Najpierw koleś wpada do lodowatej wody, płynie tak dobre kilka minut, znowu biegnie (w normalnym świecie umarłby z powodu hipotermii przynajmniej ze 3 razy, ale to przecież superman). Trafia do jakiegoś domu z jakimiś randomami zupełnie niepotrzebnymi w tym filmie. Najpierw próbuje ukraść konia, potem go kupuje po tym jak randomy się nim opiekują wtf... Potem daje się zajśc od tyłu jak jakiś leszcz i... ucieka spod lufy pomimo że jego prześladowca stoi 3 metry za nim z odbezpieczona bronią.
Potem spotyka jakiś 3 synków co to bank obrobili (też mogłoby by ich w tym filmie nie być) nie wiadomo po co ani na co... trafia na budowę kolei, znowu ucieka...przy okazji kopniakiem nokautuje jakiegoś Irlandczyka, który już po straceniu przytomności przewraca nogami i zmienia pozycję...wtf....potem znowu się gonią, południowiec zabija jedynego gościa, który mu pomagał...uciekinier znowu powala swojego prześladowcę mimo iż ten znowu go ma na muszce jprdle... i daruje mu życie. znowu ucieka i ląduje na jakiejś pustyni, z której cieszy się jak dziecko, spotyka jakąś babę, która ma chyba dodać głebi temu filmowi, bo rzuca jakimiś szamańskimi tekstami o zyciu i innych bzdurach, sprzedaje jej jedynego konia za jeden nabój po to żeby uciekać na nogach (aaa wcześniej był jakiś indianiec przy wodzie, z którym też handlował, właściwie obaj handlowali), gonią się na koniec ścigany wygarnia z ostatniego naboju do ścigającego (mimo iż wcześniej miał tych nabojów pełno) i ... znowu daruje życie swojemu prześladowcy a nawet przystawia pistolet do swojego łba...na koniec drugi zmartwychwstaje otrzepuje się mimo iż wcześniej miał w bebechach ołów i odchodzą jak najserdeczniejsi kumple...........jprdle o co w tym się rozchodzi????
Takiego pomieszania z poplątaniem i bezfabularnego gniota dawno nie oglądałem. Rozumiem, że ten film miał być w założeniu głęboki i z jakimś przesłaniem, ale to na co zmarnowałem 2h sięgnęło już nawet nie głębokiego dna a zakopało się w mule.