Orlando Bloom mało się odzywa, i to mu wychodzi na zdrowie. Całkiem mi się w tym filmie spodobał. Podoba mi się też to, że uczucia Baliana i Sybilli nie są wyrażane przez multum scen łóżkowych, ale po prostu przez ich spojrzenia. Muzyka jest niezła, chociaż pod koniec filmu słychać fragmenty żywcem zerżnięte z Gladiatora. Podoba mi się mój ukochany Edward Norton w roli króla, chociaż nie miałabym nic przeciwko jakimś kilku scenom z przeszłości, gdy nie był jeszcze zeszpecony chorobą. Ale najbardziej podoba mi się ten facet, którego Balian poznaje na pustyni i któremu każe się zaprowadzić do Jerozolimy. Nie wiem, jak on się nazywa, więc za każdą informację będę wdzięczna!!! Później okazuje się jednym z możnych, którzy stoja u boku Saladyna. Generalnie, uważam, że warto ten film zobaczyć. Pozdrawiam wszystkich, którym także się w kinie nie nudzili!!!!!!