No to już można;)
Refleksja, która mi się nasuwa (po dość długim czasie od seansu) jest taka, że bez obecności przesympatycznej pani reżyser, wielbicielki Kieślowskiego, objaśniającej różne kulturowe niuanse i smaczki zawarte w filmie, a z których była wyraźnie dumna, przeciętnemu widzowi, który Azjatą nie jest, może być trochę trudno w pełni docenić obraz...
Ale film na pewno interesujący i przyjemnie się oglądało:)