złych stron, ma Kościół dobre, których nic innego nie może zastąpić.
Hmmm... Ciężkie tematy tutaj poruszacie. Spróbuje sam się do nich jakoś odnieść.
Faktem jest, że do III w n.e. zostało spisanych ok. 80 ewangelii, listów objawień , które jeszcze wtedy pretendowały do miana "natchnionych", z czego, jak wiemy, zostało wybrane przez Kościoł 27 pism (w tym tylko 4 ewangelie). Sam fakt takiego "ocenzurowania" powinien skłaniać do myślenia. Poza tym, nawet te pisma Nowego Testamentu które weszły do kanonu zawierają liczne sprzeczności między sobą oraz między Nowym a Starym Testamentem (wystarczy porównać tzw. "ewangelie synoptyczne" z ewangelią św. Jana). Nie mogą więc one przywłaszczać sobie miana "natchnionych przez Boga", nie możemy też jednoznacznie stwierdzić, gdzie jest "prawda". Poza tym sam fakt, że istnieje tyle różnych wyznań, które określają się jako "chrześcijańskie" i każde z nich potrafi w jakiś sposób (bardziej lub mniej przekonywujący) uzasadnić swoje wierzenia Biblią, karze poddać w wątpliwość boskie pochodzenie tej księgi i trektowanie jej jako "faksu z nieba". Dlatego nie można się na niej opierać jako na źródle wiary.
To wszystko sprawia, że chrześcijaństwo nie powinno ogłaszać się "jedyną prawdziwą religią" (o ile wogóle coś takiego istnieje).
Nie mówiłem, że Boga nie ma (choć, nawiasem mówiąc, blisko mi do takiego tweirdzenia). Tak naprawdę to nie ma jednoznacznych dowodów, które mogły by potwierdzić lub zaprzeczyć istnienie Boga (jako istoty lub praprzyczyny). Poza tym odnosiłem się w mojej poprzedniej wypowiedzi do religii (chrześcijaństwa) i do księgi (Biblii), a nie bezpośrednio do Boga. Oprócz chrześcijaństwa istnieje przecież mnóstwo innych wyznań, religii, filozofii, światopoglądów... Ja osobiście jestem agnostykiem, najbliżej mi do tego właśnie poglądu.
A włączyłem się do tej dyskusju (na marginesie - bardzo ciekawej), gdyż lubię rozmawiać o poglądach. (Zauważ, że niczego, ani nikogo nie atakowałem, nie obrażałem ani nie szkalowałem, mam nadzięję, że nikt nie poczuje się obrażony moimi wypowiedziami).
P.S.
Polecam stronę www.racjonalista.pl
OK, trochę źle cię odebrałem. Chodzi o to, że jest pewien poziom poglądów, który już nie może być oparty tylko o czyste widoczne fakty i tym poziomem jest właśnie wiara. Mam nadzieję, że w miarę dobrze się wyraziłem. Np. chociażby sprawa nieomylności Papieża. Albo wierzysz, że jest nieomylny w sprawach wiary i moralności, albo nie. Nie da się tego w żaden sposób sprawdzić czy dzieje się to za sprawą Ducha Świętego czy nie. Tego dowiemy się niestety dopiero po śmierci:) Ale właśnie to jest wiara.
Ja widocznie nie zostałem obdarzony "łaską" wiary, staram się wszystko racjonalnie pojmować. Ty postrzegasz świat inaczej, więc nie będe Cię na siłę przekonywał do moich poglądów. Chociaż co do sprawy nieomylności papieża, dla mnie jest ona jednoznaczna... Chociażby sprawa antykoncepcji. Poprzedni papież zdecydowanie sprzeciwiał się stosowaniu prezerwatyw, obecnie (co ostatnio słyszane było w mediach), rozważają możliwość pozwolenia stosowania ich w przypadku, gdy ktoś jest chory na AIDS. Więc obaj nie mogą mieć racji, kiedy mają na jedną sprawę odmienne poglądy. (To tylko przykład).
Ja tę sprawę postrzegam jednoznacznie, a jeśli Ty nie - to wyłącznie Twoja sprawa i nic mi do tego (co najwyżej możemy sie wymieniać poglądami).
Mariobb: Raczej wątpię, aby Kościół poszedł na ustępstwa w takich sprawach jak np. antykoncepcja. Jak wiadomo Benedykt XVI jest jeszcze bardziej konserwatywny od Jana Pawła II więc pewnie skończy się na pogłoskach. A poza tym jeśli jakiś Papież miałby ogłosić coś sprzecznego lub odbiegającego od nauki Kościoła to poprzedniej nocy chyba by umarł, albo to co ogłosił należałoby uznać za zgodne z nauką Kościoła. Z dogmatami nie ma co się spierać, w końcu po to są, więc ludzie wierzący przynajmniej w założeniu powinni zaufać Papieżowi i tyle. Ale spoko, szanuję twoje zdanie i jestem w stanie je zrozumieć. W dyskusji na taki temat i to jeszcze na portalu filmowym raczej nikogo się nie przekona więc nie ma co się obrzucać błotem, chyba że zasady dyskusji zostaną z jednej strony złamane (ew. nie można znieść czyjeść ignorancji i po prostu trzeba mu nawtykać;)
Hmmm.... no faktycznie, trochę odbiegliśmy od filmowej tematyki :) Ale każde miejsce jest dobre na rozmawianie o poglądach. Przykład, który podałem, zaczerpnąłem z TV i nie jest on do końca pewny (nie było oficjalnego potwierdzenia ani zaprzeczenia Watykanu). Ale co do nieomylności papieża - dla mnie jest to absurdalne, żeby jakiś człowiek był nieomylny, po protu nie mogę tego pojąć. Każdy się myli, nawet biblijny św. Piotr, uważany przez katolików za pierwszego papieża, mylił się, popełniał błędy. Jest tam napisane, że nawet trzykrotnie zaparł się Jezusa. Więc nie był nieomylny. Zresztą nie do końca nie rozumiem tego dogmatu, czy papież przez całe życie jest nieomylny (jest jakby "naznaczony" do tej roli), czy tą nieomylność otrzymuje dopiero stając się papieżem. Muszę przyznać, że to raczej chwiejny pogląd i trudno go logicznie udowodnić, trzeba się zdać tylko na wiarę, jak y pisałeś, bo racjonalnie to nie do wytłumaczenia (i do zaakceptowania).
A więc tak. Papież jest nieomylny jak powiedziałem jedynie w sprawach wiary i moralności więc nie może oficjalnie ogłosić niczego sprzecznego z nauczaniem Chrystusa i założeniami chrześcijaństwa. Poza tym to Papież jest nieomylny więc nie tyczy się to żadnego ksiądza, biskupa, kardynała czy jakikolwiek innego duchownego. Zyskuje tą nieomylność w momencie wyboru na Papieża. Św. Piotr zaparł się Jezusa i to był oczywiście błąd, ale wtedy nie wypowiadał się w imieniu wszystkich wierzących bo Kościół został mu przekazany dopiero przy śmierci Jezusa. Zresztą sam Jezus pieczę nad tym Kościołem mu przekazał. Wcześniej już go do tej roli wyznaczył, ale póki żył to on sam mówił co i jak. Byli w historii Papieże, którzy niekoniecznie żyli zgodnie z wiarą chrześcijańską, ale jeszcze nigdy, ani razu nie zdarzyło się, aby którykolwiek z nich oficjalnie ogłosił coś wbrew Kościołowi, więc póki co dogmat się sprawdza.
Aha, czyli tyle mówi definicja dogmatu. Dzięki za wyjaśnienie. Chociaż to i tak nie zmieni mojego poglądu na tę sprawę (zresztą myślę, że nie sądziłeś, że zmieni, a jedynie chciałeś mi go wytłumaczyć). Jak dla mnie, jest to najbardziej kontrowersyjny dogmat Kościoła katolickiego. Co do tego, że nigdy żaden papież nie ogłosił nic przeciw Kościołowi to wydaje mi się proste - można powiedzieć, że sam papież jest Kościołem (jego oficjalnym przedstawicielem, głową), i nie moze przecież zaprzeczyć samemu sobie :) Nie może więc nic ogłosić przeciwko Kościołowi, bo nikt mu nie może się sprzeciwić i to on oficjalnie wykłada naukę.
No właśnie, można w sumie tak powiedzieć choć ilustrując to ektremalnym przykładem powiem, że żaden Papież nie ogłosi powiedzmy, że Jezus nie był Bogiem, a li tylko człowiekiem czy coś równie fundamentalnego. Papież przecież teoretycznie mógłby ogłosić siebie Bogiem i według dogmatu nikt nie mógł by mu się sprzeciwić, ale właśnie to by było zaprzeczeniem nauki Kościoła. To mniej więcej tyle.
Znalazłem co nieco w internecie na ten temat:
Dogmat o nieomylności papieża został ogłoszony na Soborze Watykańskim I w dokumencie Pastor aeternus w roku 1870. Jest to tzw. nauczanie papieża ex cathedra.
Warunki nieomylności:
Papież występuje jako najwyższy pasterz
Nauczanie dotyczy wiary i moralności
Wskazanie na najwyższy autorytet nauczycielski
Zobowiązanie całego Kościoła do przyjęcia tej nauki
Ostatnie słowa - Zobowiązanie całego Kościoła do przyjęcia tej nauki - są dla mnie kluczowe. Wynika z nich, że cokolwiek ogłosi papież, automatycznie staje się nauką Kościoła i Kościół musi ją zaakceptować. Więc z samej konstrukcji dogmatu można wywnioskować, że jest niemożliwością, aby papież ogłosił coś przeciwko nauce Kościoła (nawet, jakby bardzo chciał), skoro cokolwiek, co powie, staję się tą nauką :) (Ale się zagmatwałem..)
Więc przykład, jaki podałeś, w myśl litery prawa (dotyczącego tego konkretnego dogmatu) musiałby być uznany (oczywiście nic takiego nie będzie mieć miejsca) i nikt nie miałby nic (teoretyczne - zgodnie z literą dodmatu) do gadania.