Film Roberta Siodmaka nie jest na pewno arcydziełem, ale ogląda się go naprawdę dobrze. Owszem, fabuły, w której tajemniczy morderca wyprawia z tego świata ułomne kobiety, do oryginalnych zaliczyć na pewno nie można, a odgadnięcie, kto jest mordercą, nie jest zbyt trudnym zadaniem, to jednak film broni się bardzo dobrym aktorstwem, a przede wszystkim świetnym klimatem. Stare, duże i ponure domostwo, w którym przebywa kilka osób, wśród których ukrywa się morderca, akcja rozgrywająca się w znacznej części w nocy, padający nieustannie i złowrogo walący w okna deszcz (na marginesie: film przypominał mi pod pewnymi względami młodszy o kilkanaście lat „Dom na przeklętym wzgórzu”) – owszem, to recepta na straszenie widza stara jak świat, ale też trzeba umiejętnie ją przyrządzić, a Siodmakowi ta sztuka się na pewno powiodła. To wszystko sprawia, że film niesamowicie wciąga i momentami potrafi nieźle przestraszyć. A właśnie po thrillerach tego się spodziewam.
7,5/10. Polecam.