Gdyby nie tytuł ciężko byłoby się w ogóle zorientować, że to historia o królu Arturze. Plus cwaniactwo, multikulti, równouprawnienie (gdzie się podział Merlin?!) i illuminacka symbolika wciskana na siłę na każdym kroku. Ten film to nie fabuła tylko jeden wielki efekt specjalny. Ubolewam.
Mogli w to nie mieszać nazwy Artur tylko zrobić np. Legenda Miecza czy jakoś podobnie i dać inne nazwy postaci, bo podobna Legenda z mieczem czy Panią Jeziora jest w różnych filmach czy opowiadaniach. I jaka Legenda oni chyba nie znają Legendy czy historii a to 100% gówno fantasy.