Nieprzewidywalność tego filmu poraża. Przecież Egzorcysta się ukazał ponad 40 lat temu więc jaki cel ma ciągłe kręcenie jego marnych podróbek?
W filmie było trochę scen poprawnych i trochę więcej głupich oraz kilka żenujących. Poza Jeffrey Dean Morganem właściwie nikt się tutaj jakoś nie wyróżnia na plus. Muzyka sztampowa do bólu, historia jak już wspominałem, kotlet odgrzany po raz 8 albo 11. Jedyne co w tym filmie jest na plus i podnosi moją ocenę o oczko to końcówka, jedyne co nie było oczywiste i do przewidzenia.