PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=6883}

Królowa Margot

La reine Margot
1994
7,3 19 tys. ocen
7,3 10 1 18912
7,6 13 krytyków
Królowa Margot
powrót do forum filmu Królowa Margot

La reine Margot to film do którego wracam bardzo często. Zachwyca mnie synkretyzm tego filmu, idealne połączenie obrazu, plastyczności, wspaniałej muzyki i świetnych aktorów. Śmieszą mnie zarzuty w stylu: przecież ona była jedną z największych kurew w historii a oni zrobili z niej miłą osobę. Film jest reżyserską wizją, opierającą się na książce Dumasa. Prawdą jest, że Małgorzata miała wielu kochanków, lecz o tym że jej brat Henryk był gejem a były mąż (Henryk IV) obnosił się z nałożnicami, które niekoniecznie były błękitnej krwi nikt nie pamięta. Na tym tle Małgorzata de Valois "trzyma poziom" bowiem każdy z jej kochanków był mężczyzną wykształconym, nie sypiała z byle kim (choć to sformułowanie brzmi komicznie). Oglądając film, mnie osobiście interesuje to co ma do przekazania aktor, reżyser. Świadom jestem że to wizja reżysera a nie film dokumentalny. To sztuka a nie trzymanie się sztywnych ram historii. Napisałem w tytule tej wypowiedzi po francusku "wielkie dzieło" bo nie bacząc na realia kart historii (nawiasem mówiąc Gaspard de Coligny w rzeczywistości nie został wyrzucony z okna, tylko umarł na dwa dni przed nocą św. Bartłomieja. Został zamordowany z rozkazu Katarzyny Medycejskiej, która bojąc sie wykrycia tego spisku przez hugenotów wymusiła na Karolu IX jego przyzwolenie na masakrę) film jest barwną opowieścią, a nie nudnym dokumentem. Wiele pisano na temat kreacji Adjani- ona jest zachwycająca, od pierwszego ujęcia kamery przyciąga wzrok i uwagę. Niesamowicie oddaje złożoność i swoisty dualizm postaci Margot- z jednej strony posłusznej rodzinie, obowiązkom, a z drugiej zawieszona między małżeństwem z rozsądku a miłością z wyboru. Zawsze płaczę, kiedy oglądam tą "łóżkową" scenę jak rozmawia z hrabią de la Mole (fenomenalny Perez, sądze że to jego życiowa rola) wabiąc go swym ciałem- oni tak pięknie mówią o rozstaniu, w tej scenie jest tyle nostalgii, goryczy i tej podszytej zmysłowości. Ostatnia scena z filmu zapada szczególnie mi w pamięć- jak Margot oddaje swą biżuterię ze słowami "conserve sa beaute" i zabiera jego głowę owiniętą w zakrwawione szmaty. Ta scena tak silnie oddziałuje na moją podświadomość, że aż głupio mi napisać ale gdzieś skrycie marzę o takiej miłości- w takim metafizycznym wymiarze (ta scena kiedy Małgorzata rzuca się do stóp Karola mówiąc: je l'aime). Niewiele jest aktorek które dałyby rade udźwignąć ciężar gatunkowy takiej roli i zagrąć to tak by nie narazić się na śmieszność i by nie przesadzić.
Dla Vincenta Pereza to życiowa rola, wykazał dużo odwagi przyjmując ją. Gra całum sobą, całym swym ciałem. Jego hrabia de la Mole nie jest tym arystokratą znanym z kart historii, który dba tylko o swe własne przyjemności i o głośne nazwiska w swej sypialni. Jego postać zyskuje głębszy wymiar- nonkonformistyczny, dynamiczny, jego postać przeobraża się w trakcie trwania filmu z chłopaczka w faceta, który nie waha się tracić głowę w imię religii i kobiety.
A na zarzuty że to melodramat- cóż jestem tak silnie emocjonalnie związany z tym filmem, że nie wiem czy potrafiłbym jasno i precyzyjnie go obalić. Powiem tak- dla mnie ten film jest swoistą cezurą: on oddziela ziarno od widzowych plew.