Nikt nie był diabłem, nikt nie był bogiem.

Bóg kilkadziesiąt minut wcześniej odebrał Carverowi naboje :P

serio to nie wiem, jak to z końcówką do końca ma być ,ale nie zapominajmy, że gdy pastor odebrał im przez noc amunicję, dał szansę na przeżycie Gideonowi

W filmie wielokrotnie pada zaprzeczenie istnienia Boga.

Raz. Z drugiej strony postać Brosnana dziękuje Bogu w modlitwie więc nie jest to takie jednoznaczne.

Jeżeli rozpatrywać te postacie metafizycznie, to diabłem na sto procent byłaby kobieta. Bo ona wymienia obu bohaterom fanty na naboje, i jeszcze wyskakuje z tekstem "ja tylko chandluję lekastwem na bolączki swiata". Zresztą diabeł pod opstacią kobiety kusił Jezusa na pustyni.
Natomiast indianin mówi o wodzie życia. To też znamy z Biblii. Mówi też "To co jest Twoje, zawsze do Ciebie wróci. To co odbierzesz, zostanie CI odebrane." Zdaje się sugerować mu, żeby porzucił swoje zamiary. Czyli może być aniołem, Bogiem, a jako taki musi zaakceptować wolną wolę człowieka. Więc nie bawią się losem ludzi, do spólki.
W ogóle to zakończenie jest strasznie problematyczne, bo jeżeli nie rozpatrywać tych postaci w kategoriach zaproponowanych przez Ciebie, to nie umiem znaleść innych. Bo postaciami rzeczywistymi raczej nie byli, zwidami też nie.
Ale skąd postać Liama Nilsona wiedziała, że płaci za wodę nie konia? Albo dlaczego tylu ludzi musiało zginąć, a tych dwóch nie?