Nakręcony po amatorsku, przy większości tzw. profesji filmowych powtarzało się kilka nazwisk. Przez ponad połowę seansu uważałem, że to niemal gniot. Na uwagę zasługuje/zasługiwała jedynie muzyka, ale nie. Kiedy spodziewamy się końca, koniec wcale nie następuje i nasze wówczas przypuszczenia co do dalszego rozwoju wydarzeń się nie sprawdzają. Oto następuje niespodziewany zwrot akcji. I w końcu finał, który mnie usatysfakcjonował. Nie wciśnięto mi stuprocentowego happy endu, motyw final girl jest rozegrany zupełnie inaczej. Nie poznajemy motywów sprawcy, choć poznajemy jego tożsamość. Naprawdę polecam, ale przed obejrzeniem radzę uzbroić się w cierpliwość i mimo tego, że dość łatwo wyłapać w filmie Shimeka schematyzmy, cieszyć się seansem, czekając na zwrot akcji i finał. Zapewniam, że nie podsumujecie go przeciągłym "Ufffff..." albo "Nareszcie koniec".