Witam.
Bardzo lubię i cenię Ridlya Scotta, za wszystko: za wrażliwość, warsztat i mądrość.Tym
bardziej nie rozumiem, dlaczego i dla kogo nakręcił "Królestwo Niebieskie", film nie tyko zły,
ale głupi, nudny i nadęty, oraz informuję, że chce mi się wymiotować, jak go oglądam.
I to by było na tyle, Witek
Wymioty mogą być niezwiązane z oglądaniem filmu, chyba, że jest on wyświetlany na telewizorze chińskim, który emituje dawkę promieniowania porównywalnego z przetarzaniem się po trawie w Czerwonym Lesie. Tak czy inaczej- w związku z nudnościami zalecam konsultację z lekarzem.
A tak na serio- film jest miłym dodatkiem do piwa, chipsów tudzież paluszków. Miłe dla oka efekty, same sceny batalistyczne na dobrym poziomie i zrealizowane "z jajem", w końcu to Pan Scott doglądał tego kwiatka. Sama fabuła dość przewidywalna, od początku wiadomo kto dobry, kto zły bla,bla bla, jednakże nie przeszkadza to w oglądaniu filmu. (O dziwo!) Film mimo paru defektów, na czele z fabułą, jest warty obejrzenia...
Bo przecie... miły dla oka jest. :)
Witia wyobraź sobie jakie katusze może przeżywać ktoś kto historię Jerozolimy i krucjat troszkę zna, tu to się dopiero macica przewraca na drugą stronę. Ale film obejrzałem już drugi raz i jakoś żyje, nie jest taki zły, znam wiele gorszych.
No cóż, ja nie chlam, niestety. Chociaż kiedyś, przy dobrym, zimnym browarku byłem w stanie łyknąć nawet "Plan 9 z Kosmosu". Bez używania środków zmieniających świadomość jest czasem trudniej.
Może to coraz gorsze knoty bez fabuły nastawione na efekty specjalne kręcą a nie brak procentów we krwi ? :)
Dlaczego nakręcił? Na pewno m.in. dla kasy; ale może też po to żeby ludzie poznali trochę historii czasów krucjat (niekoniecznie z filmu, ale np z książek, po które sięgną po obejrzeniu filmu).
Dla kogo nakręcił? Choćby dla filmwebowiczów, którym film generalnie się podobał (dużo głosów, dosyć wysoka ocena).
Zły? Jak dla mnie dobry: świetna stylizacja, dobra obsada, świetne efekty specjalne, dużo akcji, film ma ręce i nogi.
Głupi? Jest oparty na prawdziwych wydarzeniach i utrzymany w powadze (mało jest w nim humoru - jak dla mnie głupie jest robienie sobie jaj z fabuły przez ekipę filmową)
Nudny? Jak dla mnie ciekawy: dużo scen batalistycznych, ważnych rozmów pomiędzy ważnymi osobistościami, ciekawi bohaterzy.
Nadęty? To cecha wielkich produkcji filmowych, szczególnie historycznych. Jeśli film jest dobry to nie przeszkadza mi jego nadętość.
Fajnie by było jakbyś nieco sprecyzował dlaczego tak oceniasz ten film. Pozdrawiam.
Siema, Orkan;
już mi się nie chciało rozpisywać, ale chodzi mi o elementarz.
1. Identyfikacja z głównym bohaterem (przez sympatię, empatię, wspólnego wroga, nie-sprawiedliwość etc)
2. Fabuła wzrost napięcia (oczekiwanie, ucieczka czasu, niecierpliwość, patrz: Hitchcock), zaskakujący epilog
3. Tajemnica przestrzeni (zamknięte: "KTOŚ tam jest?"; otwarte: "COŚ tam jest?")
4. Symbolika i magia przedmiotów
5. Środki językowe (fimowe); tempo, swada, figury retoryczne => montaż
6. Celnu i dowcipny dialog ("dowcip" to nie kawał, ale koncept i inteligencja).
Tutaj nic z tego nie mamy. Wg mnie tym razem Scott zlekceważył sobie cały ten warsztat. Może uznał się za geniusza, któremu wyjdzie "samo". Jednak wybuchy, katapulty i inne machiny są tylko ilustracją, a nie opowiadaniem, bufoniaste, kolorowe łachy, maski i dzbany bez znaczenia - też, nadęta mowa zwykle pokrywa pustkę myślową i świadczy, że postać jest durnowata, albo scenarzysta miał kaca.
Eee tam, naprawdę mi się nie chce... niech będzie, jako obrazek, może być.
W.
Ogólnie Cię rozumiem. Też czasem mam tak, że film - superprodukcja o dobrych recenzjach i opiniach widzów - akurat mnie wybitnie drażni i nie podoba mi się.
Jednak w Królestwie Niebieskim dostrzegałem sporo (dobrze zrealizowanych) elementów warsztatu, które wymieniłeś:
1. Główny bohater początkowo mnie denerwował, jednak po przybyciu do Ziemii Świętej zacząłem się z nim identyfikować: podobał mi się jego upór i poświęcenie podczas walk, troska o poznanie prawdy o Bogu, jego zasady moralne czy praca u podstaw w swoim Ibalinie.
2. Wzrost napięcia rzeczywiście był słaby/nijaki, ale epilog jakiś tam był (narrator opowiadał o Ryszardzie Lwie Serce i Trzeciej Krucjacie oraz o tym, że pokoju w Ziemii Świętej - "Królestwie Niebieskim" nie ma nadal i w naszych czasach - mnie nieco zaskoczył taki epilog).
6. Dialogi zawierały niewiele dowcipu, ale za to dużo inteligencji i nie były pustą rozmową. Najbardziej podobały mi się rozmowy prowadzone przez Saladyna i przez króla Baldwina IV.
Film jako opowiadanie wg mnie jest nienajgorszy - historia głównego bohatera jest niebanalna, a wszystko dobrze "współgra" z prawdziwą historią Królestwa Jerozolimskiego.